Zaledwie 25 minut trwał pierwszy set meczu Aryna Sabalenka - Carson Branstine w I rundzie tegorocznego Wimbledonu. Białorusinka zaprezentowała prawdziwy pokaz siły. Ale potem nieoczekiwanie miała duże problemy. "Początek drugiej partii był sensacyjny. Kanadyjka, która na Wimbledonie debiutuje w imprezie głównej turnieju wielkoszlemowego, a dostała się do niego z kwalifikacji, wygrała swoje podanie do 0, za co została nagrodzona dużymi brawami" - pisał Paweł Matys ze Sport.pl. Finalnie spotkanie zakończyło się jednak zwycięstwem liderki światowego rankingu 6:1, 7:5.
REKLAMA
Zobacz wideo Iga Świątek zamieszkała w dzielnicy prestiżu i luksusu!
Sabalenka miała niemałe problemy. Ale na końcu pokazała to, z czego jest znana
Aby awansować do kolejnego etapu, Sabalenka musiała pokonać wyżej notowaną od poprzedniej przeciwniczki Marie Bouzkovą. Mecz od samego początku był jednak wyrównany. Obie zawodniczki konsekwentnie utrzymywały podanie, a Białorusinka dwa gemy wygrała choćby do 0. Było 5:5, gdy nagle Bouzkova, wykorzystując słabszy moment rywalki, zanotowała przełamanie. I stanęła przed znakomitą okazją wygrania seta.
Sabalenka nie miała jednak zamiaru odpuszczać, choć popełniała proste błędy, jak przy stanie 15:15, gdy wyrzuciła piłkę w aut. Na jej twarzy było widać coraz większą niepewność. Ale w końcu dwukrotnie pokazała, dlaczego jest liderką światowego rankingu - było 40:30. I wówczas koszmarny błąd, Sabalenka nie wytrzymała - krzykneła tak, iż usłyszała ją cała okolica obiektu. Po chwili zrobiła to samo, natomiast tym razem był to krzyk euforii po zdobytym punkcie. I to dało jej pierwsze przełamanie. 6:6 - tie-break.
Sabalenka strzelała niczym z pistoletu. Niesamowity serwis
Początek dla Czeszki, kapitalne dwa ataki - i prowadzenie 2:1. Potem set się wyrównał, kolejny prosty błąd Sabalenki - 4:4. Końcówka należała jednak do niej - trzy punkty z rzędu i koniec. Dziennikarz Jose Morgado krótko skwitował, iż był to "trudny" set dla Białorusinki. Druga odsłona była tak samo wyrównana, jak pierwsza. Coraz trudniej było jednak obu tenisistkom utrzymać podanie, zwłaszcza iż obie dobrze grały returnem. Dopiero w czwartym gemie Sabalenka nie dała szans rywalce i zwyciężyła podanie do 0.
Można powiedzieć, iż poszła za ciosem kilka minut później. Była agresywna, pewna siebie i przy serwisie rywalki prowadziła 40:0. Ostatecznie triumfowała do 15. Kolejny gem wygrany do 0 i wiadomo już było, iż tylko kataklizm może przeszkodzić liderce światowego rankingu. Morgado mógł tylko wówczas zachwycać się jej grą. "Wow, Aryna" - napisał.
Kiedy tylko liderka rankingu znajdowała się w polu serwisowym, można było stwierdzić, iż "strzela do rywalki, niczym z pistoletu". I w końcówce zwyciężyła kolejnego gema do 0. Czeszka robiła jeszcze, co mogła, ale było ją stać tylko na obronę serwisu, po czym niespodziewanie Sabalenka runęła na kolana. To pokazało, ile dla niej znaczy każdy gem. Ostatecznie mecz zakończył się... kolejnym wygranym przez Sabalenkę gemem do 0. Całość trwała 97 minut.
Aryna Sabalenka - Marie Bouzkova 7:6 (4), 6:4
Dzięki tej wygranej Sabalenka awansowała do III rundy rywalizacji. Jej kolejną rywalką będzie zwyciężczyni zestawienia Emma Raducanu - Marketa Vondrousova. Polscy fani czekają za to na mecz Igi Świątek z Caty McNally, który odbędzie się w czwartek 3 lipca.