Fatalne wieści dla Polaków przyszły na 28 dni przed MŚ. Oto co zrobił Thurnbichler

3 godzin temu
Zdjęcie: screen z Eurosportu


Thomas Thurnbichler spojrzał w niebo i zaczął się śmiać. Z reakcji trenera na nieudany skok Pawła Wąska powstał już GIF. Niestety, na równo cztery tygodnie przed pierwszym konkursem MŚ w narciarstwie klasycznym trochę śmiesznie wyglądają polskie szanse na jakikolwiek medal.
To był 19. indywidualny konkurs w sezonie. A czwarty taki, w którym dla Polski zapunktowało tylko dwóch skoczków.


REKLAMA


Zobacz wideo Coming out polskiego skoczka! Kosecki: Mega szanuję taką postawę


W listopadzie w Ruce mieliśmy 13. miejsce Aleksandra Zniszczoła i 27. Kamila Stocha. W grudniu w Oberstdorfie mieliśmy 10. miejsce Pawła Wąska i 30. Jakuba Wolnego. W styczniu w Garmisch-Partenkirchen mieliśmy 16. miejsce Wąska i 29. Piotra Żyły. Teraz mamy Wąska na miejscu 17. i Dawida Kubackiego na miejscu 22. I zostaje nam tylko niuansowanie. O ile w ogóle chce się nam ustalać, który z tych złych konkursów był najgorszy.
A szczerze mówiąc, nie bardzo nam się chce. Bo jaka jest przyjemność w zajmowaniu się czymś takim równo cztery tygodnie przed pierwszą walką o medale mistrzostw świata?
Polaków nie widać w kolejce do medali. Nadzieję daje tylko Wąsek
Na 2 marca w Trondheim zaplanowano konkurs mężczyzn na skoczni normalnej. Na 28 dni przed tymi zawodami widzimy, iż normalne dla polskich skoków jest tej zimy to, iż nie ma sukcesów i iż trudno o jakieś nadzieje.
Weekend w Willingen zaczęliśmy od fatalnego, wstydliwego występu naszej drużyny mieszanej. Pola Bełtowska, Aleksander Zniszczoł, Anna Twardosz i Paweł Wąsek byli w piątek przedostatni w rywalizacji 10 ekip. Nie awansowali do drugiej serii.


W niedzielę Zniszczoł tak samo jak Żyła i Wolny przepadł w pierwszej serii, a w drugiej serii Wąsek i Kubacki, zamiast powalczyć o poprawę niezłych pozycji (dziewiątej i piętnastej) byli szarym tłem dla rywalizacji najlepszych. Ci, którzy są w dużej formie, przekraczali rozmiar skoczni (147 metrów), a choćby lądowali poza 150. metrem, pięknie bawiąc się na największej dużej skoczni świata. Natomiast za ilustrację występu Polaków niech służy reakcja trenera Thomasa Thurnbichlera po zepsutym skoku Wąska. Lider naszej kadry osiągnął 136,5 metra i spadł o osiem miejsc.


Wąsek ma swoje problemy – w Willingen był 19. i 17., czyli nie nawiązał do tej formy, którą pokazywał ostatnio na lotach w Oberstdorfie (czwarte miejsce) i Zakopanem (piąte miejsce). Im bliżej są mistrzostwa świata, tym bardziej w kratkę zdaje się skakać Wąsek. Przecież we wspomnianym Oberstdorfie przed tygodniem był czwarty, ale był też 35. dzień wcześniej, w pierwszym konkursie. Teraz po słabej, bezbarwnej, sobocie w Willingen, w niedzielę po pierwszej serii tracił tylko 4 pkt do podium. Ale w rundzie finałowej wszystko zaprzepaścił przez duży błąd techniczny.
Oczywiście forma Wąska daje pewne nadzieje, ale niepokoi widoczny u niego brak stabilizacji. Jest dziś co najmniej kilku skoczków wyglądających znacznie lepiej od naszego lidera. Krótko mówiąc, na dziś Wąsek nie może być wymieniany w gronie głównych kandydatów do medali podczas zbliżających się wielkimi krokami mistrzostw świata.
Najgorzej, iż my mamy tylko Wąska. W porządku, Kubacki z 14. i 22. miejscem właśnie zaliczył w Willingen swój najlepszy weekend tej zimy, ale przecież nikt nie powie, iż on rokuje na medal. A o reszcie choćby nie ma co mówić. Zniszczoł, Żyła i Wolny nie są dziś w niczym lepsi od Kamila Stocha, który nie załapał się na te zawody. Oni wszyscy zawodzą. I chociaż w skokach cuda się czasami zdarzają, to tu raczej nie znajdziemy takich, którzy wierzą, iż wymienieni Polacy w jakiś cudowny sposób znajdą formę na główną imprezę sezonu.


A przypomnijmy, iż po bardzo słabej poprzedniej zimie na tę trener Thurnbichler wyznaczył jasny cel - medal mistrzostw świata.
Idź do oryginalnego materiału