W czwartek na światło dzienne wyszła informacja o pozytywnym teście antydopingowym Igi Świątek. Polka o tym, iż w jej organizmie wykryto niedozwoloną substancję trimetazydynę dowiedziała się we wrześniu i gwałtownie podjęła odpowiednie kroki, aby wyjaśnić całą sprawę. Na szczęście przedstawiła klarowne oraz wiarygodne zeznania, a wykryte stężenie środka było "historycznie niskie", dzięki czemu od ITIA otrzymała karę miesięcznego zawieszenia.
REKLAMA
Zobacz wideo Podolski przekroczył granice żenady? Kosecki: Są rzeczy, o których nie wiemy
To nie koniec problemów Świątek. Przemówił dyrektor WADA: "Istnieje problem"
To jednak nie koniec całej sprawy i potencjalnych kłopotów, albowiem teraz sprawą musi się zająć WADA - Światowa Organizacja Antydopingowa - która interweniowała już w przypadku Jannika Sinnera. Najlepszy tenisista świata podobne problemy przeżywał w sierpniu i mimo iż ITIA oczyściła go z zarzutów, WADA odwołała się od tej decyzji i zażądała zawieszenia Sinnera w prawach zawodnika tenisa na okres od roku do dwóch lat. Cała sprawa rozstrzygnie się w Trybunale Arbitrażowym ds. Sportu na początku 2025 roku. Podobny przypadek może czekać Igę Świątek.
Oliver Niggli, dyrektor WADA, w wywiadzie dla L'Equipe opowiedział o przypadkach obu czołowych tenisistów, sugerując, iż mogą być ofiarami udoskonalonej technologii, ponieważ w ich organizmach wykryto śladowe ilości zakazanych substancji.
- w tej chwili istnieje problem zanieczyszczenia. Nie ma więcej (oszustów dopingujących) niż kiedyś, ale laboratoria są bardziej skuteczne w wykrywaniu nieskończenie małych ilości substancji dopingujących. Będziemy musieli przeprowadzić debatę, aby zrozumieć, jak zarządzać tą sytuacją - powiedział Niggli.
- Znalezione ilości są tak małe, iż możliwe jest skażenie poprzez wykonywanie choćby błahych czynności. Rozumiem opinię publiczną, która uważa, iż jesteśmy naiwni i wierzymy we wszystko. Ale rzeczywistość jest inna. Problem istnieje. Gdybyśmy chcieli uprościć nasze życie, moglibyśmy narzucić nowe progi i nie znajdować wszystkich tych przypadków. Ale prawdziwe pytanie brzmi: czy jesteśmy gotowi zaakceptować mikrodawkowanie? Gdzie powinniśmy się zatrzymać? - zastanawia się dyrektor WADA.