Wydawało się, iż Hubert Hurkacz tupnie wreszcie nogą i w finale w Genewie powie "dość" kolejnym tzw. pięknym porażkom oraz wizerunkowi grzecznego chłopca, który nie potrafi dobić faworyta w zaciętym meczu. Ale w kluczowym momencie trzeciego seta pośpieszył się, posyłając piłkę w siatkę, a utytułowany Novak Djoković takiej szansy nie zmarnował.
REKLAMA
Zobacz wideo Jakub Kosecki o kryzysie psychicznym Igi Świątek: Ta sytuacja weszła jej mocno do głowy
Hurkacz wysuwał i chował pazur. Djoković poczuł krew
Organizatorzy turnieju w Genewie dostali wielki dar od losu. W imprezach o randzie 250 - najniższej w tourze ATP - zwykle nie ma co marzyć o tak mocnej obsadzie. Zwłaszcza gdy zawody realizowane są tuż przed zmaganiami wielkoszlemowymi. Ale teraz to właśnie ten fakt pomógł Szwajcarom. Bo zarówno Djoković, jak i Hurkacz mają za sobą trudne miesiące i bardzo potrzebowali złapać rytm przed Roland Garros. Temu drugiemu pewnie choćby nie przeszło przez myśl, iż dzięki temu występowi będzie tak blisko zapisania się w historii. Dla niego i jego kibiców - skończyło się tylko na szansie, która nie została wykorzystana.
Będący teraz 31. rakietą świata Polak nigdy nie krył, iż to Szwajcar Roger Federer z graczy "Wielkiej Trójki" był w dzieciństwie jego największym idolem. Ale też jako zawodowy tenisista nieraz dawał wyraz uznaniu dla długowieczności i determinacji Djokovicia. Dwa lata temu poparł też jego inicjatywę - założenie Professional Tennis Players Association (PTPA), które ściera się w sprawach dotyczących zawodników z kluczowymi organizacjami tenisowymi.
Choć więc poza kortem darzą się wielką sympatią i szacunkiem, to na korcie ten ostatni był dotychczas bezlitosny dla młodszego o 10 lat wrocławianiana. Owszem, stoczyli kilka bardzo efektownych pojedynków, ale w kluczowych momentach gracz z Belgradu zachowywał stalowe nerwy, a Hurkaczowi zdarzyło się "zagotować". I tym sposobem dotychczasowy bilans wynosił 7-0 dla legendy, a Polakowi na pocieszenie pozostało kilka tzw. pięknych porażek.
W sobotę w Genewie role się nieraz się odwracały. To Polak nieraz skutecznie wychodził z opresji i zachowywał chłodną głowę. Kiedy Djoković wywierał presję w gemach serwisowych rywala, to ten jak maszyna korzystał ze swojego wielkiego atutu, czyli podania. A faworytowi pozostawał wtedy uśmiech bezsilności oraz frustracja po własnych błędach. To po stronie Hurkacza były cierpliwość i regularność. A Serbowi właśnie w kluczowym momencie pierwszego seta przydarzyła się kosztowna wpadka - zakończył ją podwójnym błędem serwisowym.
Znawcy tenisa wiedzą, iż charakternego gracza z Bałkanów nigdy nie można skreślać przed końcem meczu. Zbyt wiele razy już widzieli, jak wracał na korcie z tenisowych zaświatów. W sobotę też wydawało się w pewnym momencie, iż tak może być. Końcówkę drugiej partii rozegrał bowiem popisowo, korzystając ze słabszej chwili po stronie 28-latka z Wrocławia. Na początku decydującego seta Djoković - dosłownie - zaserwował powtórkę z ostatnich minut pierwszej odsłony (podwójny błąd) i stracił podanie. A jego pech polegał na tym, iż i Hurkacz znów wysunął pazur i wydawało się, iż nie zamierza zmarnować wielkiej szansy, nadrabiając błędy przeszłości. Tyle iż Djoković już poczuł krew i najpierw odrobił stratę przełamania, doprowadzając do stanu 4:4, a zaraz potem wyszedł na prowadzenie. A w tie-breaku postawił kropkę nad i.
Hurkacz nie zaprzeczył logice. 143 to nie 12. Przepowiednia ojca Djokovicia się sprawdziła
Przed tym meczem matematyka wydawała się być bezlitosna dla Polaka. Występował w finale po raz 12., a Djoković po raz 143. Serb walczył o 100. tytuł (więcej u singlistów mają tylko Federer i Jimmy Connors - odpowiednio - 103 i 109), a on o dziewiąty. Wydawało się też, iż na niekorzyść Hurkacza wpływa to, iż trafili na siebie dopiero w finale. Bo wiadomo, iż zadziorny "Nole" - choćby jeżeli nie jest w pełni formy - to w trakcie turnieju rozkręca się, stając się bardzo trudnym do zatrzymania. Pokazał to też w Genewie.
Tym samym Hurkacz wciąż nie skompletował zwycięstwa nad całą "Wielką Trójką", choć wydawało się, iż miał na to teraz dużą szansę. Zarówno z Federerem, jak i z Rafaelem Nadalem mierzył się, gdy ci byli dalecy od najlepszej formy. Szwajcara pokonał w ćwierćfinale Wimbledonu 2021, a Hiszpana w poprzednim sezonie w drugiej rundzie w Rzymie. Djoković też nie jest w szczytowej dyspozycji, ale był znacznie większym zagrożeniem niż przez cały czas i Federer, gdy Polak ich eliminował.
Bilans Huberta Hurkacza w meczach z "Wielką Trójką"
HH - Roger Federer 1-1
HH - Rafael przez cały czas 1-0
HH - Novak Djoković 0-8
pozostało jeszcze jeden element wspólny zwycięstw Hurkacza nad Federerem i Nadalem - pokonał ich w ich ostatnich sezonach zawodowej gry. W przypadku Szwajcara był to choćby jego ostatni mecz o stawkę. Czy w tej chwili obserwujemy ostatni sezon Djokovicia? Z jednej strony już od ubiegłego roku widać, iż ma coraz większe kłopoty zdrowotne i nie jest w stanie utrzymywać wysokiej formy przez długi czas. Poprzedni sezon był pierwszym w jego zawodowej karierze, w którym wygrał zaledwie jeden turniej. Ale też nie był to turniej przypadkowy - 38-latek marzył, by zdobyć olimpijskie złoto i dopiął swego w sierpniu na paryskiej "mączce".
Ojciec tenisowego kosmity - Srdjan Djoković - już od dłuższego czasu namawiał go, by w ubiegłym roku skończył z profesjonalną rywalizacją, ale nic nie wskórał.
- Odpowiedział: "Tato, pozwól mi robić to, na czym się znam najlepiej i co kocham. Nie wiem, jak długo jeszcze będzie grał. Nie chcę o tym rozmawiać i go złościć. Prawdopodobnie wygra jeszcze coś przed końcem kariery - zaznaczył kilka miesięcy temu w wywiadzie dla serbskiego dziennika "Danas" Djoković senior. W sobotę jego przepowiednia się ziściła.
Kolejne przerwy, bardzo szybkie pożegnania z rywalizacją w Monte Carlo i Madrycie (przegrał w drugiej rundzie z - odpowiednio - Alejandro Tabilo i Matteo Arnaldim) oraz wycofanie się z turnieju w Rzymie sprawiły, iż temat przybliżania się przejścia przez Djokovicia na emeryturę znów przybrał na sile. W maju jednak cytowany przez serwis informacyjny GB News Thierry Guibert - CEO Lacoste, jednego z głównych sponsorów tenisisty - przekazał, iż Serb zamierza grać jeszcze aż do igrzysk w Los Angeles w 2028 roku.
Wygrana nad Hurkaczem to znak, iż jak na razie o przyśpieszeniu emerytury nie ma co myśleć.
Wydaje się, iż finał w Genewie to świetny scenariusz dla Hurkacza tuż przed rozpoczęciem Roland Garros. Choć może się tu pojawić też pewne "ale". Owszem, złapał pożądany rytm i nabrał pewności, ale pytanie, czy nie zapłaci w Paryżu ceny za długie granie tuż przed rozpoczęciem zmagań wielkoszlemowych, w których singliści rywalizują do trzech wygranych setów. W 2019 roku tuż przed występem w US Open startował w Winston-Salem i wygrał, ale potem w Nowym Jorku podmęczony odpadł już w pierwszej rundzie.
Odkąd Hurkacz wrócił do gry po ubiegłorocznej kontuzji kolana, to można było dostrzec u niego nieraz problemy wynikające z braku sił, gdy rozgrywał kilka meczów w jednym turnieju. Teraz dodatkowo w stolicy Francji trafił na otwarcie na rewelacyjnego Joao Fonsecę. Kibicom 28-latka pozostaje mieć nadzieję, iż to 18-letni Brazylijczyk będzie teraz żałował, iż Polak zagrał w Genewie, a nie ten ostatni.