Było już 5:3 i 30:0 w trzecim secie. Co za maraton Katarzyny Kawy

6 godzin temu
Po finale w Bastad w ubiegłym tygodniu Katarzyna Kawa przeniosła się do rumuńskiego Iasi, aby rywalizować w imprezie rangi WTA 250. 32-letnia Polka przyzwyczaiła nas, iż lubi rozgrywać tenisowe maratony i podobnie było w pierwszej rundzie. Kawa przegrała pierwszego seta 4:6, ale mimo zmęczenia potrafiła wznieść poziom swojej gry i doprowadzić do trzeciej partii. W niej po dużej liczbie zwrotów akcji doszło do tie-breaka.
Ledwo co zakończył się Wimbledon, ale tenisowy sezon się nie zatrzymuje. Niżej notowane tenisistki od poniedziałku rywalizują na mączce w turniejach WTA 250 - Hamburgu oraz rumuńskim Iasi. To tam o rankingowe punkty walczy Katarzyna Kawa. 115. rakieta świata nie zdołała przejść kwalifikacji w Londynie - odpadła w trzeciej rundzie - ale doskonale poszło jej po powrocie na korty ziemne. W Challengerze w Bastad dotarła do finału, w którym przegrała z Elisabettą Cocciaretto.


REKLAMA


Zobacz wideo Iga Świątek przeszła do historii Wimbledonu! "Gwiazda na skalę wszechświata"


Kolejny tenisowy maraton Katarzyny Kawy. Musiała podpierać się rakietą
W rumuńskim Iasi Katarzyna Kawa w pierwszej rundzie zmierzyła się z Anną Siskovą. To 406. zawodniczka świata, która przeszła przez kwalifikacje. Rozegrała w nich dwa mecze trzysetowe, co sprawiło, iż dobrze zapoznała się z kortem. To było widać w pierwszym secie, albowiem 24-letnia Czeszka dominowała na korcie. Zwłaszcza w pierwszych fragmentach pojedynku. Wyszła na prowadzenie 4:1 i mimo iż Kawie udało się przełamać rywalkę w momencie, gdy ta serwowała na seta, to później sama straciła podanie. Przez to przegrała pierwszego seta 4:6.
Druga część pierwszej partii pokazała, iż 32-letnia Polka łapie swój rytm. Pierwotnie nie miało to przełożenia w wyniku - po jednym przełamaniu z obu stron był wynik 4:4, ale w decydujących piłkach to Kawa wzięła sprawy w swoje ręce. Najpierw skutecznie popracowała na returnie, a później zamknęła seta na 6:4.
Poziom gry w dwóch pierwszych partiach nie był najwyższy, ale trzeci set był pod tym względem zdecydowanie najlepszy. Obie prezentowały sporo jakościowego tenisa. Niestety duża dawka gry w ostatnim czasie, zwłaszcza Bastad w ubiegłym tygodniu, zaczęła odbijać się na fizyczności Kawy. Momentami poruszała się dość ciężko, ale Polka przyzwyczaiła, iż jest wielką wojowniczką. W kwestiach tenisowych sprawiała też lepsze wrażenie od rywalki. Trzeba to było jedynie potwierdzić w wyniku na korcie, zwłaszcza iż coraz więcej z jej strony pojawiło się winnerów. - Gdyby tak grała od początku, ten mecz dawno byłby wygrany - stwierdził komentator Canal+ Sport.


W końcu po jednym z takich zagrań kończących Kawa wywalczyła break pointa. Wiedziała, iż to jest moment, który musi wykorzystać. Lepiej od rywalki wytrzymała moment napięcia i po kolejnym dobrym forehandzie doszło do przełamania. Jeden zwrot akcji wygenerował jednak kolejne. Siskova po kilku błędach Polki odłamała ją na 4:4, ale chwilę później sytuacja wróciła do wcześniejszej normy. Kawa zaczęła coraz częściej kończyć akcje przy siatce, chciała je skracać, co było dobrym pomysłem. Dzięki temu mogła serwować na mecz.


Zmęczona Katarzyna Kawa rzuciła wszelkie siły, aby zamknąć ten pojedynek. Wydawało się, iż to się uda. Polka prowadziła 30:0, ale proste niewymuszone błędy okazały się bardzo kosztowne. Czeszka ponownie odrobiła straty. Wtedy nasza tenisistka postawiła wszystko na jedną kartę. Zaczęła atakować każdą piłkę, aby nie przedłużać wymian. Ten kij miał dwa końce w postaci błędów i winnerów - te pojawiały się naprzemiennie, przez co ten jedenasty gem był bardzo długi. Kawa miała pięć break pointów, ale do przełamania nie doszło. Siskova wyszła na prowadzenie 6:5, a nasza tenisistka poprosiła o przerwę medyczną. Do urazu kolana mogło dojść podczas doślizgu, gdy dobiegała do siatki po skrócie.
Na szczęście po wznowieniu gry doprowadziła do tie-breaka. To już było typowe tenisowe przeciąganie liny. najważniejsze było utrzymanie nerwów na wodzy i podejmowanie dobrych decyzji. Z tym niestety był problem. Polka zagrała dwa pochopne skróty, przez co przy zmianie stron było 4:2 dla rywalki. Kolejne punkty wpadły na konto Czeszki.
Niestety Katarzynie Kawie nie udało się wygrać kolejnego tenisowego maratonu. Po dwóch i pół godzinie gry to Anna Siskova wygrała 6:4, 4:6, 7:6(2). W turnieju WTA 250 w Iasi przez cały czas gra inna nasza tenisistka Maja Chwalińska, która w drugiej rundzie zmierzy się z Jill Teichmann.
Idź do oryginalnego materiału