Dwa gole w meczu Jagiellonii z Legią! Wielkie emocje w hicie Ekstraklasy

3 godzin temu
Zdjęcie: screen Canal+Sport


Dwie różne połowy i wynik końcowy 1:1 - tak wyglądał hit 11. kolejki Ekstraklasy. Przed przerwą to Jagiellonia całkowicie dominowała i mogła żałować, iż prowadziła tylko 1:0 po trafieniu Jesusa Imaza. Po zmianie stron to Legia kontrolowała wydarzenia na boisku przy ul. Słonecznej, korzystając ze zmęczenia rywala, który wiele pracy włożył w pierwszą połowę. Ostatecznie mistrzowie Polski byli choćby blisko porażki. Uratował ich bramkarz Sławomir Abramowicz.
"Bohaterowie z czwartku" - tak można było nazwać niedzielny hit 11. kolejki Ekstraklasy, albowiem tego dnia Jagiellonia Białystok i Legia Warszawa sprawiły bardzo przyjemne niespodzianki, pokonując wyżej notowanych rywali na inauguracje zmagań w Lidze Konferencji - kolejno: FC Kopenhaga oraz Real Betis. W lidze mierzyli się, aby zmniejszyć dystans do liderującego Lecha Poznań, który niespodziewanie przegrał z Motorem Lublin 1:2. To było głównie zadanie dla Legii, której strata wynosiła aż 10 punktów.


REKLAMA


Zobacz wideo Ultrasi Legii Warszawa w akcji! Europejski poziom


Legia zdominowana. Gol był kwestią czasu
Już w pierwszych kilku minutach gospodarze mieli dwie kapitalne sytuacje, aby otworzyć wynik spotkania. Najpierw strzał Afimico Pululu obronił Kacper Tobiasz, a chwilę później sporo miejsca miał Darko Czurlinow, ale minimalnie pomylił się, uderzając tuż obok słupka. Niestety pierwszy kwadrans kończył się fatalnie dla mistrzów Polski. Boisko z powodu kontuzji musiał opuścić Mateusz Skrzypczak. Dla środkowego obrońcy był to ogromny dramat, albowiem od poniedziałku miał wziąć udział w zgrupowaniu reprezentacji Polski. Z murawy schodził zapłakany. Zmartwiony był także Tymoteusz Puchacz - przyjaciel Skrzypczaka - który oglądał to spotkanie z trybun.


Przewaga mistrzów Polski rosła. Lepiej radzili sobie w pressingu i w grze piłką, gdy to Legia wysoko wychodziła na połowę rywala. Brakowało cierpliwości oraz znalezienia partnera w dogodnej pozycji przed bramką, bo miejsca mieli zaskakująco sporo. Złe decyzje podejmował zwłaszcza Jesus Imaz, który psuł wiele okazji do kontry, ale w najważniejszym momencie wykazał się zimną krwią. Hiszpan wykorzystał kapitalne podanie Michala Sacka, choć cała akcja bramkowa rozpoczęła się od fatalnego wybicia Kacpra Tobiasza. Jagiellonia zasłużenie objęła prowadzenie i z takim wynikiem schodziła na przerwę.


Druga połowa pod dyktando Legii. Zasłużone wyrównanie
Efektownie rozpoczęła się także druga połowa. Blisko trafienia były obie drużyny. Najpierw Radovan Pankov trafił w słupek po strzale głową, a po stałym fragmencie odpowiedział też Jesus Imaz. Jego zatrzymał Kacper Tobiasz.
Po zmianie stron podopieczni Goncalo Feio zaczęli dominować na boisku, częściej przebywali na połowie rywali. Wydawało się, iż gospodarze zaczynają odczuwać negatywne skutki bardzo intensywnej pierwszej połowy. Przebiegli w niej aż 62 km.


Przewaga gości została udokumentowana w 67. minucie. Kacper Chodyna idealnie obsłużył Marca Guala, a były napastnik Jagiellonii musiał tylko dołożyć nogę do pustej bramki. Hiszpan strzelił swojego drugiego gola w tym sezonie, pokazując, iż w Białymstoku, gdzie zdobywał koronę króla strzelców, czuje się doskonale.


Po wyrównaniu wciąż gorąco było pod bramką Sławomira Abramowicza. W pewnym momencie uratował go choćby słupek i to po nieporozumieniu swoich defensorów - obaj próbowali wybić piłkę sprzed bramki. Golkiper Jagiellonii miał coraz więcej pracy. Zatrzymywał celne uderzenia Chodyny, Guala czy Morishity, stając się bohaterem swojego zespołu.
Mistrzowie Polski przetrwali, bo tak trzeba powiedzieć o końcówce spotkania i udało im się zremisować 1:1. To wynik, który z pewnością nie zadowala żadnej ze stron, choć większą krzywdę wyrządza Legii, która wciąż ma sporą stratę do czołówki.
Idź do oryginalnego materiału