Katarzyna Kawa to 156. tenisistka rankingu WTA, a Jil Teichmann jest na tej liście 96. Szwajcarka kiedyś – wcale nie tak dawno temu, bo w lipcu 2022 roku – była choćby 21. zawodniczką świata. A Kawa nigdy nie znalazła się w pierwszej setce.
REKLAMA
Zobacz wideo Kamery są prawie wszędzie. "Świątek będzie musiała się tłumaczyć"
Faworytka pierwszego starcia polsko-szwajcarskiego meczu w Radomiu była oczywista. Mimo iż Kawa dopiero co dotarła do finału turnieju WTA 250 w Bogocie, to jednak powszechnie uważano, iż sprawiłaby sporą niespodziankę, gdyby pokonała Teichmann. O tę niespodziankę Kawa kapitalnie walczyła.
Bardzo dobra, mądra i spokojna gra Polki pozwoliła jej uciec z wyniku 3:3 na 5:3 w pierwszym secie. Po tym jak w dzięwięciu gemach oglądaliśmy tylko jedno przełamanie, byliśmy pełni nadziei, iż prowadząc 5:4 i serwując Kawa zakończy zwycięsko tę partię. Ale – niestety – w tamtym trudnym dla siebie momencie Teichmann pokazała się ze świetnej strony. Gema, w którym Kawa mogła sobie wyserwować wygranie seta, Szwajcarka wygrała do zera. I poszła za ciosem.
Daria Abramowicz wyłowiona w kryzysowym momencie
- Iga Świątek już się udała do Stuttgartu, a Daria Abramowicz jest w boksie – zauważał komentator Polsatu Sport Tomasz Lorek, gdy realizator transmisji pokazywał, jak psycholożka kadry zagrzewa Kawę do walki przy wyniku 5:6. Abramowicz klaskała, coś pokrzykiwała, ale po powrocie zawodniczek na kort Teichmann dalej robiła swoje. I wygrała pierwszego seta 7:5, mimo iż przegrywała 3:5.
W tamtym momencie wielu kibiców na pewno z żalem przypominało sobie, iż Kawa to przede wszystkim świetna deblistka, a w Radomiu występuje jako singlistka, ponieważ w naszym składzie brakuje Igi Świątek i Magdaleny Fręch. Ta druga ma kontuzjowany nadgarstek. Natomiast Świątek pojechała już do Stuttgartu, gdzie w przyszłym tygodniu rozpocznie swój tegoroczny sezon grania na kortach ziemnych.
Nie ma Świątek, ale Kawa porwała publikę!
Tuż przed rozpoczęciem meczu Kawy z Teichmann organizatorzy turnieju w Stuttgarcie pochwalili się, iż światowa numer dwa jest już u nich.
Wielka szkoda, iż w momencie rozpoczęcia walki Polek ze Szwajcarkami i Ukrainkami (z nimi zmierzymy się w piątek) o awans do turnieju finałowego Billie Jean King Cup liderka naszej kadry jest poza reprezentacją. W Radomiu wszystko było przecież planowane i ustalane tak, żeby Świątek mogła tam zagrać. Polki dlatego rozegrają swoje mecze już w czwartek i piątek, bo Świątek miała mieć czas na przeniesienie się z turnieju drużynowego na ten indywidualny, swojego sponsora - Porsche. Ale ostatnie tygodnie przebiegły dla Igi tak, iż teraz czasu potrzebowała tylko dla siebie. Za dużo było niepokojów, a wręcz nerwów, za mało było spokojnego, dobrego grania - stąd decyzja Igi i jej sztabu, żeby odpuścić szczególnie stresogenne występy u siebie, w drużynie narodowej. Dla Świątek to nie była decyzja łatwa. A dla polskiej kadry to ogromne osłabienie.
Ale Katarzynie Kawie trzeba oddać, iż w meczu z Teichmann robiła wszystko, żebyśmy tego osłabienia nie odczuwali. I żeby jak najlepiej bawiła się publiczność, która w hali w Radomiu naprawdę dopisała.
Po przegranym przez Kawę pierwszym secie druga partia zaczęła się dla niej niedobrze. Teichmann miała szansę wyjść na prowadzenie 7:5, 2:0, ale wtedy Polka nie dała się przełamać. A po wyrównaniu na 1:1, wyszła na 2:1, przełamując rywalkę po wygraniu bardzo długiego gema. Składał się z aż 16 punktów. To tyle, ile wystarczyłoby na zamknięcie czterech gemów. Kawa wykorzystała w nim trzeciego breakpointa. I choć za moment Teichmann zaliczyła przełamanie powrotne, to widzieliśmy, iż Polka jest pełna pozytywnej energii i wiedzieliśmy, iż zrobi wszystko, żeby zawalczyć o punkt dla drużyny.
Kawę świetnie wspierali kibice i cały zespół. Po przełamaniu Teichmann na 4:3 już nie dała sobie wyrwać prowadzenia i wygrała partię 6:4. Przy wyniku 5:7, 6:4 i krótkiej przerwie nasza druga rakieta w tym turnieju (pierwszą jest Magda Linette) przystąpiła do decydującej rozgrywki.
Pod wrażeniem atmosfery w Radomiu są m.in. oficjalne media Billie Jean King Cup.
Kawa poderwała publiczność, a i sama się napędziła. Trzeciego seta zaczęła wspaniale – od przełamania rywalki do zera. Po chwili poprawiła, pewnie wygrywając swojego gema serwisowego. I jeszcze mocniej zaznaczyła swoją przewagę, znów wygrywając gema przy podaniu Szwajcarki. Przy prowadzeniu 5:7, 6:4, 3:0 Kawa była już tak mocna, tak pewna, iż znacznie wyżej notowana przeciwniczka nie była w stanie jej zagrozić.
Kawa świętowała ze Świątek, a teraz sama pokazała moc
Niecałe pół roku temu – w listopadzie – Kawa razem ze Świątek rozegrała kapitalny mecz przeciw Czeszkom w finałach Billie Jean King Cup. Wówczas Polki pokonały faworyzowany duet Marie Bouzkova/Katerina Siniakova 6:2, 6:4, dzięki czemu nasza reprezentacja awansowała do półfinału.
Po tamtym starciu Kawie cała polska ekipa odśpiewała „Sto lat", bo granie skończyło się po północy i zaczął się dzień 32. urodzin naszej niespodziewanej bohaterki. Dziś, na starcie radomskich eliminacji BJKC Cup, Kawa też jest bohaterką. Brawo!
Po meczu Kawy z Teichmann Magda Linette (30 WTA) zmierzy się z Viktoriją Golubić (93 WTA). Polska prowadzi ze Szwajcarią 1:0, a do wygrania meczu potrzebne są dwa punkty.