Lotnisko na Malcie - przystrojone na święta z ponad miesięcznym wyprzedzeniem, z ubranymi choinkami i kolorowymi lampkami - kontrastuje z klimatem i temperaturą. Jest wilgotno, termometry choćby po zmroku pokazują 20 st. C. Lotnisko - jedyne na całej wyspie - jest niewielkie. Nie ma też wyjścia VIP, dlatego kibice z Polski, którzy wylądowali na Malcie kilkanaście minut przed piłkarzami i delegacją PZPN, a także pozostali turyści mieli szansę zrobić sobie zdjęcia i wziąć autografy od Roberta Lewandowskiego i Matty’ego Casha. To właśnie na tych dwóch piłkarzy "polowanie" było największe. Za Cashem uganiali się przede wszystkim miejscowi łowcy autografów. To dlatego, iż Premier League, w której Cash jest jednym występującym Polakiem, traktuje się na Malcie jak swoją ligę. To podczas jej meczów wypełniają się bary. To w koszulkach angielskich klubów, a nie rodzimych, spacerują mieszkańcy. I to dało się odczuć również na lotnisku.
REKLAMA
Zobacz wideo
Kibice śpiewali już w samolocie, a później spotkali piłkarzy. Chaos na lotnisku
- Matty! Matty! - krzyczeli za obrońcą Aston Villi kibice z Malty. Mieli przygotowane jego zdjęcia i koszulki. Polacy próbowali natomiast osaczyć przede wszystkim Lewandowskiego, który szedł przed całą grupą. Dzięki temu inni mieli więcej swobody. Chaos był jednak spory. Kilkunastu ochroniarzy, oddelegowanych do opieki nad reprezentantami Polski, nie było przygotowanych na tak duże zainteresowanie i chwilami nie dali rady nadążyć za wszechobecnymi kibicami. Pościg za piłkarzami trwał jeszcze przed budynkiem, w drodze na oddalony o kilkadziesiąt metrów parking, gdzie na delegację z Polski czekały autobusy. Zawodnicy, choć mieli przykaz, żeby się nie zatrzymywać i cały czas iść przed siebie, by uniknąć zgromadzenia się wokół nich jeszcze większego tłumu, rozdali kilka autografów i zapozowali do zdjęć. Ale i tak widać było, iż są zaskoczeni takim przyjęciem i zamieszaniem na lotnisku. zwykle podczas meczów wyjazdowych korzystają z wyjść VIP, gdzie kibice nie mają dostępu lub mają podstawiony autobus, który prosto z płyty lotniska zawozi ich do hotelu. Na Malcie było inaczej.
- Trzy dni na Malcie? O tej porze roku? Słońce, ponad 20 stopni, idealnie - mówi nam kibic, którego spotykamy przed budynkiem lotniska. Samolot, którym przylecieliśmy na Maltę, w większości był wypełniony osobami, które wybierają się na mecz. Gdy tylko zetknęliśmy się z ziemią, zaczęli głośno śpiewać: "Jesteśmy zawsze tam, gdzie nasza Polska gra".
Prosty plan na poniedziałek: wygrać i uniknąć najgroźniejszych rywali
Nie opadły jeszcze emocje po piątkowym meczu z Holandią (1:1), a polscy piłkarze już przygotowują się do ostatniego eliminacyjnego spotkania z Maltą. Są pewni gry w barażach, ale zwycięstwo jest im potrzebne, by maksymalnie zwiększyć swoje szanse na znalezienie się w pierwszym koszyku i uniknięcie gry z najsilniejszymi rywalami - m.in. Włochami i Turcją. Pierwsze spotkanie Polaków z Maltańczykami odbyło się w marcu w Warszawie i skończyło zwycięstwem 2:0 po dwóch golach Karola Świderskiego. Rewanż w poniedziałek o godz. 20.45 na National Stadium, mieszczącym 17 tys. kibiców.

2 godzin temu















