To było naprawdę pasjonujące otwarcie 82. Tour de Pologne. Na liście startowej nie zabrakło gwiazd, przede wszystkim polskich. Rafał Majka jest liderem UAE Team Emirates podczas tegorocznego TdP. Ostatniego zresztą w jego karierze, którą zakończy wraz z końcem bieżącego roku. Akurat pierwszy etap nie był skrojony pod niego. Majka świetnie radzi sobie przede wszystkim w górach, a między Wrocławiem a Legnicą próżno ich szukać. O wiele bardziej podobać mogło się sprinterom, stąd m.in. zwycięstwo Holendra Olava Kooija, który zaatakował dosłownie na ostatnich metrach.
REKLAMA
Zobacz wideo Tadej Pogacar na Tour de France
Gdzie kolarstwo, tam i kraksy
Niestety gdzie wielkie emocje, tam również kraksy. Szczególnie dwie z nich zapadły w pamięć. Pierwsza zdarzyła się na ok. 40. kilometrze. Kilkudziesięciu kolarzy runęło na ziemię na zakręcie. Wyglądało to poważnie. Druga to już sama końcówka etapu w Legnicy. Do mety zostało raptem 1,5 kilometra, gdy kilkunastu zawodników wylądowało na asfalcie lub trawniku.
Polak tłumaczy oba zajścia. Pogoda i ludzki błąd
Obie kraksy z bliska obserwował, choć na szczęście tylko obserwował, reprezentant Polski Paweł Bernas. W rozmowie z Eurosportem kolarz ujawnił, dlaczego do tego wszystkiego w ogóle doszło. Pierwsza kraksa została spowodowana przez mokrą nawierzchnię. - To była wielka kraksa na śliskim zakręcie, na chyba 40. kilometrze, tam wywaliło się z pięćdziesiąt osób. Ktoś najechał na środkową linię, ci co dojeżdżali, zaczęli hamować, ale też było ślisko. Nie mieli jak dohamować i poszedł efekt domina - ocenił Polak.
Druga z kolei to efekt błędnego manewru jednego z zawodników. - Lewa strona się otworzyła, i wtedy po prawej stronie, co jest ciekawe, bo generalnie otworzyło się z lewej strony i można pomyśleć, iż prawa się zluzuje. Ale wtedy ktoś zaczął schodzić z lewej, przymknął prawą i wtedy poszło domino, a kolarze się wyłożyli. Nic przyjemnego na pewno - podsumował Bernas.