W pierwszym secie Polska przegrywała z Kenią 1:3, ale błyskawicznie wyszła na prowadzenie 6:3. W drugiej partii mistrz Afryki prowadził z naszymi faworytkami 4:0. „Obejrzał sobie powtórkę na telebimie i tylko głęboko westchnął" – mówił komentator o reakcji naszego szkoleniowca, Stefano Lavariniego. Pół godziny później wszyscy wzdychaliśmy. Bo nie tak powinny grać nasze siatkarki na mundialu w Tajlandii.
REKLAMA
Zobacz wideo Reprezentacja siatkarzy ze złotem na uniwersjadzie! Trener Dariusz Luks podsumowuje
Raz, dwa, trzy – trzy asy serwisowe Martyny Czyrniańskiej momentalnie przywróciły równowagę w meczu trzeciej drużyny światowego rankingu z reprezentacją, która na liście FIVB zajmuje 25. miejsce. W pierwszym secie Kenijki mogły się cieszyć tylko z pojedynczych udanych akcji. Od stanu 1:3 Polki wyszły na 6:3 i już nie dały się dogonić. Nasz zespół nie grał nic wielkiego, potrafił pogubić się na tyle, by przy prowadzeniu 15:9 stracić trzy punkty z rzędu po własnych błędach. Jednak absolutnie nic nie zapowiadało takich nerwów i takiej – co tu dużo gadać – kompromitacji, jaką przeżyliśmy w drugim secie.
W pierwszej partii Kenijki fetowały każdy blok na Magdalenie Stysiak czy as na Aleksandrze Szczygłowskiej. Polki miewały zaskakujące kłopoty ze skończeniem ataków, ale trener Lavarini zachowywał olimpijski spokój. Włoch prowadzący naszą kadrę powtarzał, iż jego zawodniczki wszystko robią dobrze, iż może jedynie warto trochę zmienić tempo ataków, żeby rywalki nie wiedziały, czego się spodziewać.
Wszyscy widzieliśmy, iż Kenijki są generalnie pogubione. Przy stanie 13:18 Leting poszła na zagrywkę i po gwizdku zwlekała tak długo, iż przekroczyła czas (osiem sekund), przez co jej drużyna straciła punk. Ten kuriozalny błąd mówił wszystko – Polkom nie miało prawo stać się w tym meczu nic złego. A zatem: dlaczego zobaczyliśmy tak koszmarną drugą partię?
Trener nie wytrzymał. Wymienił pół składu
Dwa dni temu na inaugurację MŚ Polki przegrały seta z Wietnamkami. jeżeli to był dzwonek ostrzegawczy, to teraz nasze siatkarki dostały gonga. Przy stanie 1:0 w setach i 0:4 w drugiej partii Lavarini tylko wziął się pod boki i patrzył na powtórki wyświetlane na telebimie. Włoch wyglądał na jednocześnie zaskoczonego, ale i spokojnego, iż Polki za chwilę to odrobią. I odwrócą. Tymczasem 0:4 urosło do 2:7, a przy 3:9 nasz trener dokonał podwójnej zmiany, wprowadzając rozgrywającą Marlenę Kowalewską i atakującą Malwinę Smarzek za Katarzynę Wenerską i Magdalenę Stysiak. - Czyli błyskawicznie reaguje nasz szkoleniowiec na to wszystko, co się dzieje na początku drugiego seta – komentował Marek Magiera. Błyskawicznie? Raczej Lavarini długo zachowywał spokój. Ale przy 3:10 już nie wytrzymał. Po kolejnej fatalnej akcji Polek ukrył wzrok w notatkach, dostarczając kibicom materiałów na memy.
Za moment – przy wyniku 3:11 – Włoch zrobił kolejną zmianę: Paulina Damaske zastąpiła Martynę Łukasik. A zatem w ciągu minuty może dwóch nasz szkoleniowiec wymienił połowę składu!
Tylko iż to wszystko było na nic. – Musimy wrócić do naszego rytmu, robiąc poprawnie wszystko, co sobie zaplanowaliśmy – mówił trener bardzo spokojnie podczas przerwy, o którą poprosił przy wyniku 11:18. I co? I za moment było już 11:20. A przy 13:23 Lavarini poprosił o kolejny czas. Wtedy na boisku były już Wenerska, Stysiak i Łukasik, bo ich zmienniczki niczego w grze Polski nie odmieniły.
- Nie wiem czy to nie będzie jeden z naszych najgorszych setów, jeżeli chodzi o grę w ataku za całej kadencji Stefano Lavariniego" – mówił wówczas, przy wyniku 13:23, Magiera. Wykreślamy „jeśli chodzi o grę w ataku" i wtedy zgoda. Polki w zawstydzający sposób przegrały aż 15:25 seta z drużyną, którą po prostu powinny ograć 3:0. Jak na ubiegłorocznych igrzyskach olimpijskich w Paryżu, gdzie było 3:0, w setach do 14, 17 i 15.
Polki posłuchały trenera. Wróciły do tego meczu
- Musimy wrócić do tego meczu – mówił Lavarini pod koniec drugiego seta. I dzięki Bogu Polki wróciły. Tyle dobrego, iż po fatalnym secie się nie posypały. Trzecia partia zaczęła się od zepsutego ataku Stysiak, ale z 0:1 nasze siatkarki natychmiast wyszły na 3:1, a później już tylko podwyższały prowadzenie. Skończyło się na oddaniu Kenijkom za 15:25 wynikiem 25:15.
Ale mimo to i mimo prowadzenia Polek 2:1 w setach pewnie nie wszyscy kibice naszej kadry byli spokojni, iż w tym meczu już nic się nie wydarzy. Niby wyglądało na to, iż jeden wygrany set reprezentację Kenii zadowolił (wymowne były słowa ich trenera przy stanie 1:1 – wtedy usłyszeliśmy, jak wiele to dla nich znaczy), a reprezentację Polski tak przegrana partia trochę otrzeźwiła. Tymczasem czwarty set zaczął się od prowadzenia Kenijek 5:2. Afrykanki ryzykowały na zagrywce, w ataku uderzały z pełną mocą, nic sobie nie robiąc z polskiego bloku. – Można im pozazdrościć odwagi – mówiła Joanna Kaczor-Bednarska, gdy skończyły kontrę na 8:5. Była reprezentantka komentowała mecz w Polsacie razem z Magierą. I słychać było, iż choćby ona, kiedyś utytułowana zawodniczka, bała się o swoje młodsze koleżanki z drużyny naorodowej.
Na szczęście mieliśmy na boisku Smarzek. Jej drugie wejście za Stysiak Lavarini musiał docenić. Smarzek ciągnęła nasz atak, chyba jako jedyna była dla Kenijek nie do zatrzymania. Dzięki niej i dzięki kolejnym dobrym zagrywkom Czyrniańskiej odskoczyliśmy na 14:10 w czwartym secie. Trener Kenii poprosił wtedy o czas, ale po powrocie na boisko Czyrniańska znów zaserwowała asa i prowadząc 15:10 Polki już uspokoiły grę na tyle, iż emocje adekwatnie się skończyły.
W czwartym i ostatnim secie było 25:14 dla nas. Po tym zwycięstwie nasza kadra jest już pewna awansu do 1/8 finału MŚ. W środę polskie siatkarki zmierzą z Niemkami w ostatniej kolejce fazy grupowej. Niemki wygrały zarówno z Kenią, jak i z Wietnamem po 3:0. Stawką meczu Polska - Niemcy będzie pierwsze miejsce w grupie G.