Robert Maaskant przyszedł do Wisły Kraków w sierpniu 2010 r. z holenderskiego klubu NAC Breda. W Polsce pracował stosunkowo krótko, bo do listopada 2011 r. Ale i tak zapisał się w historii polskiej ligi oraz zapadł w pamięci kibiców. W swoim pierwszym sezonie pracy w Wiśle został mistrzem Polski. W kolejnym zabrakło mu zaledwie kilku minut, by utrzymać korzystny wynik dwumeczu z APOEL-em i awansować do Ligi Mistrzów.
REKLAMA
Zobacz wideo https://sport.tvp.pl/84189867/robert-maaskant-zaplacilem-nac-breda-duze-pieniadze-zeby-trenowac-wisle-krakow
Były trener Wisły zapłacił z własnej kieszeni, by pracować w Krakowie
Sam Maaskant czuje sentyment do Wisły i do Krakowa. Regularnie odwiedza stolicę Małopolski. - Odwiedzam Kraków przynajmniej raz w roku i do dzisiaj jestem rozpoznawalny! To naprawdę wyjątkowe uczucie. Przyjeżdżam do Krakowa razem z moimi dziećmi - mówił w rozmowie z TVP Sport.
Kiedy Wisła upatrzyła sobie Holendra jako przyszłego trenera, musiała działać gwałtownie i przekonująco. Maaskant był otwarty na współpracę, ale NAC Breda nie była skłonna go puścić. - Wszystko się działo niezwykle szybko. Pierwszy kontakt ze strony Wisły był w środę 18 sierpnia, a już w sobotę 21 sierpnia spotkałem się z prezesem Bogdanem Basałajem w jednej z kawiarni na rynku w Krakowie. To był mój pierwszy pobyt w tym mieście i jeszcze tego samego dnia podpisałem kontrakt na dwa lata - wspominał.
Maaskant nie do końca wiedział, jak rozwiązać kwestię rozstania z Bredą. W wywiadzie przyznał, iż osobiście wykupił swój kontrakt w Bredzie, z własnych pieniędzy. Media myślały wówczas, iż to Wisła zapłaciła za kontrakt Maaskanta. Basałaj zaprzeczał, a dziś Holender potwierdza jego wersję.
- Zapłaciłem NAC Breda duże pieniądze, żeby trenować Wisłę Kraków. Sam to zrobiłem. Byłem zaniepokojony, bo musiałem rozwiązać umowę z Bredą, a nie miałem jeszcze podpisanego oficjalnego kontraktu z Wisłą. Konsultowałem wszystko z moimi prawnikami. Czasami trzeba podejmować trudne decyzje. NAC Breda była moim klubem. Zresztą później tam wróciłem. Zwyciężyło u mnie pragnienie walki o mistrzostwo Polski i gry w Lidze Mistrzów. Wisła była w trudnej sytuacji, gdy podpisywałem kontrakt, ale potrzebowałem takiego wyzwania - przyznał.
Zobacz też: To się dzieje! Wielki powrót do Barcelony
Holender do dziś śledzi losy Wisły. Trzeci sezon z rzędu spędza w 1. Lidze, znów myśli o walce o awans. Tym razem cel, czyli powrót do ekstraklasy, ma zostać osiągnięty. Na półmetku rozgrywek Wisła zajmuje siódme miejsce, ma stratę dwóch punktów do miejsca dającego play-offy.
- przez cały czas mam kontakt z Jarkiem Krzoską (byłym kierownikiem drużyny - red.), Byłem w szoku, gdy się dowiedziałem o jego zwolnieniu - dodał Maaskant.
Dziś Robert Maaskant jest doradcą w zespole BSV Boeimeer.