Rok i niecały miesiąc temu, a dokładnie 11 sierpnia 2024 roku, Julia Szeremeta sensacyjnie została wicemistrzynią olimpijską w boksie, przerywając naszą 32-letnią medalową suszę w tej dyscyplinie. Od tamtej pory jej karierze zaczęło się przyglądać o wiele więcej par oczu niż wcześniej. w dodatku wiadomo było, iż w 2025 roku czeka ją kolejna wielka impreza, a mianowicie mistrzostwa świata w Liverpoolu. Ich czas właśnie nadszedł.
REKLAMA
Zobacz wideo Ogromna burza w Widzewie! Trener wezwany na dywanik. "Groteskowa sytuacja"
Szeremeta była faworytką i gwałtownie to potwierdziła
Od czasu srebra olimpijskiego Szeremeta nieraz potwierdzała swoją klasę. Większość walk wygrywała, choć nie wszystkie, bo w finale kwietniowego Pucharu Świata w Brazylii pokonała ją Brazylijka Jucielen Romeu. Los chciał, iż w Liverpoolu trafiły do innych połówek drabinki i ich ew. starcie może się odbyć dopiero w finale. Do niego trzeba się jednak oczywiście wpierw dostać. Pierwszą przeszkodą Szeremety w drodze do celu była Chinka Yan Cai. W I rundzie, w której Polka miała wolny los, pokonała Japonkę Satsuki Yoshizawę, wygrywając w oczach każdego z pięciorga sędziów (5:0). Niemniej gigantyczną faworytką i tak była nasza reprezentantka.
Co za szybkość! Co za luz! Chinka mogła się tylko frustrować
Chinka od początku starała się być szybsza od Polki i na nogach może choćby była. Tylko iż liczy się zadawanie ciosów, a tu w niemalże każdej wymianie to Szeremeta znajdowała drogę do głowy rywalki. Nic nie robiła sobie z licznych kiwek i przyruchów Chinki. Raz choćby skarciła ją takim prawym, iż Cai zachwiała się na nogach. Mimo to jeden sędzia widział pierwszą rundę dla Chinki (trudno powiedzieć, co on oglądał).
Dalsza część walki nie wyglądała inaczej. Szeremeta doskonale czuła dystans, przepuszczała mnóstwo ciosów Cai. Jej rywalka przy niemal każdym ataku musiała liczyć się z celną kontrą. Zarówno lewą, jak i prawą ręką. Drugą rundę choćby sędzia z Mongolii (ten od zwycięstwa Chinki w pierwszej) widział na korzyść Julii. Już wtedy stało się jasne, iż o ile Azjatka nie trafi czymś potężnym, co znokautuje Polkę, lub wygra rundę 10:8, nasza reprezentantka wygra.
Nic takiego się jednak nie stało. Polka w trzeciej rundzie kontrolowała wydarzenia z takim samym uśmiechem i luzem, jak w dwóch poprzednich. Szeremeta wygrała na kartach punktowych wszystkich sędziów, czyli 5:0 (30-27, 30-27, 30-27, 29-28, 29-28).
Pewne i spokojne zwycięstwo naszej reprezentantki, która już może myśleć o ćwierćfinale. W nim czeka ją starcie z Kazaszką Kariną Ibragimową, która wypunktowała Elise Glynn (2x 30-27, 3x 29-28). Kolejna walka z udziałem Szeremety odbędzie się w środę 10 września o 19:30 (czasu polskiego).