Były prezes PZPN wprost po kompromitacji ws. Euro 2029. "Sam wybrałbym Niemcy"

1 godzina temu
- Niemcy jako gospodarz dają 100 procent gwarancji, iż to będzie wielkie wydarzenie. W Polsce w piłce kobiecej zrobiliśmy spory postęp, ale ciągle dzieli nas od niektórych państw duży dystans - takimi słowami Michał Listkiewicz w rozmowie z dziennikarzem Weszło, Jakubem Radomskim, skomentował porażkę polskiej kandatury na organizację kobiecego Euro 2029. Jak były prezes PZPN jeszcze tłumaczyl, iż UEFA podjęła jego zdaniem słuszną decyzję?
"Starania o organizację kobiecego Euro 2029 skończyły się wielopoziomową porażką - Polsce obok nosa przeszła wielka szansa na rozwój kobiecej piłki, a PZPN został wręcz zdeklasowany w wyścigu wpływów i skutecznego lobbingu w UEFA. Na kandydaturę Niemiec członkowie Komitetu Wykonawczego oddali 15 głosów, na wspólną ofertę Danii i Szwecji zagłosowały dwie osoby, a Polska dostała okrągłe zero głosów. Wielka szkoda" - napisał dziennikarz Sport.pl, Dawid Szymczak.

REKLAMA







Zobacz wideo Niezrozumiała decyzja UEFA. Takiego wyniku nikt się nie spodziewał



Listkiewicz: "Szczerze? To było raczej oczywiste, iż turniej zgarną Niemcy"
Decyzja działaczy UEFA może wywoływać w Polsce brak zrozumienia. Ani jeden głos oddany za polską kandydaturą może z kolei uchodzić za absolutną klęskę polskiej piłkarskiej dyplomacji. Michał Listkiewicz w rozmowie z Weszło przedstawił jednak inny pogląd na tę sprawę. Były prezes PZPN nie ukrywał nawet, iż sam oddałby głos na kandydaturę naszych zachodnich sąsiadów.


- Szczerze? To było raczej oczywiste, iż turniej zgarną Niemcy. Piłka kobieca w tym kraju to potęga. Już w 2011 roku odbyły się tam mistrzostwa świata i były dużym sukcesem. Nie będę ściemniał, sam bym tak głosował i na miejscu UEFA podjąłbym identyczną decyzję. Niemcy jako gospodarz dają 100 procent gwarancji, iż to będzie wielkie wydarzenie. W Polsce w piłce kobiecej zrobiliśmy spory postęp, ale ciągle dzieli nas od niektórych państw duży dystans - powiedział Listkiewicz.


72-latek nie krył zdziwienia faktem, iż Polska nie otrzymała od delegatów UEFA ani jednego głosu. Rywalizację naszej kandydatury z Niemcami porównał bowiem do sytuacji partii politycznej, która nie ma szans wygrać wyborów.
- Trochę to przykre, ale widocznie w UEFA podeszli do tego realistycznie. To trochę jak z wyborami politycznymi. Zdarza się, iż sympatyzujemy z kimś, ale jednocześnie mamy świadomość, iż ta osoba albo partia nie wzniesie się ponad parę procent głosów i dociera do nas, iż głos w pewnym sensie będzie stracony - podsumował sytuację Polski w staraniach o Euro Listkiewicz.
Idź do oryginalnego materiału