Już po raz 82. wielu czołowych kolarzy świata przybyło do Polski na zdecydowanie najbardziej prestiżowy wyścig kolarski w naszym kraju. Tegoroczna rywalizacja to łącznie siedem etapów, w trakcie których zawodnicy pokonają ponad 1070 kilometrów. jeżeli chodzi o naszych reprezentantów, zapowiadało się, iż zdecydowanie będzie na kogo popatrzeć. Na liście startowej znaleźli się przede wszystkim były mistrz świata Michał Kwiatkowski, a także Rafał Majka, dla którego to ostatni TdP w karierze. Wszak zakończy on ją po tym sezonie, co ogłosił tuż przed tym startem.
REKLAMA
Zobacz wideo Krzysztof Chmielewski wicemistrzem świata w pływaniu! "Byłem podekscytowany"
Majka z jednym celem. Jednak dziś nie on miał błyszczeć!
Tym razem początek pierwszego etapu wyznaczono we Wrocławiu pod Halą Stulecia. Kolarzy czekało dokładnie 199,7 km jazdy ze startu wspólnego ze stolicy Dolnego Śląska do Legnicy. Eksperci określali trasę jako doskonale skrojoną pod sprinterów, jak choćby Holender Olav Kooij, który w swojej karierze już cztery razy wygrywał etapy TdP. jeżeli chodzi o Polaków, to tu przede wszystkim liczyć mogliśmy na Stanisława Aniołkowskiego czy speca od lotnych premii Patryka Stosza.
W przypadku tego drugiego zresztą długo tak to wyglądało. Dość gwałtownie wysforowała się ucieczka w postaci Stosza, Francuza Donovana Grondina i Holendra Larsa Bovena. To ta trójka rozstrzygała między sobą lotne premie. Pierwszą z nich w Kątach Wrocławskich wygrał Boven, ale już dwie kolejne w Środzie Śląskiej oraz Polkowicach padły łupem Grondina. Stosz był kolejno: trzeci, drugi i drugi. Zresztą po ostatniej premii dość gwałtownie odpadł od pozostałej uciekającej dwójki.
Wielki peleton, kraksa i niesamowita walka!
Przy czym Grondin z Bovenem też już za długo nie uciekali. Do mety zostało 38 kilometrów, gdy peleton dopadł ich i "wchłonął". Tym samym w walce o etapowe zwycięstwo było kilkudziesięciu zawodników, wśród których poza Stoszem byli m.in. Rafał Majka i Stanisław Aniołkowski, ale też Holender Kooij, faworyt etapu. Na chwilę oderwał się Holender Bauke Mollema, ale to tylko po to, by zdobyć premię uprawniającą do założenia koszulki lidera klasyfikacji górskiej (mimo iż sam etap nie miał z górami za wiele wspólnego).
Walka trwała do samego końca. Wielki peleton wjechał do Legnicy i to na jej ulicach wszystko się rozstrzygnęło. Niestety nie obyło się bez kraksy na 1,5 km przed metą, w wyniku której kilku zawodników wylądowało na asfalcie lub chodniku. Tymczasem rywalizacja o zwycięstwo została rozstrzygnięta dosłownie na ostatnich metrach. To właśnie wtedy zaatakował przyczajony długo z tyłu Olav Kooij i niemal cudem wyrwał zwycięstwo Paulowi Magnierowi. Podium uzupełnił Australijczyk Jensen Plowright, zaś z Polaków najlepszy był szósty Stanisław Aniołkowski.