- Sytuacja nie jest dla nas łatwa, ale musimy pozostać skupieni. W niedzielę z drużyną rozmawiał prezydent klubu, w poniedziałek głos zabrałem ja. Mamy tylko jedną bramkę przewagi i musimy dokończyć tę robotę - mówił Hansi Flick na poniedziałkowej konferencji prasowej przed meczem z Benficą.
REKLAMA
Zobacz wideo Wojciech Szczęsny powinien zostać w Barcelonie? Kosecki: Będziemy mu bić brawo!
Niemiec odniósł się do wydarzeń, które miały miejsce w sobotę. Wtedy jego drużyna miała zagrać w La Liga z Osasuną, jednak w ostatniej chwili spotkanie zostało odwołane. Wszystko przez nagłą, tragiczną śmierć lekarza Barcelony Carlesa Minarro.
Wstrząsająca sytuacja nie wpłynęła negatywnie na grę drużyny Flicka, która we wtorek broniła jednej bramki zaliczki z pierwszego spotkania. Spotkania, które Barcelona wygrała, mimo iż od 22. minuty grała w osłabieniu po czerwonej kartce dla Pau Cubarsiego.
We wtorek gospodarze od początku udowadniali, iż są zespołem co najmniej o klasę lepszym. Już w 11. minucie bramkę na 1:0 zdobył Raphinha. Brazylijczyk z bliska wbił piłkę do bramki po kapitalnej, indywidualnej akcji i asyście Lamine Yamala.
Kiedy wydawało się, iż bramka Raphinhi będzie początkiem deklasacji Benfiki, goście niespodziewanie wyrównali. Niespełna dwie minuty po golu Brazylijczyka z rzutu rożnego dośrodkował Andreas Schjelderup, a bramkę głową zdobył Nicolas Otamendi.
Ale choćby gol Argentyńczyka nie wybił Barcelony z równowagi. Drużyna Flicka na bramkę rywali odpowiedziała zdecydowanymi atakami i w 27. minucie prowadziła 2:1. Yamal do asysty dołożył bramkę po tym, jak na prawym skrzydle ograł Tomasa Araujo i wykorzystał skrawek miejsca, nie dając szans Anatolijowi Trubinowi na skuteczną interwencję.
I to nie był koniec strzelania w pierwszej połowie, bo w 42. minucie raz jeszcze trafił Raphinha. Brazylijczyk skutecznie wykończył efektowny kontratak Barcelony. Sędziowie początkowo nie uznali gola, uznając, iż skrzydłowy gospodarzy był na spalonym. Po analizie VAR bramka została jednak uznana.
Wysoka wygrana i pewny awans Barcelony
jeżeli coś mogło zirytować Barcelonę przed przerwą, to brak czystego konta i "tylko" trzy zdobyte bramki. Przewaga gospodarzy była bowiem tak duża, iż ich prowadzenie powinno być wyższe. Powinno, ale dwie dobre okazje zmarnował m.in. Robert Lewandowski.
W obu sytuacjach kapitan reprezentacji Polski strzelał z pola karnego Benfiki, jednak za pierwszym razem zrobił to za lekko, a za drugim za mało precyzyjnie. Szczególnie dogodna była druga okazja, kiedy Lewandowski strzelał z 11. metra, jednak zrobił to na siłę i w środek bramki, przez co Trubin odbił piłkę.
Druga połowa była popisem pewności siebie Barcelony. Chociaż ta część gry zaczęła się od nieuznanej bramki Fredrika Aursnesa, to w zdecydowanej większości trwała pod dyktando drużyny Flicka. Barcelona długo utrzymywała się przy piłce, a z trybun co chwilę słyszeliśmy głośne "ole" po każdym podaniu.
W 70. minucie Flick zdecydował się na pierwsze zmiany. To wtedy z boiska zeszli Lewandowski oraz Dani Olmo. Pierwszego zmienił Ferran Torres, drugiego Gavi. Mimo iż w ostatnich minutach Benfica zagrała odważniej i zmusiła Barcelonę do wysiłku, to nie udało się jej drugi raz pokonać Szczęsnego.
Rywalem drużyny Flicka w ćwierćfinale Ligi Mistrzów będzie albo Borussia Dortmund, albo Lille. W pierwszym meczu tych drużyn padł remis 1:1. Już w sobotę Barcelona zagra zaś na wyjeździe z Atletico w hicie La Liga.