Było 6:3, 6:2, 3:1. Nie do wiary, co się stało później. Szaleństwo w US Open

7 godzin temu
Czy najbardziej spektakularny powrót tegorocznego US Open zobaczyliśmy już w I rundzie? Nie da się tego wykluczyć, bo to, co zrobił Francisco Cerundolo, to poważna kandydatura do takiego miana. Argentyńczyk przegrywał już 3:6, 2:6, 1:3 z Matteo Arnaldim. Był na prostej drodze do niespodziewanej porażki. Pokazał jednak, dlaczego zawsze trzeba walczyć do końca.
"It's not over, until it's over" (pol. "to nie koniec, dopóki to nie koniec") - takich słów użyła Iga Świątek po wygranej z Danielle Collins w II rundzie Australian Open 2024. Polka pokonała wówczas Amerykankę, mimo iż w trzecim secie przegrywała już 1:4. Franscisco Cerundolo po swoim meczu I rundy tegorocznego US Open mógłby powiedzieć dokładnie to samo. Argentyńczyk był faworytem starcia z Matteo Arnaldim. Zmagał się co prawda ostatnio z kontuzją brzucha, która zmusiła go do kreczu w pojedynku z Alexandrem Zverevem w Toronto i wyeliminowała z gry w Cincinnati.


REKLAMA


Zobacz wideo Władymir Semirunnij z polskim obywatelstwem. Łyżwiarz będzie mógł reprezentować Polskę na igrzyskach w Mediolanie


Arnaldi robił, co tylko chciał. Rywal wydawał się bezradny. Do czasu
Niemniej Włoch po powrocie na korty twarde wygrał tylko trzy z siedmiu meczów. Jest też znacznie niżej w rankingu ATP (64. vs 19.). Jednak przez długi czas zanosiło się, iż to właśnie Arnaldi wyjdzie z tego zwycięsko. Dwa pierwsze sety poszły idealnie po jego myśli. Serwował doskonale, pozwalając rywalowi na łącznie dwa breakpointy. Argentyńczyk choćby jednego wykorzystał w pierwszym secie. Cóż jednak z tego, gdy o wiele lepiej grający Arnaldi przełamał go czterokrotnie. W efekcie Włoch wygrał obie partie kolejno 6:3, 6:2.


W trzeciej też był już na dobrej drodze do triumfu. Kolejne przełamanie dało mu prowadzenie 3:1, a Argentyńczyk wydawał się być skończony. Nic bardziej mylnego. W szóstym gemie Cerundolo udało się dokonać przełamania powrotnego. Wówczas jeszcze można było myśleć, iż Arnaldi zareaguje na to tak, jak czynił to wcześniej i zaraz znów zyska przewagę. Tak się jednak nie stało. Mało tego, przy stanie 5:6 Włoch został kompletnie zdominowany przy własnym podaniu i przełamany do zera. Cerundolo niespodziewanie wygrał seta 7:5. Jak się później okazało, był to punkt zwrotny całego meczu.


Poddać się? Nie tu i nie teraz. Niebywały powrót Cerundolo!
Nie wiadomo, czy zmarnowana szansa tak negatywnie wpłynęła na pewność siebie Włocha, czy to może kwestia przygotowania fizycznego, ale od tej pory to Argentyńczyk zaczął rozdawać karty. W czwartym secie widzieliśmy tylko jedno przełamanie, ale w najlepszym możliwym dla Cerundolo momencie. Konkretnie przy stanie 5:4, gdy Arnaldi serwował na pozostanie w partii. I tak mu to wyszło, iż przegrał do 15, a całego seta 4:6.
Decydująca piąta partia wszystko, co najważniejsze miała w pierwszych gemach. Najpierw to Arnaldi miał dwie okazje na przełamanie rywala już na start. Zmarnował je, a w kolejnym gemie Cerundolo nie miał litości. Dało mu to prowadzenie 3:0. Poczuł okazję i w pełni ją wykorzystał. Do końca spotkania Włoch wygrał przy jego serwisie tylko jedną wymianę. Argentyńczyk dokonał wielkiego powrotu od stanu 3:6, 2:6, 1:3 i ostatecznie zatriumfował 3:6, 2:6, 7:5, 6:4, 6:3, po prawie czterogodzinnej walce (3 h 45 min). W nagrodę w II rundzie zagra ze Szwajcarem Leandro Riedim (435. ATP). Lepszy z tego spotkania będzie w III rundzie rywalem zwycięzcy meczu Kamil Majchrzak - Karen Chaczanow.
Idź do oryginalnego materiału