Co za wstyd! Polki największym rozczarowaniem MŚ. To jest niewytłumaczalne

3 godzin temu
Tak źle polskich siatkarek nie oglądało się od dawna. Tak nieprzyjemnych niespodzianek na razie nie funduje swoim kibicom na mistrzostwach świata nikt inny. Przegrane sety z Wietnamkami i Kenijkami - zespołami o wiele słabszymi od Polek - były kompromitujące. A teraz żarty na turnieju w Tajlandii się kończą.
Katarzyna Wenerska tylko ze złością podbiła piłkę, która po ataku ze środka Kenijek spadła w boisko po polskiej stronie. Właśnie skończył się drugi set drugiego meczu Polek na mistrzostwach świata. Wynikiem 15:25.


REKLAMA


Zobacz wideo Polscy siatkarze wrócili do kraju po zwycięstwie w Lidze Narodów!


Nie, nie pomyliliśmy się. Rywalki Polek wykorzystały drugiego z dziesięciu setboli i rozbiły drużynę Stefano Lavariniego. Na twarzach zawodniczek mieszały się żal, rozczarowanie i strach. Strach, dlatego, iż grały tak słabo, iż nie było pewności, iż to koniec. Na szczęście skończyło się tylko na jednej takiej wpadce i zwycięstwie 3:1 (25:17, 15:25, 25:15, 25:14) w całym spotkaniu. Ale ta wygrana i awans do 1/8 finału MŚ, który dzięki niej wywalczyły, miały być oczywiste.
A jednak styl, w jakim to osiągnęły, był trudny do oglądania. Teraz po meczu przez cały czas jest trudny do przetrawienia. Tego, jak fatalnie polski zespół zagrał zwłaszcza w tej nieszczęsnej drugiej partii, jak to się mówi, nie "odzobaczymy".


Koszmar wrócił. Tak na tych MŚ nie rozczarowuje nikt
Były już różne niespodzianki i sensacje w trakcie dwóch dotychczas rozegranych kolejek MŚ w Tajlandii. Brazylijki musiały walczyć w tie-breaku, żeby nie przegrać z Francuzkami. Punkt straciły też Japonki - przeciwko Ukrainkom, jak i Kanadyjki - w meczu z Hiszpankami. Chinki przegrały seta z Meksykankami, a potem jeszcze z Kolumbijkami. Amerykankom nie udało się utrzymać czystego konta przeciwko Argentynkom, skończyło się na czterech setach.
To wszystko nie ma jednak podjazdu do tego, jak ogromnym zaskoczeniem były najpierw męczarnie Polek i przegrany już pierwszy set na tych MŚ przeciwko Wietnamkom, a teraz także przegrana partia - i to w jak katastrofalnym stylu - z Kenijkami. Przykro to pisać, ale Polki to na razie największe rozczarowanie tych mistrzostw.
jeżeli Polki chcą wywalczyć coś więcej na tym turnieju, to takie wpadki jak z dwóch pierwszych meczów absolutnie nie udowadniają, iż miałyby do tego podstawy. Nie takiej postawy spodziewaliśmy się po zespole, którego celem jest zagrożenie najlepszym i walka o historyczne wyniki na wielkich imprezach. Już po meczu otwierającym rywalizację pisaliśmy, iż przegrywanie seta z takimi outsiderami, nie powinno się przydarzyć. A teraz ten koszmar do nas wrócił i to ze zdwojoną siłą.


Lavarini nie wytrzymał. Jego zawodniczki znów dały się zaskoczyć
Z Wietnamkami były chociaż przebłyski. Jakiekolwiek akcje, którymi Polki nawiązywały walkę z o wiele słabszym, ale potrafiącym walczyć i zaskoczyć je rywalem. Tym razem chwilami nie było choćby nawiązania kontaktu z przeciwniczkami. Przegrać seta z Kenijkami do 15 to kompromitująca wpadka.
Stefano Lavarini krzywił się, wywracał oczami, robił dziwne i wręcz śmieszne miny. Był idealnym obrazem tego, jak wyglądałby każdy kibic przyglądający się temu, co wyprawiają Polki. Chwilami chyba choćby nie mógł na to patrzeć. I choć zwykle pozostaje spokojny, a od początku seta próbował nie wybuchnąć, na ostatniej przerwie przed końcem seta, mówił już wściekłym głosem, wręcz krzyczał. Nie wytrzymał, bo i naprawdę trudno przy takiej grze kryć negatywne emocje.
Polki znów dały się zaskoczyć. Kenijki niezwykle dużo broniły, ich dobra postawa w tym elemencie była niespodziewana. W połączeniu z siłą na zagrywce i ryzykownych atakach z pełną mocą dostawaliśmy przeciwko sobie drużynę grającą bezkompromisowo. Afrykanki nie miały nic do stracenia i wykorzystywały rolę underdoga. Ale to nie była siatkówka na najwyższym światowym poziomie, a raczej granie, które pozwalało na korzystanie z błędów rywala i swoich najlepszych stron.
Kenijki wykonały to znakomicie, Polki nie znalazły odpowiedzi. Granym przez nie akcjom brakowało jakości, chwilami jakby zapominały, iż niektóre ataki przeciwniczek da się obronić, a zagrywki przyjąć. To był obraz, którego nigdy nie chcielibyśmy widzieć. W przypadku kadry Stefano Lavariniego przydarza się to na szczęście bardzo rzadko, ale teraz może martwić.


To nie był już tylko wypadek przy pracy. Niewytłumaczalna wpadka
Po meczu z Wietnamkami można było mówić o wypadku przy pracy. W końcu pierwszy mecz, przyzwyczajanie się do warunków w hali i na turnieju. A do tego - co podkreślały Polki - egzotyczny rywal, który zaskakiwał ruchami, których zwykle na boiskach się nie widuje. Bolało, wręcz kłuło w oczy, ale jakoś dało się zaakceptować, iż tym razem mecz Polek, który powinien być spacerkiem, okazał się takim, po którym trudno było skupić się na zwycięstwie i pozytywach.
Niestety, po starciu z Kenijkami jest gorzej. To, co się stało, jest wręcz niewytłumaczalne. Przegrany set był o wiele gorszy od tego z soboty. Jednocześnie przydarzył się tuż po partii, w której Polki może nie zachwycały grą, ale dość spokojnie wykonały zadanie - wygrały seta i dość pewnie objęły prowadzenie. A jednak chwilę później coś nie grało już na tyle, żeby ta ich gra się posypała. Wtedy to Kenijki popełniały wiele błędów, ale po zmianie stron się uspokoiły i zagrały swoje. A to u Polek pojawiły się te same nerwy, które widzieliśmy w meczu otwarcia.
Pozytywy? Chyba tylko to, iż Polki przegrały "tylko" po jednym secie. Bo straty punktów i porażki byłyby już nie do zaakceptowania. Możemy wyróżniać pojedyncze siatkarki - np. Magdalenę Stysiak za 29 punktów z Wietnamkami czy Martynę Czyrniańską za 15 przeciwko Kenijkom, ale to zespół zawodził w tych momentach, które zapamiętamy najbardziej. I najgorzej. Podniesienie się po tak źle zagranym secie można docenić, w tabeli liczą się zwycięstwa i punkty, ale trudno to wszystko pominąć. Nie do końca można nad tymi wpadkami Polek po prostu przejść do tego, co wydarzy się za chwilę.
Polki "medytowały" w pozie z przymrużeniem oka. Teraz żarty się kończą
Choć tego przegranego seta nikt raczej nie będzie próbował tłumaczyć. Może - mimo wszystko - to dobrze? Polki wydają się świadome tego, iż te wpadki nie powinny się przydarzyć. Po zakończeniu spotkania pozowały do grupowego zdjęcia, jakby medytowały. To należy odebrać z przymrużeniem oka. Zażartowały, iż zachowały spokój i w tym meczu w ogóle nie było nerwów.


Nie ma co ukrywać, iż one się pojawiły. Przemilczenie słabego stylu gry i przegranych setów w pierwszej części fazy grupowej MŚ nie byłoby w porządku. Ale pewnie, iż teraz nie warto się tym przejmować, a wyciągnąć z nich kolejną lekcję. I zająć się kolejnymi wyzwaniami. Bo teraz żarty na mistrzostwach w Tajlandii się kończą.
Polki po tych dwóch zwycięstwach zapewniły już sobie awans do 1/8 finału. W środę zagrają z Niemkami, żeby ustalić, z którego miejsca wyjdą z grupy - pierwszego czy drugiego. Zwycięstwo będzie kluczowe, żeby zostać w turnieju jak najdłużej i walczyć o najwyższe cele - a nie ryzykować wcześniejsze odpadnięcie z rywalizacji. To będzie najprawdopodobniej wybór pomiędzy graniem z Włoszkami już w pierwszym etapie fazy play-off albo w ćwierćfinale. Chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, iż wolelibyśmy trafić na niepokonaną od ponad 30 spotkań Italię dopiero w walce o strefę medalową. A i tam Polki będą w trudnej pozycji.
Tak jak przed turniejem wydawało się, iż Niemki to nie ta sama półka co nasza kadra, to warto zauważyć, iż one, także grając z Wietnamkami i Kenijkami, nie straciły na tych MŚ jeszcze seta. Zrobiły to, czego oczekiwaliśmy od polskiej kadry. Bez nie wiadomo jak pięknego stylu, ale liczby się zgadzają - zwłaszcza to zero przy przegranych partiach, gdzie u nas tak boli zapisywana "dwójka".
Lavarini aż odgonił kamerę i mikrofon. Nie chciał, żeby dało się to usłyszeć
Chwilę po gorzkich uśmiechach przy "medytacji" na zdjęciach miny Polek zrobiły się poważne. To przyszło w momencie, gdy wokół siebie w kółku zebrał je Lavarini. Nie wiemy, co mówił, bo gwałtownie odgonił kamerzystę i dźwiękowca, prosząc, żeby nie pokazywać jego przemowy w transmisji.


Możemy jednak zgadywać, iż motywował swoje zawodniczki, mówiąc, iż teraz nadchodzi czas, gdy muszą pokazać już swój pełny potencjał. Wiemy, iż jest o wiele większy niż to, co prezentowały dotychczas. Teraz chcielibyśmy - razem z Lavarinim - zobaczyć to na boisku.
Na świeżo, tuż po meczu, wręcz nie da się skupić na czymś innym niż frustracji po beznadziejnie przegranym secie. W obliczu zwycięstwa on się nie liczy, ale na tę chwilę niewielu kibiców głównie cieszy się z sześciu punktów po dwóch meczach. Ale dobrze. Oby za chwilę nie trzeba było się przejmować stylem gry, wpadkami Polek, tylko właśnie cieszyć ze zwycięstw, choćby jeżeli teraz to bardzo trudne.


Mecz Polek z Niemkami zaplanowano na 15:30 czasu polskiego w środę. Relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.
Idź do oryginalnego materiału