W pierwszych latach XXI wieku Wanderlei Silva był jednym z najbardziej szanowanych i po prostu najlepszych zawodników MMA na świecie. Zasłynął wielkimi, najczęściej dla siebie zwycięskimi, bojami w nieistniejącej już japońskiej federacji PRIDE, gdzie wielokrotnie zdobywał mistrzostwo wagi średniej. Znany był przede wszystkim z rzeźnickiego stylu walki i nokautującego ciosu. Aż 25 z jego zwycięstw to właśnie nokauty. Niestety za wszystko przychodzi cena, bo w 2024 roku ogłosił, iż cierpi m.in. na przewlekłą encefalopatię pourazową (CTE), znaną też jako encefalopatia bokserska. To efekt wielu ciosów na głowę przyjętych przez lata.
REKLAMA
Zobacz wideo Marcin Borski o aferze podczas meczu: Rozpętała się awantura i skończyłem w szpitalu
Był wielkim mistrzem. Dziś niszczy sobie i tak zszargane już zdrowie
Mimo poważnego stanu Silva postanowił zrobić to, co robi niestety zbyt wiele emerytowanych legend sportów walki i powrócić do walki. Początkowo miał zmierzyć się w pięściarskim starciu z inną legendą brazylijskiego MMA i swoim byłym wielkim rywalem Vitorem Belfortem. Ten jednak wycofał się z powodu kontuzji, a na zastępstwo wszedł 43-letni były mistrz świata dwóch kategorii wagowych w boksie Acelino Freitas. Walka miała status pokazowej, ale to, co się wydarzyło, było po prostu skandalem.
Dyskwalifikacja, skandal, a potem wielka bójka. Silva padł, ciężko znokautowany
Freitas był od 49-letniego Silvy od wiele szybszy i lepszy. Zdominował dwie pierwsze rundy i nie zanosiło się, by w trzeciej miało być inaczej. Wanderlei był coraz bardziej sfrustrowany, aż w końcu zaczął nieustannie faulować rywala. Najpierw nieprzepisowo go odepchnął, za co sędzia odjął mu punkt. Potem uderzył Freitasa głową, za co stracił drugi punkt. Po kolejnym faulu arbiter go zdyskwalifikował i przerwał walkę. Tę oficjalną, bo to niestety nie był koniec.
Narożniki obu zawodników gwałtownie skoczyły sobie do gardeł. Wywiązała się wielka bijatyka, chaotyczne ciosy latały wszędzie. W zamieszaniu jeden z uczestników bójki wyprowadził potężny prawy, którym trafił idealnie w szczękę Wanderleia. Legendarny Brazylijczyk padł bez przytomności, jak rażony piorunem. Dopiero po tym zdarzeniu ochroniarzom udało się z czasem zapanować nad sytuacją. Według nieoficjalnych doniesień autorem tego nokautu był Rafael Freitas, syn Acelino, który jeszcze przed tym ciosem atakował Wanderleia uderzeniami w tył głowy.