Dramat Świątek w WTA Finals. Było 4:5 w drugim secie i zaczął się koszmar

2 godzin temu
Iga Świątek przegrała z Amandą Anisimową 7:6 (3), 4:6, 2:6 w ostatnim meczu grupowym WTA Finals! To oznacza, iż Polka nie awansuje do półfinału imprezy w Rijadzie. Spotkanie stało na wysokim poziomie, ale Świątek nie zatrzymała rozpędzającej się rywalki.
W poprzednich dniach Iga Świątek pokonała w Turnieju Mistrzyń Madison Keys 6:1, 6:2 oraz przegrała z Jeleną Rybakiną 6:3, 1:6, 0:6. Z kolei Amanda Anisimowa nie dała rady Rybakinie 3:6, 1:6, ale ograła Keys 4:6, 6:3, 6:2. W ostatniej kolejce reprezentantka Kazachstanu była już pewna awansu do półfinału i to z pierwszego miejsca w grupie, a o drugą pozycję rywalizowały bezpośrednio Świątek i Anisimowa.

REKLAMA







Zobacz wideo Jak Iga Świątek! Englert, Daniec, Strasburger i wiele innych gwiazd błyszczy na korcie



Zacięty set trwał aż 65 minut
Początek środowego pojedynku Polki z Amerykanką był wyrównany. Anisimowa zaczęła bardzo agresywnie. - Widać, jak jest nastawiona do gry - zauważyła komentująca w Canal+ Sport Klaudia Jans-Ignacik. Jej mocne bekhendy stanowiły poważne zagrożenie dla Świątek. Nasza tenisistka musiała choćby bronić break pointa, ale świetnie się uratowała serwisem.
Czytaj także: Oto, co planują Rosjanie
W kolejnych minutach obie zawodniczki na tyle dobrze serwowały, iż returnująca znajdowała się defensywie, nie była w stanie przejąć inicjatywy. - Trwa siłowanie się, która zdominuje mecz - podkreślił komentator Żelisław Żyżyński. Obie tenisistki pozostawały bardzo skoncentrowane i czekały na moment, by zaatakować (2:2).


Po chwili było już 4:4, bo żadna z tenisistek nie chciała odpuszczać. Pilnowały swoich podań, czuć było, jak ważne to spotkanie, o jak wielką stawkę. - W hali odczuwamy to napięcie, jakie jest na korcie. Państwo pewnie też przed telewizorami - wskazał Żyżyński.



W dziewiątym gemie Świątek znów musiała wychodzić z opałów. Dwa kapitalne winnery Anisimowej z returnu i doczekała się szansy na przełamanie. Polce jednak dalej pomagał serwis - mocny, w okolicach 180 km/h, innym razem na ciało albo as. Na koniec popisała się dobrym wolejem, zrobiło się 5:5.


Ostatecznie doszło do tie-breaka, którego Iga Świątek rozegrała po mistrzowsku. Była jeszcze bardziej skupiona, praktycznie bezbłędna. Najpierw w stylu rywalki zaatakowała z returnu po prostej, potem znów zmusiła Amerykankę do obrony po serwisie, a ta wyrzuciła na aut. - Dobry sposób returnowania, Iga nie czeka aż piłka doleci, ale sama do niej rusza - oceniła Jans-Ignacik. Po chwili Świątek wygrała bardzo ważnego seta 7:6(3) po 65 minutach zaciętej walki.
Obu zawodniczkom, a zwłaszcza naszej tenisistce, nie pomagali polscy kibice, którzy tłumnie zjawili się w hali w Rijadzie. Ich okrzyki mogły zdekoncentrować Świątek, ten sposób wsparcie w tenisie nigdy nie pomaga - np. gdy tenisistka przygotowuje się do serwisu, a fani krzyczą "Jedziesz Iga". Komentatorzy byli zdziwieni, iż jeden z kibiców nie został wyproszony.
Anisimowa górą
Drugi set mógł zacząć się świetnie dla Igi Świątek, która w trzecim gemie miała aż trzy szanse na przełamanie Amandy Anisimowej. Amerykanka uratowała się wówczas serwisem, do tego grała bardzo ryzykownie, ale skutecznie. Efektownym kończącym bekhendem wyszła na 2:1. Anisimowa próbowała się pobudzić, stąd częściej wykonywała gesty irytacji, raz krzyknęła głośno w kierunku swojego teamu.



Spotkanie pozostawało wyrównane, żadna z nich nie chciała dać się przełamać i zrobiło się 4:4. Obie zawodniczki dobrze w tym meczu serwowały, utrzymywały wysoki poziom koncentracji, choćby przez moment nie zamierzały oddać pola rywalce. Aż w końcu przyszedł gem serwisowy Świątek przy stanie 4:5. Anisimowa nie zwalniała ręki, posłała kolejny agresywny return, po chwili pojawiła się dla niej pierwsza w tym secie szansa na przełamanie, którą wykorzystała. A, iż przy okazji była to piłka setowa, nastąpił remis 1:1.
Świątek odpada
W trzecim secie Anisimowa szła za ciosem. Grała coraz mocniej, a jednocześnie wszystko trafiała. Świątek obroniła pięć break pointów, ale w końcu nie dała rady. Napór ze strony rywalki był zbyt wielki, Polka popełniła podwójny błąd serwisowy i przegrywała już 1:4.
W siódmym gemie Polka zaryzykowała. Kapitalnie returnowała, miała szansę na odrobienie straty, ale Amerykanka samymi serwisami bardzo sobie pomogła. A po chwili raz jeszcze przełamała Igę Świątek i wygrała partię 6:2. Morderczy mecz trwał aż dwie godziny i 37 minut.
Ta przegrana oznacza, iż Iga Świątek nie wyjdzie z grupy i nie awansuje do półfinału turnieju WTA Finals. Z pierwszego miejsca wychodzi Jelena Rybakina, a z drugiego Amanda Anisimowa. Nie wiadomo jeszcze, z kim zmierzą się w walce o finał. W drugiej grupie w grze są nadal: Aryna Sabalenka, Jessika Pegula oraz Coco Gauff. Jasmine Paolini straciła już szanse na przejście do fazy półfinałowej. W czwartek w ostatniej kolejce Sabalenka zmierzy się z Gauff, a Pegula z Paolini.
Idź do oryginalnego materiału