Dawno nic tak nie podzieliło świata tenisa. "Pokazówka" z udziałem Świątek

3 miesięcy temu
Tenisowi tradycjonaliści liczyli, iż skończy się na jednorazowym, nieudanym eksperymencie. Przestali się jednak łudzić, bo nowa formuła miksta na US Open, w której wzięła udział Iga Świątek, okazała się gigantycznym sukcesem. Wciąż obok zachwytów słychać głosy protestujących, którzy twierdzą, iż dla pieniędzy rywalizację wielkoszlemową zmieniono w "pokazówkę".
Iga Świątek była blisko, by w nieco ponad miesiąc wywalczyć dwa tytuły wielkoszlemowe. O ile walka w Wimbledonie zajęła jej tradycyjnie dwa tygodnie, to mistrzynią miksta w US Open mogła zostać w dwa dni. Skończyła na finale, ale według ekspertów organizatorzy innych turniejów tej rangi mogą zdecydować się na ten sam rewolucyjny ruch, co szefowie US Open.


REKLAMA


"Absolutny absurd" wypalił. "Z takimi zawodnikami ludzie by przyszli choćby na zawody w rzutkach"
- Jestem sceptycznie nastawiony. To absurdalne. To trochę nieudolna próba uatrakcyjnienia turnieju. Dla mnie to droga w jedną stronę - za rok lub dwa uznają, iż to nie bardzo wypaliło, nie przyniosło oczekiwanej oglądalności i mikst jako taki zlikwidują - mówił mi na początku marca redaktor naczelny "Tenisklubu" Adam Romer.
Pytałam wtedy ekspertów, co sądzą o zapowiedzianej przez organizatorów US Open wielkiej zmianie dotyczącej gry mieszanej. Teraz jesteśmy po inauguracyjnej nowej wersji tej konkurencji, którą - zgodnie z planem pomysłodawców - zdominowali topowi singliści zaczynający w tej chwili zmagania indywidualne.
Najlepsi okazali się broniący tytułu Włosi Sara Errani i Andrea Vavassori, którzy pokonali Świątek i Norwega Caspera Ruuda 3:6, 7:5, 6-10. Teoretycznie można byłoby to uznać za sukces protestujących, bo wygrała jedyna w 16-zespołowej stawce para specjalizująca się w grze podwójnej. Ale wystarczył rzut oka na trybuny już podczas pierwszych meczów, by wiedzieć, iż organizatorzy dopięli swego.
Mogący pomieścić ponad 23 tys. widzów kort centralny i drugi co do wielkości Louis Armstrong Stadium (14. tys. miejsc), na którym rozgrywano jednocześnie mecze pierwszego dnia rywalizacji, w dużym stopniu się zapełniły.
- Myślę, iż przez dwa dni sprzedali tyle biletów, iż spokojnie wystarczyło na pulę nagród mikście. I to jest odpowiedź na pytanie, czy pomysł wypalił. Wydaje mi się, iż Amerykanie w takich kategoriach myślą. Po co mają robić imprezę, której nikt nie ogląda? Bo umówmy się, zainteresowanie tradycyjnym mikstem jest mizerne. To nie jest kwestia tego, czy pochwalam, czy potępiam ten pomysł. Oceniam fakty. Tu po prostu rządzi pieniądz - zaznacza Romer.


Organizatorzy dla zbudowania atrakcyjności miksta wprowadzili nową formułę, w której bazowano na największych gwiazdach singla, proponując kibicom atrakcyjne ceny biletów (42 dolary). A same gwiazdy przyciągnięto zwiększoną pulą nagród (zwycięzcy zgarnęli milion zamiast 200 tys. dol), skróconymi meczami, dwudniowym formatem i nowym terminem (kilka dni przed oficjalnym rozpoczęciem turnieju). Pod tym względem ich pomysł wypalił niemal w stu procentach - ze ścisłej czołówki z udziału zrezygnowała jedynie Coco Gauff. Tuż przed startem wycofali się dodatkowo mający kłopoty zdrowotne Jannik Sinner i Jasmine Paolini, którzy dzień wcześniej grali w finale singla w Cincinnati.
- jeżeli w obsadzie są takie nazwiska, to od początku można było się spodziewać sukcesu frekwencyjnego. Pod tym względem nie zakładałem niczego innego. Z takimi zawodnikami jak Carlos Alcaraz, Novak Djoković czy Iga Świątek i do tego grupą Amerykanów, to choćby jakby zrobili zawody w rzutkach, to ludzie by przyszli. Bo często przychodzą dla nazwisk - mówi Sport.pl Marcin Matkowski.


Matkowski mówi wprost: to "pokazówka". Zieliński oberwał za wpis po finale miksta US Open
Były świetny deblista, finalista w grze mieszanej US Open 2012 i Roland Garros 2015, w marcu brał pod uwagę, iż nowojorski eksperyment nie będzie udany i po roku powróci tradycyjna formuła mikstów. Teraz nastawia się na to, iż obecny wariant będzie kontynuowany, jeżeli tylko taką chęć wyrażą topowi tenisiści. A tego raczej należy się spodziewać, bo wszyscy zgodnie chwalili tę formułę. Wspominali o możliwości dobrej zabawy na korcie połączonej z rywalizacją, ale nie brakuje w środowisku głosów, iż znacznie bardziej niż sam tytuł wielkoszlemowy w mikście mobilizowała ich sowita premia za zwycięstwo.


Matkowski nie zmienia zaś zdania co do swojej głównej oceny całego pomysłu. Bardzo razi go to, iż niemal całkowicie wykluczono specjalistów od gry podwójnej, którzy dotychczas stanowili głównie obsadę mikstów. Połowę stawki wybrano teraz na podstawie łącznego rankingu duetu w singlu, a drugą część na bazie "dzikich kart", z których sporo otrzymali Amerykanie.
- jeżeli blokujesz części zawodnikom start, to moim zdaniem nie można mówić tu o turnieju miksta US Open. Przy obecnej formule dla mnie to była pokazówka. Organizatorzy albo powinni "uwolnić" zmagania mikstowe, albo zrobić drugie, tradycyjne w trakcie turnieju, zachowując obok tego nową formułę, jeżeli im na niej zależy - wskazuje popularny "Matka".
Określenie "turniej pokazowy" padało w ostatnich dniach wielokrotnie. Sięgali po nie gracze specjalizujący się w grze podwójnej, dla których mikst stanowił okazję do zarobku. Użył go w mediach społecznościowych m.in. Jan Zieliński. Dwukrotny mistrz wielkoszlemowy w mikście (Australian Open 2024 i Wimbledon 2024) już kilka miesięcy temu w rozmowie ze Sport.pl - tak jak inni debliści - zarzucał organizatorom US Open bezrefleksyjną pogoń za pieniędzmi.
- To frustrujące. Trudno mi znaleźć tu coś pozytywnego. To totalny brak szacunku do tradycji i historii Wielkiego Szlema. Rozumiem, iż mikst nie jest na tych turniejach konkurencją priorytetową, ale zawsze był ich częścią, częścią ich historii. Teraz jest to pokazówka, w której my - debliści - nie możemy choćby wziąć udziału. Chyba iż zostaniemy obdarowani łaską organizatorów w postaci "dzikiej karty". Rozumiem chęć innowacji, uatrakcyjnienia produktu, przyciąganie osób, ale organizatorzy US Open w tym roku totalnie minęli się z celem i wybrali zły kierunek. Przykro na to patrzeć - zaznaczył finalista Australian Open 2023 w grze podwójnej.


Po nowojorskim mikście nie chciał komentować sprawy, zaznaczając, iż zdania nie zmienił i nie ma nic nowego do dodania. Przy okazji oberwał od niektórych kibiców, którzy jego oddający euforia po zwycięstwie Errani i Vavassoriego wpis w sieci krytykowali za... krytykę Igi Świątek. Włoski duet zapowiedział jeszcze przed turniejem, iż będzie walczył dla wszystkich niedopuszczonych do rywalizacji deblistów i wielu z nich w ostatnich dniach mocno wspierało parę z Italii. Zieliński zrobił po prostu to samo.


Być jak słynni Bryanowie. Polka nie ma złudzeń - nie ma szans na solidarność w tenisowym świecie
W mediach społecznościowych niektórzy kibice wskazywali m.in. iż nieudany występ duetu gospodarzy Madison Keys - Frances Tiafoe nic nie wniósł sportowo. Romer jednak od razu przypomina, iż właśnie dla gwiazd singla i rodaków kibice tak licznie stawili się na trybunach podczas tegorocznego miksta w Nowym Jorku.
- Gdybyśmy w Polsce wystawili parę Świątek - Hubert Hurkacz, to też by były pełne trybuny. W każdym kraju by postawiono na swoich zawodników. jeżeli się zastanowimy, to dlaczego w Nowym Jorku mieliby stawiać na Zielińskiego? Z całym szacunkiem dla jego osiągnięć, ale dla przeciętnego tamtejszego kibica tenisa Janek jest absolutnie anonimowy. I to mimo iż studiował w USA i grał dla tamtejszego uniwersytetu - zwraca uwagę ekspert.


I dodaje wprost - zbudowanie kariery na grze podwójnej i zdobycie dużej popularności to wielka rzadkość.
- Trzeba być np. takimi braćmi Bryanami, którzy wygrali ponad sto turniejów i byli bardzo rozpoznawalni - wskazuje Romer, nawiązując do słynnych amerykańskich bliźniaków.
Nie zgadza się on ze stwierdzeniem, iż tegoroczną rywalizację mikstów można nazwać pokazówką. Ale nie odnosi się do zasad wyłaniania uczestników, a do ich zaangażowania w grę. Fanką nowej nowojorskiej formuły stała się za to Paula Kania-Choduń, która w ostatnich latach kariery skupiała się na deblu.
- Super się to oglądało i dla mnie pomysł bardzo na plus. Czasem może przypominało to pokazówkę, ale ogólnie każdy był w pełni skoncentrowany, by wygrać. Rozumiem ból deblistów, ale musimy sobie zadać pytanie, czy chcemy dbać o tę garstkę deblistów, czy o dobro całego tenisa i zachęcić do niego młodych. Patrząc na całokształt, jestem bardzo za tym formatem - mówi Sport.pl była tenisistka.


Teoretycznie deblistów wesprzeć mogłyby w ich walce gwiazdy singla, których głos ma duże znaczenie. Ale mający za sobą wiele lat w tourze Matkowski i Kania-Choduń nie mają \wątpliwości - na tego typu gesty nie ma co liczyć.
- Szczerze wątpię, by pojawił się taki głos. Chyba iż ze strony zawodników, którzy grają i singla, i debla. Singliści frustrują się, gdy są po kilkugodzinnej orce, a deblista opóźnia im np. skorzystanie z masażysty. Każdy pracuje ciężko, ale nie ma się co czarować - singiel jest dużo bardziej męczący, wymagający i kontuzjogenny. Stąd się bierze właśnie taka pewna niechęć i raczej na solidarność bym nie liczyła - ocenia triumfatorka jednego turnieju WTA w deblu i pięciokrotna finalistka takich zmagań.
Co zrobią pozostałe Szlemy? Czy powstanie tenisowa Liga Mistrzów?
Sama zmiany wprowadzone przez organizatorów US Open uważa za przełomowy moment w historii tenisa. I sądzi, iż w niedalekiej przyszłości w ich ślady pójdą decydenci pozostałych turniejów wielkoszlemowych. Na początku roku pozostanie przy tradycyjnym formacie - przynajmniej na razie - zadeklarowały władze Australian Open. Matkowski uważa, iż ogółem przedstawiciele Szlemów będą prawdopodobnie sondować wśród gwiazd opinie, ale sam nie spodziewa się raczej zmian w formule imprezy w Melbourne także ze względu na jej status "przyjaznej zawodnikom".
- Nie będą chcieli nikogo wykluczyć. Bo nie zawsze pieniądze są najważniejsze - argumentuje.
Za najmocniej trzymający się tradycji wśród turniejów wielkoszlemowych uchodzi Wimbledon, ale zdaniem byłego tenisisty nie tylko z tego powodu wprowadzenie nowej formuły miksta w Londynie wydaje się mało prawdopodobne. Wskazuje, iż organizatorzy nie będą chcieli narażać na zniszczenie trawiastego kortu jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem imprezy. Co sprawia, iż w pierwszej kolejności - według "Matki" - należy zerkać na decyzje przedstawicieli Roland Garros.


Romer wstrzymuje się od typowania przyszłości miksta w pozostałych Szlemach, ale przyznaje, iż w walce o dodatkowy zarobek debliści "mają słabe karty w ręce". I przypomina o brutalnych realiach - żaden organizator nie chce wydawać na zawodników, którzy nie zapewniają zysków. Dodaje też, iż teoretycznie po stronie speców od gry podwójnej może stanąć Międzynarodowa Federacja Tenisa (ITF), która dba o graczy spoza czołówki. To ona forsowała, by np. zwiększyć premie za pierwsze rundy w turniejach wielkoszlemowych.
- Ale ogółem trend jest taki, by budować coś, co ma przynieść jak najwięcej pieniędzy. I pod tym względem interesuje cię tylko czołówka. Chodzi o sprzedaż biletów i przyciąganie sponsorów. Uważam, iż prędzej czy później dojdziemy do czegoś na kształt Ligi Mistrzów, gdzie powiedzmy stu zawodników i sto zawodniczek będzie grało Wielkie Szlemy i np. 10 najważniejszych turniejów WTA i ATP. Może raz na jakiś czas ktoś wskoczy do tej grupy albo dostanie "dziką kartę", ale ogółem wydzieli się elitę. I dokładnie w tym kierunku zmierza teraz mikst - ocenia doświadczony dziennikarz.
O ile jest jasne, iż organizatorzy US Open na pierwszym miejscu mogą stawiać zysk, to formuła "mistrz wielkoszlemowy w dwa dni" odbiera temu tytułowi dotychczasowy prestiż. Tym bardziej kiedy rywalizacja odbywa się przed rozpoczęciem adekwatnej części turnieju, na równi z kwalifikacjami. I tym bardziej gdy jest tak źle zaplanowany jak teraz. Świątek do pierwszego meczu w mikście przystąpiła zaledwie 16 godzin po zakończeniu finału w Cincinnati, a tuż po zwycięstwie śpieszyła się na nocny czarter do Nowego Jorku.
Fakt, ów finał odbywał się nietypowo w poniedziałek, ale takie rzeczy wypadałoby wcześniej sprawdzić, ustalając rozpoczęcie rywalizacji o - co by nie mówić - tytuł wielkoszlemowy. Chyba iż organizatorzy US Open w ten sposób też sygnalizowali, jak sami traktują miksta.
Idź do oryginalnego materiału