Cios w Wojciecha Szczęsnego! Tak Barcelona traktuje Polaka

5 dni temu
Wojciech Szczęsny nie jest już piłkarzem Barcelony, choć katalońska prasa zapewnia, iż polscy kibice nie muszą się tym martwić. Wszystko jest już podobno gotowe, aby Polak wciąż grał w Barcelonie. Nowa umowa już czeka i wystarczy tylko ją podpisać. Gdzieś między wierszami można tylko wyczytać, iż długopis schował Marc-Andre ter Stegen.
Barcelona jest naprawdę dziwnym klubem. Jej szefowie zachowują się tak, jakby nie akceptowali podstawowych norm zawodowego sportu. A przede wszystkim tej, iż umów należy dotrzymywać, a przepisów przestrzegać. Szef klubu Joan Laporta i jego ludzie działają tak, jakby te normy ich nie obowiązywały. Najlepiej widać to na przykładzie Wojciecha Szczęsnego i innych bramkarzy w klubie.


REKLAMA


Zobacz wideo


Szczęsny potraktowany instrumentalnie w sprawie ter Stegena
Marc-Andre ter Stegen o tym, iż nie jest w klubie potrzebny, miał się dowiedzieć z medialnych przecieków. Tak twierdzi Victor Font, który rywalizował o prezydenturę w klubie z Laportą. Można nie traktować go jako w stu procentach wiarygodnego źródła, ale cała masa artykułów o tym, jak to Niemiec jest w klubie niepotrzebny, bo przychodzi Joan Garcia, jest zastanawiająca. Nie da się ukryć, iż hiszpańska prasa jest doskonale zorkiestrowana z władzami klubu, by ter Stegenowi dać jak najbardziej jasno do zrozumienia, iż już nie ma czego szukać w Barcelonie. Czy to przypadek, iż zaczęły też wypływać tajemnice szatni ukazujące Niemca w negatywnym świetle, jako tego, który obraża się o byle co i wprowadza złą atmosferę?


Instrumentalnie traktowany jest tu Szczęsny. On z kolei przestawiany jest w mediach jako całkowite przeciwieństwie ter Stegena. Lubiany w szatni, lepiej pasujący do koncepcji trenera, dający z siebie wszystko na treningach, a jeszcze niezachłanny na pieniądze. Idealny kandydat do zastąpienia przebrzydłego Niemca. Niewykluczone przy tym, iż przecieki o gotowym już kontrakcie Polaka mają jeszcze bardziej przekonać jego rywala do miejsca w bramce Barcelony, iż wszystko jest już przesądzone.
I oczywiście nie można negować, iż ter Stegen może nie dać się lubić. Nie można też podważać tego, iż klub ma prawo kształtować swoją kadrę według życzeń trenera. Tyle tylko, iż musi to się odbywać w ramach prawa i zasad, a nie przez "młotkowanie" delikwenta, by podjął skrajnie niekorzystną dla siebie decyzję.
Ter Stegen ma racjonalne powody, by zostać w Barcelonie
Jakoś nikt nie przedstawia w mediach racjonalnych intencji bramkarza reprezentacji Niemiec. Przecież w Barcelonie gra od 2014 roku. Jest adekwatnie już pół Katalończykiem. W dodatku z tym miejscem na ziemi wiąże swoją przyszłość. Jaką ma więc motywację do przeprowadzki? Ma umowę z klubem obowiązującą do 2028 roku i to jeszcze przedłużoną raptem dwa lata temu. Klub zapewniał, iż chciałby, aby Niemiec w stolicy Katalonii zakończył karierę. I teraz nagle ter Stegen okazał się pomyłką?


Tutaj Laporta nie może się tłumaczyć, iż cierpi za grzechy poprzedniego zarządu, który wydawał pieniądze na zawodników bez sensu. To właśnie obecny szef zaoferował Niemcowi nową umowę i jeżeli teraz daje do zrozumienia, iż pensja ter Stegena jest dla klubu ciężarem nie do uniesienia, to sam spowodował ten problem.


"Pacta sunt servanda" - na tej sentencji o konieczności dotrzymywania umów opierało się prawo rzymskie i opiera się nasze obecne. jeżeli Barcelona podpisała złą umowę, to ona powinna ponieść tego konsekwencje, a nie niemiecki bramkarz. Laporta robi to samo, co robił krytykowany przez niego poprzedni zarząd. Zresztą, jakie konsekwencje przyniosą obecne rządy, zobaczymy dopiero w przyszłości, gdy obsługa tzw. dźwigni finansowych będzie kosztować klub dziesiątki milionów euro rocznie, a 14-letnia umowa z Nike okaże wcale nie taka lukratywna w porównaniu do kontraktów innych klubów.
Ter Stegen trzyma klucz do umowy Szczęsnego
Wracając do Szczęsnego, to długopis do podpisania jego umowy, dzierży w tej chwili w rękach ter Stegen. I wydaje się, iż Niemiec doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Nikt w klubie nie przedłuży umowy z Polakiem, dopóki w kadrze jest trzech innych bramkarzy: nowoprzybyły Garcia, ter Stegen i Inaki Pena, który po kontuzji Niemca był przez jakiś czas pierwszym wyborem Hansiego Flicka. Hiszpan też jakoś nie kwapi się do odejścia z Barcelony.


Sytuacja z bramkarzami to dobitny przykład, iż w Barcelonie – i to nie tylko w klubie, ale też wśród zapatrzonych w nią dziennikarzy i kibiców – propaganda jest ważniejsza od realnej oceny sytuacji. Tymczasem fakt, iż klub kupił Garcię, a nie wypracował żadnego polubownego rozstania ani z ter Stegenem, ani z Peną, wygląda bardzo nieprofesjonalnie. Na razie ucierpiał na tym Szczęsny, który przez cały czas nie wie, na czym stoi. Kto wie jednak, czy w przypadku kolejnego "nadmiarowego" transferu np. Nico Williamsa, kandydatem do wypchnięcia z klubu nie będzie Robert Lewandowski?


A swoją drogą to trochę zabawne, iż teraz ter Stegen ma szanse udowodnić wszystkie te złe cechy charakteru, o które oskarża go hiszpańska prasa. I swoim złośliwym uporem zablokuje plany Barcelony.
Idź do oryginalnego materiału