Było 2:0, i 17:16 w trzecim secie. "Coś nieprawdopodobnego" w polskiej lidze

4 godzin temu
Zdjęcie: fot. Screen: Polsat Sport/Transmisja


Trudno o lepszą definicję określenia "przegrać wygrany mecz" niż to, co zrobiła Stal Nysa. W piątkowy wieczór 24 stycznia zespół z województwa opolskiego zmierzył się u siebie z Treflem Gdańsk. Gospodarze prowadzili już 2:0 w setach i 17:16 w trzecim. Wydawało się, iż nic nie może im już stanąć na drodze do zwycięstwa. Tylko iż właśnie, wydawało się. Bo gdańszczanie się nie poddali. Zdecydowanie nie.
Piątkowe starcie w Nysie było bardzo istotne zwłaszcza z punktu widzenia Stali. Zespół ten przeżywa trudny sezon i jest uwikłany w walkę o utrzymanie. Triumf nad Treflem powiększyłby ich przewagę nad strefą spadkową do siedmiu (3:2) lub ośmiu punktów (3:0, 3:1). A gdańszczanie w ich zasięgu byli, bo przed meczem zajmowali 12. lokatę w tabeli, zaś w 2025 roku pokonali jedynie przedostatni w klasyfikacji MKS Będzin.


REKLAMA


Zobacz wideo Niesamowite, co Iga Świątek zrobiła w Australian Open. "To już widać" [To jest Sport.pl]


Stal Nysa szła pewnie po triumf, a wtedy...
Przez bardzo długi czas wydawało się, iż Stal wykorzysta fakt grania z jednym ze słabszych rywali i to u siebie. Pierwsze dwa sety przebiegły pod ich dyktando. Skuteczni w ataku byli Remigiusz Kapica i Michał Gierżot, a na bloku, zwłaszcza w pierwszym secie, szalał Dominik Kramczyński. Efekt? Piorunujący, bo gospodarze wygrali kolejno 25:21 i 25:17, wychodząc na prowadzenie 2:0 w setach. Trefl nie istniał na boisku.


Zmieniło się to dopiero w partii trzeciej, znacznie bardziej wyrównanej. Gdańszczanie wreszcie zaczęli dotrzymywać kroku Stali, a na ataku świetnie poczynał sobie Aleks Nasewicz. Gospodarze prowadzili jednak 17:16 i pozostało im jedynie odrobinę zwiększyć przewagę i wytrzymać w końcówce. Nie dali rady. Pogrążyły ich błędy w ataku i na przyjęciu, a w dodatku rywale dwukrotnie ich blokowali. W efekcie Trefl wygrał seta do 22, dając sobie jeszcze nadzieję.


Trefl uporał się choćby z meczbolami! Niesamowity scenariusz w Nysie
Nadzieję, z której skorzystali w pełni. W czwartej partii musieli co prawda ugasić spory pożar, bo w końcówce Stal zdobyła trzy punkty z rzędu i miała choćby dwie piłki meczowe. Jednak goście obronili oba, a w decydującym momencie pomógł im najpierw błąd w ataku Kapicy, a potem as serwisowy Nasewicza, co pozwoliło im doprowadzić do tie-breaka (28:26). W nim mieliśmy już niemalże egzekucję. Świadoma zmarnowanej wielkiej szansy Stal kompletnie się rozsypała. Trefl miał już piłki meczowe przy stanie 16:6, ale gospodarzom udało się zmniejszyć rozmiary porażki do 15:8.
Marne to jednak pocieszenie. Zamiast niemal pewnych trzech punktów, Stal została z jednym i jeżeli Barkom Każany Lwów ogra w poniedziałek 27 stycznia u siebie Norwid Częstochowa, to może tracić do zespołu z Nysy choćby zaledwie 3 pkt. Trefl natomiast na osiem meczów do końca sezonu zasadniczego ma 15 pkt przewagi nad strefą spadkową i powoli może przestać oglądać się za siebie, bo chyba tylko kataklizm mógłby spowodować ich spadek.
Idź do oryginalnego materiału