- Gdzie się podziała tak świetnie serwująca Pegula. Wczoraj nie mogłem się nadziwić z jej serwisowych prędkości. Dziś znacznie one spadły. Pegula ma ewidentnie kłopot. jeżeli Collins nie spuści z tonu, to będzie miała olbrzymie problemy, by wrócić do tego meczu. Collins ma bowiem dzień konia. Co ja mam zrobić - zdaje się mówić język ciała Peguli - mówił Bartosz Ignacik, komentator Canal+Sport na początku drugiego seta meczu dwóch Amerykanek: Danielle Collins (22. WTA) - Jessica Pegula (4. WTA).
REKLAMA
Zobacz wideo Kamery są prawie wszędzie. "Świątek będzie musiała się tłumaczyć"
6:1, 2:0, a potem sensacyjny zwrot w meczu Collins - Pegula
Po chwili turniejowa "1" - Pegula została przełamana w pierwszym gemie drugiego seta i przegrywała 1:6, 0:1. Amerykanka już po raz trzeci w spotkaniu straciła swoje podanie.
W pierwszej partii wygrała zaledwie 46 po pierwszym i 25 procent po pierwszym serwisie (rywalka odpowiednio 79 i 60 proc.). Collins wygrała pierwszego seta w zaledwie 28 minut, a skończyła go efektownym smeczem przy siatce. To ona częściej ryzykowała, dyktowała warunki wymian i miała więcej winnerów.
Taki wynik mógł dziwić, patrząc na historię ich czterech poprzednich meczów. Wszystkie wygrała Pegula i straciła zaledwie jednego seta!
Po szybkim zdobyciu przełamania w drugiej partii "ulubienica" polskich kibiców miała zadyszkę. Od prowadzenia 2:0, przegrała trzy gemy z rzędu. Po nieudanym zagraniu na koniec czwartego gema, z wściekłością rzuciła mocno rakietą o kort. Mecz się wyrównał m.in. też dlatego, iż Pegula w pierwszym secie miała tylko dziewięć niewymuszonych błędów, a po ośmiu gemach drugiego - już 20!
Po nieudanym forhendzie, po którym rywalka miała szansę na przełamanie, Collins machnęła rękami w kierunku kibiców, nie mogąc zrozumieć, czemu tak fetowali jej niewymuszony błąd. Po chwili po jej kolejnym błędzie z forhendu została przełamana i przegrywała 3:5. Pegula poszła za ciosem, wygrała swoje podanie do 15 i doprowadziła do trzeciego seta. Miała w drugiej partii mniej winnerów (4-17), ale też cztery razy mniej niewymuszonych błędów (6-24).
Niemoc Collins trwała. Po niewymuszonym błędzie z bekhendu przy siatce została przełamana już w pierwszym gemie decydującego seta. Mało tego, w trzecim gemie przy równowadze Collins popełniła podwójny błąd, a po chwili wyrzuciła piłkę z bekhendu za linię końcową i przegrywała 0:3 z podwójnym przełamaniem. Collins popełniała mnóstwo niewymuszonych błędów (po czterech gemach miała ich aż 15). W piątym gemie Amerykanka obroniła trzy break-pointy, ale czwartego już nie i przegrywała 0:5! Po chwili zeszła z kortu, nie zdobywając choćby gema.
- To, co wyprawia Collins od jakiegoś czasu, woła o pomstę do nieba - podsumował w końcówce Bartosz Ignacik. Trudno z jego słowami się nie zgodzić.
Zobacz: Tomaszewski wyłożył karty na stół ws. Świątek. "Ktoś jej to wcisnął do głowy"
Pegula w półfinale zmierzy się ze zwyciężczynią meczu: Qinwen Zheng (Chiny, 8. WTA) - Jekatierina Aleksandrowa (Rosja, 26. WTA).
Collins w Charleston nie obroni zatem tytułu zdobytego przed rokiem. Wtedy Amerykanka pokonała Darię Kasatkinę (14. WTA) 6:2, 6:1.
Ćwierćfinał turnieju w Charleston: Jessica Pegula - Danielle Collins 1:6, 6:3, 6:0.