Dyrektor WADA przemówił w sprawie Świątek. Jasno i klarownie

3 tygodni temu
Zdjęcie: Fot. Aleksandra Szmigiel / REUTERS


Międzynarodowa Agencja ds. Integralności Tenisa uznała, iż Iga Świątek nie ponosi winy za dostanie się do jej organizmu zakazanej substancji trimetazydyny, ale to nie koniec śledztwa ws. polskiej tenisistki. Sprawą zajmie się jeszcze WADA - Światowa Agencja Antydopingowa. Głos w wywiadzie dla "L'Equipe" zabrał Oliver Niggli, dyrektor tej organizacji.
W czwartek na światło dzienne wyszła informacja o pozytywnym teście antydopingowym Igi Świątek. Polka o tym, iż w jej organizmie wykryto niedozwoloną substancję trimetazydynę dowiedziała się we wrześniu i gwałtownie podjęła odpowiednie kroki, aby wyjaśnić całą sprawę. Na szczęście przedstawiła klarowne oraz wiarygodne zeznania, a wykryte stężenie środka było "historycznie niskie", dzięki czemu od ITIA otrzymała karę miesięcznego zawieszenia.


REKLAMA


Zobacz wideo Podolski przekroczył granice żenady? Kosecki: Są rzeczy, o których nie wiemy


To nie koniec problemów Świątek. Przemówił dyrektor WADA: "Istnieje problem"
To jednak nie koniec całej sprawy i potencjalnych kłopotów, albowiem teraz sprawą musi się zająć WADA - Światowa Organizacja Antydopingowa - która interweniowała już w przypadku Jannika Sinnera. Najlepszy tenisista świata podobne problemy przeżywał w sierpniu i mimo iż ITIA oczyściła go z zarzutów, WADA odwołała się od tej decyzji i zażądała zawieszenia Sinnera w prawach zawodnika tenisa na okres od roku do dwóch lat. Cała sprawa rozstrzygnie się w Trybunale Arbitrażowym ds. Sportu na początku 2025 roku. Podobny przypadek może czekać Igę Świątek.


Oliver Niggli, dyrektor WADA, w wywiadzie dla L'Equipe opowiedział o przypadkach obu czołowych tenisistów, sugerując, iż mogą być ofiarami udoskonalonej technologii, ponieważ w ich organizmach wykryto śladowe ilości zakazanych substancji.
- w tej chwili istnieje problem zanieczyszczenia. Nie ma więcej (oszustów dopingujących) niż kiedyś, ale laboratoria są bardziej skuteczne w wykrywaniu nieskończenie małych ilości substancji dopingujących. Będziemy musieli przeprowadzić debatę, aby zrozumieć, jak zarządzać tą sytuacją - powiedział Niggli.


- Znalezione ilości są tak małe, iż możliwe jest skażenie poprzez wykonywanie choćby błahych czynności. Rozumiem opinię publiczną, która uważa, iż jesteśmy naiwni i wierzymy we wszystko. Ale rzeczywistość jest inna. Problem istnieje. Gdybyśmy chcieli uprościć nasze życie, moglibyśmy narzucić nowe progi i nie znajdować wszystkich tych przypadków. Ale prawdziwe pytanie brzmi: czy jesteśmy gotowi zaakceptować mikrodawkowanie? Gdzie powinniśmy się zatrzymać? - zastanawia się dyrektor WADA.
Idź do oryginalnego materiału