Minęło już ponad 38 lat od wydarzenia, które w 1985 roku wstrząsnęło całym piłkarskim światem. Podczas spotkania finałowego Pucharu Mistrzów na belgijskim stadionie Heysel, w którym to udział wzięły drużyny Juventusu i Liverpoolu, doszło do tragedii. W jej wyniku śmierć poniosło 39 osób.
Tragedia na Heysel. Tło wydarzeń oraz tajemnica sektora “Z”
Starcie Liverpoolu i Juventusu od samego początku było meczem podwyższonego ryzyka. Wszystko z powodu finału Pucharu Europy z 1984 roku, w którym to The Reds mierzyli się z piłkarzami AS Romy. Wówczas włoscy kibice, którzy nie mogli pogodzić się z porażką na Stadio Olimpico w Rzymie, zaatakowali angielskich fanów. Goście z Wysp Brytyjskich poprzysięgli zemstę na fanach z Półwyspu Apenińskiego. Okazja nadarzyła się już rok później.
W 30. finale Pucharu Mistrzów spotkały się Juventus oraz właśnie Liverpool. Problem w tym, iż organizatorzy starcia na belgijskim stadionie Heysel fatalnie rozlokowali fanów obu zespołów. Na sektorze “Z”, na którym pierwotnie mieli zasiąść bezstronni kibice z Belgii, pojawili się również imigranci z Włoch, którzy wykupili wejściówki przygotowane dla lokalnych fanów. Trybuna ta znajdowała się jednak tuż obok miejsc, które zajmowali kibice z Wysp Brytyjskich.
To doprowadziło do starć pomiędzy zwaśnionymi stronami, a atmosfera była niezwykle gorąca już przed starciem spotkania samego spotkania. W obie strony latały butelki, a do gry musiała wkroczyć lokalna policja. W pewnym momencie kibice Liverpoolu przedarli się przez siatkę, która odgradzała ich od fanów Starej Damy. Około godziny 19:30 rozpoczął się frontalny atak na kibiców Juventusu. Kibice z Anglii uzbrojeni byli w kije, butelki oraz kastety. Rzucali również betonowymi klockami.
W tym momencie sympatycy Starej Damy rozpoczęli masową ucieczkę. Przerażeni atakiem włoscy kibice tratowali się wzajemnie, a część z nich próbowała opuścić swój sektor, wspinając się na trzymetrową ścianę, stanowiącą krawędź trybuny. Zakończyło się to dramatycznie. Mur w pewnym momencie nie wytrzymał naporu tłumu i runął wprost na kibiców zgromadzonych na sektorze “Z”.
W wyniku tragedii zginęło 39 osób. Najmłodszy kibic, który stracił życie, miał zaledwie 11 lat. Rannych zostało 600 osób. Nie wszyscy fani, którzy ucierpieli, pochodzili z Półwyspu Apenińskiego. Na Heysel straciło 32 Włochów, 4 Belgów, 2 Francuzów oraz jeden kibic z Irlandii Północnej.
Mecz w cieniu tragedii. Puchar Mistrzów wręczono już w szatni
Pomimo tragedii służby porządkowe starały się opanować sytuację, a okolice stadionu zamieniły się w swoisty szpital polowy. Z kolei UEFA podjęła decyzję, aby choćby w obliczu tego, co się stało, rozegrać mecz finałowy. Władze piłkarskiej federacji argumentowały, iż odwołanie spotkania mogłoby jeszcze bardziej nakręcić spiralę nienawiści i agresji. Obawiano się, iż walki przeniosłoby się na pozostałe sektory.
Ostatecznie pierwszy raz piłkarze kopnęli futbolówkę o godzinie 21:40. Mecz rozgrywany w takich warunkach wygrał Juventus. Jedynego gola strzelił wówczas Michel Platini, który wykorzystał rzut karny podyktowany za faul na Zbigniewie Bońku. Złote medale piłkarzom Starej Damy wręczono już w szatni. W kolejnych dniach mało kto pisał o rezultacie meczu. Wszyscy skupili się na wielkiej tragedii, do której doszło na trybunach stadionu Heysel.
– Proszę nie wierzyć nikomu, kto mówi, iż w tym całym zamieszaniu trudno było zorientować się dokładnie, co się stało. Wiedzieliśmy, na 99,9 procent, co się wydarzyło: śmierć, powaga sytuacji, wybuchowa atmosfera wisiały nad stadionem. Powtarzam, wiedzieliśmy wszystko. Nie chcieliśmy grać, ani Liverpool. UEFA nam nakazała – mówił po latach Zbigniew Boniek.
Konsekwencje wydarzeń. Anglia zniknęła z piłkarskiej Europy
Po meczu 14 kibiców Liverpoolu zostało uznanych winnych tragedii i skazanych na 3 lata pozbawienia wolności. Osób odpowiedzialnych za wydarzenia szukano również wśród organizatorów, którzy zdecydowali się rozegrać tak istotny mecz na przestarzałym obiekcie, który już od dawna wymagał remontu. Zignorowano również prośby przedstawicieli klubów, którzy prosili o przeniesienie meczu na inny stadion.
Ostatecznie UEFA zdecydowała się na wykluczenie angielskich klubów z rozgrywek pucharowych. Zakaz nie objął jednak drużyny narodowej. W rezultacie kluby z Anglii przez pięć lat nie występowały na europejskich boiskach. Liverpool do międzyklubowych wojaży powrócił dopiero po sześciu sezonach. Z ligi angielskiej odeszło wówczas wielu świetnych piłkarzy, jak m.in. Ian Rush, Garry Lineker czy Mark Hughes.
W ciągu tych pięciu lat aż 16 drużyn z Wysp Brytyjskich straciło możliwość gry w rozgrywkach europejskich. W 1985 roku nie wyłoniono również zwycięzcy Superpucharu Europy. Triumfatorem Pucharu Zdobywców Pucharów był wówczas Everton, na którego również nałożono już karę wykluczenia z rozgrywek na Starym Kontynecie.
Amicizia? Pamiętny mecz Liverpool – Juventus z 2005 roku
Wiele lat po tym wydarzeniu włoscy kibice wciąż nie wybaczyli angielskim fanom ataku na sektor “Z”. Doskonałym przykładem tego był mecz z 2005 roku. Wówczas obie ekipy spotkały się na europejskich boiskach ponownie. Tym razem w Lidze Mistrzów. Kibice zgromadzeni na Anfield przywitali sympatyków i piłkarzy Starej Damy kartoniadą, na której widniał napis “amicizia”, co po włosku oznacza po prostu “przyjaźń”. Ofiary tragedii uczczono również minutą ciszy.
Dla wielu kibiców z Półwyspu Apenińskiego był to zdecydowanie zbyt mały gest. Podczas prezentowania oprawy fani Juventusu odwrócili się plecami do boiska i pokazali w stronę sympatyków The Reds ręce z wyciągniętym środkowym palcem. Poza tym pojawiły się w mediach pogłoski, iż Włosi będą szukali zemsty podczas kolejnego spotkania, które tym razem rozegrane miało zostać w Turynie na Stadionie Delle Alpi. Wówczas głos ponownie zabrał Zbigniew Boniek, który doskonale pamiętał dantejskie sceny z 1985 roku.
– Trzeba skoncentrować się na piłce. Dwa zaprzyjaźnione kluby spotkają się, a kibice mogą mieć swoje własne zdanie. Nie można oczekiwać znaków przebaczenia od ludzi którzy ucierpieli, lub wciąż cierpią, gdyż to nic nie zmieni – mówił w 2005 roku były piłkarz Juventusu.
Pamięć o wydarzeniach z 29 maja 1985 roku żywa jest również poza Włochami. W tym roku przypomniał o niej m.in. polski raper Ryszard Andrzejewski, który znany jest lepiej jako Peja. W mediach społecznościowych zamieścił wpis opisujący tragedię na Heysel w Brukseli. Przypomniał również, iż do wydarzeń z finału Pucharu Mistrzów nawiązał w jednym ze swoich kawałków. Chodzi o utwór pt. “R-A-P (Umiem w linijki)”, który można znaleźć na płycie “Black Album”.
Jaka przyszłość czeka Juventus? Allegri chce zatrzymać Milika, Szczęsny może odejść