Cyrk z nowym kapitanem reprezentacji Polski. Lewandowski mógł nie dowierzać

1 dzień temu
Nowy po Robercie Lewandowskim kapitan kadry Piotr Zieliński oglądał mecz z Finlandią z trybun. Po porażce 1:2 miał obszerny materiał do przemyśleń. Pod jego nieobecność po raz drugi w karierze kadrą próbował dowodzić Jan Bednarek. Było z tym różnie, choć swą najważniejszą interwencję gracz Southampton zanotował akurat poza boiskiem.
Słowo "kapitan" odmieniane było ostatnio w kadrze i w mediach przez wszystkie przypadki. Odważna, nagła, niespodziewana i dla wielu niezrozumiała decyzja, by z tej funkcji odsunąć Roberta Lewandowskiego, była dyskutowana, krytykowana, ale też momentami chwalona. Autor zamieszania, Michał Probierz, jak mantrę powtarzał, iż to dobra i potrzebna decyzja, którą musiał podjąć w tym momencie, czyli dwa dni przed ważnym, wyjazdowym meczem kadry w eliminacjach mistrzostw świata 2026 z Finlandią. Decyzję podejmował prawdopodobnie wiedząc, iż szansa na grę i setny występ nowego kapitana, będzie niewielka.


REKLAMA


Zobacz wideo To dlatego Michał Probierz odebrał opaskę kapitana Robertowi Lewandowskiemu?


Nowy kapitan na trybunach. Lewandowski mógł nie dowierzać
Tak też się stało. Niedzielne nadanie Piotrowi Zielińskiemu opaski, nie przyspieszyło jego rekonwalescencji po kontuzji, nie dodało - niczym w grze komputerowej - kredytów do jego słupka zdrowia i mocy. Na poniedziałkowym treningu 31-letni Zieliński zszedł z boiska dość gwałtownie i we wtorek do meczu nie został choćby zgłoszony. Nowy kapitan kadry zasiadł na trybunach.
Lewandowski, prawdopodobnie przyglądający się tej sekwencji zdarzeń przed telewizorem, musiał jeszcze bardziej zachodzić w głowę: o co tu chodzi?
Opaskę - zgodnie z zasadą, iż przy nieobecności wyznaczonego kapitana, przysługuje ona graczowi z największą liczbą meczów - dostał Jan Bednarek.
Obrońca reprezentacji w Helsinkach rozgrywał 69. mecz w kadrze. Kapitańskie doświadczenie miał niewielkie, jednorazowe. W marcu w meczu z Maltą wyprowadził drużynę na boisko pod nieobecność Lewandowskiego i właśnie gracza Interu.


Kapitan w defensywie i mobilizacja do ataku
We wtorek Bednarka długo na boisku nie było widać i nie było potrzeby, by był bardziej aktywny. Polska pierwsze 10 minut przesiedziała na połowie rywala i miała dwie dobre sytuacje. W kolejnych 10 minutach ta kapitańska, przywódcza funkcja rozłożyła się trochę na całą drużynę - w środku pola zrywał się i przejmował piłkę Sebastian Szymański, na lewej stronie rywali niepokoił Nicola Zalewski, a Karol Świderski mądrze zastawiał piłkę, wywalczając nam kilka rzutów wolnych. O ile o formacji ofensywnej - z pominięciem nieskuteczności - trudno było wtedy powiedzieć coś złego, tak nasze wyprowadzanie piłki spod własnej bramki, kulało. W tej fazie najbardziej doświadczony Bednarek zbytnio kolegom nie pomagał, wyćwiczone schematy gry na jeden kontakt, czy posyłanie dłuższych piłek wzdłuż linii, nie zawsze działały.


W 29. minucie Bednarek miał sporo pracy. Po błędzie Łukasza Skorupskiego i stracie piłki niedaleko bramki nasz bramkarz faulował rywala. Sędzia na początku przewinienia nie odgwizdał, ale zaczęła się analiza VAR. Tu kapitan na zastępstwie zaczął przekonywać arbitra, iż to była czysta sytuacja, a jeżeli ktoś faulował, to rywal. Natomiast powiedzmy sobie szczerze - w sytuacji analizy VAR, rola kapitana specjalnie wielka nie jest. Wszystko i tak rozgrywa się na ekranach arbitrów, więc mówienie o jakiejś presji wywieranej na sędziego jest bezsensowne. Finowie dostali karnego, Polakom pozostało zaakceptować decyzję, a po chwili musieli odrabiać straty. Przegrywali 0:1.
To był taki moment, żeby kapitan dał sygnał do ataku, natchnął i zmobilizował drużynę. Tylko iż łatwiej wejść w tę rolę piłkarzowi ofensywnemu, niż środkowemu obrońcy, więc tu Zieliński czy Lewandowski mieliby większy wachlarz możliwości.
Bednarek zamiast spokoju w defensywie, tuż po golu wniósł lekką nerwowość. W kolejnej akcji Finów, uderzył rywala w walce o piłkę na 40. metrze. Sprokurował rzut wolny, a do tego dostał jeszcze żółtą kartkę. Do końca meczu musiał być uważniejszy. W drugiej połowie miał zdecydowanie więcej pracy, bo gospodarze mocniej nacierali.


Najważniejsza interwencja Bednarka. Może uratował życie
Jednak ani Bednarek, ani żaden z jego kolegów nie przykryli jednak po dość długo lecącym dośrodkowaniu Arttu Hoskonenena, który miał dużo miejsca i trafił w poprzeczkę.
Ani Bednarek, ani jego koledzy, nie nadążyli w 64. minucie za Oliverem Antmanem. Ten podał do wbiegającego w pole karne Benjamina Kallmana i było 0:2.
- Musi Michał Probierz jakoś zareagować - mówił komentujący mecz w TVP Mateusz Borek. Do głowy przychodziła jedna ironiczna myśl - zmienić kapitana? Kapitan na boisku gra z 10 zawodnikami, mecze wygrywa drużyna. Ta w biało-czerwonych koszulkach nie grała bardzo złego spotkania, ale została dwukrotnie skarcona. Sama mimo kilku dobrych sytuacji tylko raz wtoczyła piłkę do bramki rywala. Przy odrobinie szczęścia udało się to Jakubowi Kiwiorowi.
Tuż po strzeleniu gola przez Polaków mecz przerwano. Bednarek zresztą w tej dramatycznej sytuacji miał głowę na karku. Wskazał arbitrowi, iż na trybunach kibic potrzebuje pomocy. Prawdopodobnie usłyszał, co krzyczeli do niego polscy fani. Arbiter zareagował, do nieprzytomnego fana ruszyła pomoc medyczna. Wszystko trwało kilkanaście minut. Piłkarze zeszli do szatni. Abstrahując od sportu, to była najważniejsza interwencja Bednarka, tego dnia. Być może przyczynił się do uratowania czyjegoś życia.


Przeciętny występ
Mecz po dramatycznych wydarzeniach wznowiono. Polacy nacierali, ale w ich akcjach brakowało wykończenia, kropki nad "i", czy też skutecznego egzekutora. W tym momencie najmocniej całą grupą wydawał się dyrygować z ławki rezerwowych Probierz.
Bednarek kończył zawody, z sześcioma wybiciami, dwoma zablokowanymi strzałami, połową wygranych powietrznych pojedynków, czterema długimi piłkami, z czego dwoma celnymi. Kończył też tak jak cała polska reprezentacja ze spuszczonymi głowami i wynikiem 1:2. Bednarek nie był w tym spotkaniu wyróżniającym się graczem, ale było też kilku zawodników, którzy bardziej zawiedli. Czekamy zatem, aż opaską kapitańską zajmie się docelowy jej posiadacz. Ale - jak retorycznie pytał Probierza Lewandowski - czy to coś zmieni?
Idź do oryginalnego materiału