Trimetazydyna. Ten nieznany dla większości osób środek już na zawsze zapisał się w pamięci fanów tenisa w Polsce oraz na świecie. To właśnie śladowe ilości tej substancji znaleziono w organizmie Igi Świątek podczas testu antydopingowego wykonanego 12 września w trakcie turnieju WTA w Cincinnati. Sprawa przez niemal całe postępowanie pozostawała w ukryciu. Na światło dzienne wyszła dopiero po wyroku Międzynarodowej Agencji ds. Integralności Tenisa. Polka udowodniła swą niewinność, a zakazany środek dostał się do jej ciała przez zanieczyszczoną melatoninę. I tak jednak została zawieszona na miesiąc.
REKLAMA
Zobacz wideo Doping? "Nie będę nikogo oskarżał, ale...". Szpilka tłumaczy, jak go wrobiono [Sport.pl Fight]
Świątek udowodniła niewinność, ale nie każdemu
Cała sprawa wywołała ogromne emocje. Niektórzy bronili naszej reprezentantki, podkreślając, iż udowodniła brak swej winy, a ilość trimetazydyny była zbyt mała, by mogła tak naprawdę cokolwiek zrobić. Inni, jak np. Nick Kyrgios czy większość ekspertów i byłych zawodników z Rosji, uważają, iż Polkę potraktowano zbyt łagodnie i jest faworyzowana jako czołowa tenisistka świata. Podobnie zresztą jak Jannik Sinner, lider męskiego tenisa, który w bieżącym roku również zmagał się z bliźniaczą sytuacją.
Dawid Celt grzmi ws. przepisów
Wątpliwości co do tego, kto winny jest, a kto winny nie jest, nie ma z kolei Dawid Celt. Trener i kapitan reprezentacji Polski podczas Billie Jean King Cup już wcześniej bronił Świątek. Jednak teraz w podcaście "Break Point" wytoczył jeszcze cięższe działa. Całą sytuację nazwał po prostu absurdem. Dlaczego?
- Iga ma moje pełne wsparcie. Nie dlatego, iż jest moją zawodniczką, iż się z nią znam. Dlatego, iż to wszystko jest absurdalne. Jak możemy badać coś, co nie ma wpływu na poprawę tego, co robisz na korcie? To jest absurd. Zawodowy sportowiec nie jest w stanie funkcjonować bez suplementacji. Nie da się. Taka ilość nie ma wpływu kompletnie na nic, a mimo to sportowcowi może przekreślić karierę. Czy to nie jest absurdalne? - grzmiał Dawid Celt.
Witamina C też zagrożeniem? Nie wiadomo, czy nie będzie miała czegoś jeszcze
Według polskiego szkoleniowca koszmarne jest także działanie samych firm farmaceutycznych. Podkreśla, iż w takiej sytuacji tak naprawdę wszystko może być zanieczyszczone, a sportowcy będą drżeli przed wzięciem czegokolwiek.
- To kolejny absurd, iż niektóre koncerny farmaceutyczne nie mają laboratoriów, by przebadać to, co sami produkują. Niedługo zawodnicy nie będą chcieli brać witaminy C, bo będą się zastanawiać, czy nie jest zanieczyszczona. Oni już są tak ograniczeni w przyjmowaniu leków, iż nie mogą wziąć zwykłego preparatu na zatoki, bo może zostać to potraktowane jako doping - powiedział trener.