"Co wy robicie, wy naszą Polskę niszczycie!". Festiwal obelg w Helsinkach

1 dzień temu
Wstyd, żenada, totalna kompromitacja. Tylko tak można podsumować grę reprezentacji Polski, która we wtorek w fatalnym stylu przegrała z Finlandią 1:2, i przez kibiców była żegnana gwizdami i wyzwiskami - pisze z Helsinek dziennikarz Sport.pl Konrad Ferszter.
"Nasze myśli są z kibicem, który potrzebował dziś pomocy. W takich momentach piłka nożna schodzi na dalszy plan" - powiedział polski spiker zaraz po zakończeniu meczu w Helsinkach. Polska przegrała z Finlandią 1:2 w meczu kwalifikacji do mistrzostw świata, ale nie to było we wtorek najważniejsze.


REKLAMA


Zobacz wideo To dlatego Michał Probierz odebrał opaskę kapitana Robertowi Lewandowskiemu?


W drugiej połowie walkę o życie stoczył jeden z kibiców i to za niego najmocniej trzymamy kciuki. Michał Probierz, Robert Lewandowski, Cezary Kulesza, PZPN i piłka nożna w ogóle zeszły we wtorek wieczorem na bardzo daleki plan.
Przerażające sceny w Helsinkach
Była 73. minuta, kiedy sędzia meczu Joao Pinheiro niespodziewanie przerwał mecz. Polscy i fińscy piłkarze zaczęli wymachiwać rękoma w stronę ławek rezerwowych, a na murawie momentalnie pojawiły się sztaby medyczne obu reprezentacji.
Chwilę później na trybunie naprzeciwko trybuny głównej zaczęła się walka medyków o życie jednego z kibiców, który zasłabł. Walka, która trwała ponad pół godziny. Chociaż na początku zawodnicy pozostawali na boisku, to po kilku minutach Pinheiro nakazał im zejść do szatni.
Na trybunach panowała cisza. Przeraźliwa cisza, którą co kilka minut przerywał komunikat spikera. Najpierw o przerwaniu meczu, potem o interwencji medycznej, o spotkaniu UEFA i w końcu o możliwości przedwczesnego zakończenia meczu.


Ostatecznie po kilkudziesięciu minutach na boisku pojawił się bramkarz Finów - Lukas Hradecky - a za nim jego koledzy z drużyny. Spiker przekazał, iż kibic został odwieziony do szpitala, gdzie udzielona mu zostanie dalsza pomoc. Chwilę później na rozgrzewce pojawili się też Polacy, a mecz został wznowiony o północy lokalnego czasu.
Mecz został wznowiony od 80. minuty, czyli momentu, w którym piłkarze zeszli do szatni. Początkowo budziło to zdziwienie, bo początkowo zegar został zatrzymany na 72:15. Sędzia doliczył jednak 11 minut, wyrównując czas.
W tym jednym momencie w Helsinkach na bok odeszły wszystkie inne tematy: wyniku meczu, nieobecności Roberta Lewandowskiego, przyszłości Michała Probierza w roli selekcjonera reprezentacji Polski. Mamy nadzieję, iż najważniejszą tego wieczora walkę wygrał kibic.
Lepszego momentu na zwolnienie Probierza nie będzie
Na poniedziałkowej konferencji prasowej Probierz jak mantrę powtarzał, iż decyzję o odebraniu Lewandowskiemu opaski kapitana podjął dla dobra drużyny. Selekcjoner chciał pozytywnie wstrząsnąć drużyną przed ważnym meczem w Helsinkach. I o ile po pierwszych minutach można było mieć wrażenie, iż plan okazał się niezły, o tyle gwałtownie się okazało, iż to tylko złudne wrażenie.


Polacy zaczęli mecz od celnego strzału Krzysztofa Piątka. Chwilę później Lukas Hradecky jeszcze raz doskonale odbił strzał Piątka, a Jere Uronen w ostatniej chwili wślizgiem zablokował dobitkę Matty'ego Casha. Dobrze prezentował się Nicola Zalewski, kilka razy grę przyspieszył Jakub Moder, ale nagle, w niegroźnej sytuacji koszmarny błąd popełnił Łukasz Skorupski.
W 31. minucie gola z rzutu karnego strzelił Joel Pohjanpalo i od tego momentu gra naszej drużyny zaczęła się sypać. Od początku meczu w Helsinkach może i nie graliśmy wybitnie, ale przynajmniej mieliśmy kontrolę nad spotkaniem. Po golu Pohjanpalo nie było ani tego, ani tego.
W 53. minucie Finowie wysłali nam pierwsze ostrzeżenie, kiedy najpierw uratowała nas poprzeczka, a chwilę później w ostatniej chwili interweniował Bednarek. Tyle szczęścia nie mieliśmy 11 minut później, kiedy lewą stroną pomknął Oliver Antman, a gola na 2:0 strzelił nam napastnik Cracovii - Benjamin Kallman.
Chociaż w 69. minucie nadzieję dał nam Jakub Kiwior, to wyniku już nie poprawiliśmy. Reprezentacja Polski przegrała pierwszy mecz w kwalifikacjach do mistrzostw świata i pierwszy mecz w 2025 r. Ale ta porażka będzie miała dużo większe znaczenie niż "tylko" trzy punkty.


To porażka, która pod wielkim znakiem zapytania stawia przyszłość Probierza na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski. Przyszłość, która mimo zawirowań ostatnich dni wydawała się pewna z uwagi na protekcję Cezarego Kuleszy. Ale kolejny słaby mecz kadry, którego tym razem nie przykrył wynik oraz otwarty konflikt z Lewandowskim sprawi, iż wielka presja społeczna dotknie też szefa PZPN.
I nie wiadomo, czy tym razem nie poświęci jednak swojego ulubionego trenera. W końcu to Lewandowski może dać kadrze o wiele więcej niż Probierz, co widzimy jak na dłoni od blisko dwóch lat. Reprezentacja Polski gra źle, nie rozwija się i wydaje się, iż lepszego momentu na zmianę selekcjonera w najbliższym czasie nie będzie.
Kibice nie pozostawili wątpliwości
Gdyby o przyszłości Probierza i Lewandowskiego mieli zdecydować jedynie kibice, którzy we wtorek pojawili się na Stadionie Olimpijskim w Helsinkach, werdykt byłby jednoznaczny i bezlitosny dla selekcjonera. Polscy fani wyraźnie bowiem opowiedzieli się po stronie napastnika Barcelony.
Pierwszy raz swój nastrój kibice zaprezentowali jeszcze przed meczem, kiedy wygwizdali Probierza. Było to tuż po tym, jak spiker skończył wyczytywać skład reprezentacji Polski na mecz z Finlandią, a na końcu wypowiedział nazwisko selekcjonera. Wtedy z sektora zajmowanego przez polskich kibiców popłynęły gwizdy i buczenie. Ale to był tylko początek.


W trakcie spotkania - dobrze wszystkim znaną przyśpiewką - oberwał PZPN. W 14. minucie polscy kibice wskazali, czyją stronę w konflikcie trzymają i kogo im w Helsinkach brakuje. "Robert Lewandowski" - skandowali fani, nie pozostawiając wątpliwości, kto powinien do kadry wrócić, a kto z niej odejść.


Przed przerwą nazwisko Lewandowskiego pojawiło się raz jeszcze. Tuż przed przerwą, już przy prowadzeniu Finów 1:0, kibice domagali się wyrównującej bramki, śpiewając "Lewy gol". Ale to nic w porównaniu do tego, co wydarzyło się w 66. minucie.
Zaraz po golu Kallmana na 2:0 polscy kibice zaczęli skandować "Probierz, Probierz wy*******aj" i znów "Lewy gol". Atmosfera na trybunach gęstniała z każdą minutą i przy okazji oberwało się też prezesowi PZPN. "Kulesza ch** ci na imię" - skandowali kibice.
Po przerwie medycznej fani dali Polakom jeszcze jedną szansę i wspierali ich do końca spotkania. Ostatecznie jednak przegraliśmy, a sceny po meczu nie pozostawiły żadnych złudzeń.


"Gdzie jest Probierz?!"
Tuż po ostatnim gwizdku Probierz podał rękę selekcjonerowi Finów - Jacobowi Friisowi - i gwałtownie zszedł do szatni. Selekcjoner nie chciał patrzeć i słuchać tego, co będzie się działo w kolejnych minutach. Może i słusznie, bo nie były to dla niego przyjemne momenty.
Jego piłkarze po tym, jak podziękowali Finom za grę, podeszli pod sektor zajmowany przez polskich kibiców. Po chwili oklasków zaczęły się pytania. "Gdzie jest Probierz?!" - skandowali kibice. A gdy zrozumieli, iż selekcjoner do nich nie podejdzie, powtórzyli: "Probierz, Probierz wy*******aj".
"Co wy robicie, wy naszą Polskę niszczycie!", "Kulesza ch** ci na imię" - trwał festiwal obelg w Helsinkach. Obelg, które są efektem beznadziejnych, nerwowych decyzji ostatnich dni. Dni pełnych złej krwi i coraz dziwniejszych komunikatów.
Na podsumowania przyjedzie jeszcze czas, ale kilkanaście minut po meczu sytuacja jest następująca: reprezentacja Polski została bez najlepszego piłkarza w historii i z jednym z najbardziej nielubianych selekcjonerów ostatnich lat. Przy okazji drużyna narodowa utrudniła sobie walkę o wyjazd na mistrzostwa świata, które za rok odbędą się w USA, Kanadzie i Meksyku.


Na razie nie sposób przewidzieć, co wydarzy się w kolejnych godzinach i dniach, ale jedno wydaje się pewne: dni Probierza w kadrze wydają się być policzone. Tego sztormu selekcjoner już raczej nie przetrwa.
Idź do oryginalnego materiału