Sobotnie spotkanie Chełmianki ze Starem Starachowice miało być świętem chełmskiego futbolu i jednocześnie pożegnaniem starego obiektu w Chełmie. Ultrasi poświęcając kilka nocy przygotowali na to spotkanie dwie prezentacje, wszystko popsuła jednak firma ochroniarska i miejscowa policja, swoją cegiełkę dołożył również prezes Chełmianki – Artur Juszczak i w konsekwencji wszystkich przedmeczowych wydarzeń miejscowi kibice odpuścili wejście na stadion.
Pomimo tego, dwie godziny po końcowym gwizdku sędziego, Chełmianka w swoim gronie wchodzi na obiekt, aby wspólnie z piłkarzami pożegnać stary stadion, prezentując przy tym jedną z przygotowanych opraw i odpalając sporą ilość pirotechniki. Więcej w obszernej relacji samych zainteresowanych.
Relacja Chełmianki Chełm:
Przygotowania do tego meczu rozpoczęliśmy na ponad dwa tygodnie przed datą spotkania. Ten mecz miał być niejako zwieńczeniem klarowania się grupy ULTRAS w naszej ekipie. Grupy chłopaków z pasją, którzy z własnej inicjatywy za cel postawili sobie ubarwienie naszych szarych trybun. Cel był ambitny – dwie choreografie na meczu, aby złożyć nimi niejako hołd starym trybunom obiektu przy Szwoleżerów, które wychowały, bądź ukształtowały w mniejszy lub większy sposób wielu z Nas.
Im bliżej było daty 23 listopada tym adrenalina i emocje coraz bardziej w Nas buzowały. Oprócz pożegnania stadionu w międzyczasie ogarniamy też coroczną akcję Biało-Zielony Mikołaj, a więc roboty i załatwień była masa. O dziwo, bez żadnych nieprzewidzianych problemów wyrabiamy się z malowaniem wszystkiego, ostatnie szlify przy oprawach kończą się w okolicach 3 nad ranem w dniu meczu, za co szacunek dla wszystkich zaangażowanych w ich powstanie!
W dniu meczu zbieramy się 2 godziny przed rozgrywkami, aby dopilnować wszystkich detali takich jak wniesienie oprawy na stadion, rozłożenie machajek, rozwieszenie transparentów, flag etc. Przy samym wnoszeniu oprawy da się już wyczuć nerwowość i brak profesjonalizmu w działaniach firmy ochroniarskiej, jednak ostatecznie na wejściu informujemy, iż wchodzą osoby odpowiedzialne za rozłożenie oprawy, ot sytuacja jaka miała miejsce wiele razy przy poprzednich oprawach. Po chwili przy bramie stadionowej zaczynają gromadzić się niebiescy. W pełnym uzbrojeniu przychodzą pod sektor i informują obecnych, iż wszyscy mają wychodzić z obiektu, celem ponownej kontroli. Nie wiemy od kiedy policja wchodzi na stadion na prośbę nieporadnej ochrony, a nie na prośbę organizatora spotkania i jaka jest na to podstawa prawna.
Po krótkim spięciu na trybunach zostać może 10 osób z oprawą, którą wąsy chcą przeszukać, a kilkudziesięcio-osobowa grupa, która weszła później przez bramę główną została cofnięta. W związku z tym, iż nie została znaleziona jakakolwiek pirotechnika, zastępca komendanta KMP w Chełmie na otarcie łez swoich kolegów stwierdza, iż nie podobają mu się flagi na kijach oraz rekwiruje oprawę, bo jest za duża i niezgodna z regulaminem stadionu – na co oczywiście nie pozwalamy. Na miejsce przybywa zesrany po pachy Artur Juszczak. Po przybyciu oznajmia nam, iż regulamin stadionu nie zezwala na flagi większe niż 1,5m (nasza najmniejsza, która wisi co mecz – Niedźwiadek ma 1,8 x 1,8m) i nie wyraża on zgody na zaprezentowanie opraw. Jakiekolwiek argumenty, począwszy od tych merytoryczny po sentymentalne, związane z dorastaniem na tej trybunie i chęciach godnego pożegnania obiektu, który i tak zostanie niedługo rozebrany oczywiście nie robią wrażenia na panu prezesie, dla którego Nasz ukochany klub to tylko kolejny przystanek na politycznej „karierze”. Pożegnanie stadionu bez żadnej choreografii, do której tak długo się przygotowywaliśmy oraz flag nie wchodziło w grę, więc opuszczamy obiekt. Niespełna 10 minut przed rozpoczęciem meczu prezes klubu dostał olśnienia i sektorówka oraz flagi nie stwarzały już dla niego żadnego zagrożenia (ciekawe czy tak też było dla kordonu policji rozstawionego przy wejściu na stadion), być może przypomniał sobie mecze siatkówki w Chełmie i kilkukrotne wznoszenie sektorówek podczas trwania każdego spotkania, lub fakt tego iż sam klub ma porozwieszane na stadionie znacznie większe banery albo po prostu ktoś mu uzmysłowił jaki błąd popełnił. Pozostajemy przez część pierwszej połowy jedynie pod płotem stadionu i głośno dajemy znać co myślimy o psach, panu prezesie i ich wspólnej decyzji i to chyba tyle jeżeli chodzi o ten mecz.
W związku z tym, iż jednak dla Nas ten klub, te barwy i ten stadion to coś więcej niż koryto z którego próbujemy się nażreć, zbieramy się między sobą w ok. 150 osób dwie godziny po zakończeniu spotkania i postanawiamy w swoim kameralnym gronie przy blasku pirotechniki godnie pożegnać Nasz drugi DOM. Prezentujemy jedną z opraw, na którą składał się spory transparent o treści „OSTATNI TANIEC” i odpalamy do tego trochę fajerwerków. Co warte docenienia i podkreślenia na sektorze gościmy ramię w ramię naszych piłkarzy (zaproszonych chwilę wcześniej na to nagłe wydarzenie). Szacunek Chłopaki – CHEŁMIANKA TO MY!
Tego dnia z nami około 20 osobowa grupa Górników, dziękujemy za wsparcie!
PS. Odnośnie kłamstw pana prezesa – psy nie znalazły żadnych materiałów pirotechnicznych na stadionie, nie mieliśmy nic do ukrycia – rozeszło się o wielkość sektorówki i flagi, a przecież to pan razem z prezydentem naszego miasta jeździł na mecze do Warszawy i zachwycał się atmosferą stadionu przy ul. Łazienkowskiej. Na całym świecie jak i na innych polskich stadionach prezentowane są przez kibiców wielkoformatowe sektorówki, odpalana jest pirotechnika, zdjęcia z takich pokazów zbierają ogromne ilości zachwytów i pozytywnych opinii ludzi ze świata piłki. Wobec poziomu sportowego naszej dyscypliny często jedyną motywacją do przyjścia na mecz jest właśnie chęć poczucia atmosfery stadionu, zobaczenie efektów pracy ultrasów i usłyszenie ryknięcia setek gardeł z sektora fanatyków. To nie poziom sportowy, nie dwulicowi prezesi, czy betonowcy z pzpnu – to My, prawdziwi FANATYCY, jesteśmy solą tej dyscypliny, czy to się komuś podoba czy nie.