Iga Świątek grała kapitalny mecz z Jeleną Rybakiną, ale nagle stanęła i na koniec poniedziałkowego hitu drugiej kolejki WTA Finals 2025 w Rijadzie Polka przeżywała wręcz koszmar. Po porażce z Kazaszką 6:3, 1:6, 0:6 nasza tenisistka musi pokonać Amandę Anisimovą w ostatniej kolejce, żeby awansować do półfinału. Ale wygrać z tą rywalką pewnie będzie Idze szczególnie trudno.
REKLAMA
Zobacz wideo Iga Świątek? "Trudny temat". Karol Strasburger z ważnym przesłaniem
Świątek i Anisimova mają w turnieju w Rijadzie po zwycięstwie i po porażce. Polka pokonała Madison Keys 6:1, 6:2, a następnie uległa Rybakinie. Amerykanka najpierw przegrała z Rybakiną 3:6, 1:6, a w drugiej kolejce wygrała z Keys 4:6, 6:3, 6:2. Świątek po dobrym początku totalnie się zacięła, a Anisimova odwrotnie – zaczęła imprezę źle, ale chyba w końcu złapała dobry rytm. W ostatnim momencie.
Która z nich będzie górą w meczu decydującym o awansie do półfinału? W historii pojedynków Świątek z Anisimovą jest remis 1:1. Nie da się nie mieć dużego szacunku do Amerykanki za to, jak świetnie zagrała przeciw Polce w ćwierćfinale tegorocznego US Open. Wtedy wygrała 6:4, 6:3. Ale tym bardziej nie da się pamiętać, za co wtedy Anisimova się Świątek rewanżowała.
Niecałe cztery miesiące temu w finale Wimbledonu Iga rozbiła Amandę 6:0, 6:0. Polka w imponującym stylu sięgnęła po szósty w karierze tytuł wielkoszlemowy. Stała się pierwszą zawodniczką od 1911 roku, która wygrała finał tej najstarszej tenisowej imprezy świata do zera. I tym samym pewnie na zawsze zepsuła Anisimovej wspomnienia jej pierwszego w życiu wielkoszlemowego finału.
Tamtego lipcowego dnia Świątek była w transie. Grała koncert. Najlepiej jak mogła odpowiadała na krytykę za 13 miesięcy bez żadnego tytułu. Obiektywnie to bardzo krótki okres, natomiast sama Świątek dawała przez ten czas znaki, jak bardzo brakuje jej trofeów. Samej sobie tamtym Wimbledonem i tamtym finałem pokazywała, iż wciąż to ma. Że może zdominować każdą rywalkę, w każdym momencie, na każdej scenie.
Już przegrywając 0:6, 0:2 Anisimova przecierała ręką oczy, z których leciały pierwsze łzy. „Ciężko na to patrzeć" – mówiła Chris Evert, która komentowała mecz dla stacji ESPN. Amerykańska legenda, aż 18-krotnia mistrzyni wielkoszlemowa w grze pojedynczej, próbowała niedługo znaleźć jakieś słowa, żeby pocieszyć Anisimovą. Ta po porażce 0:6, 0:6 przemawiała zapłakana. Widzieliśmy, iż jest zdruzgotana i słuchaliśmy, jak przeprasza za swój występ.
O Świątek mówiono i pisano, iż była bezlitosna. I choć absolutnie doceniano jej klasę, to chyba więcej uwagi poświęcano potrzebującej pocieszenia Ansimovej.
Coco Gauff najpierw dodawała otuchy swojej rodaczce i dopiero za jakiś czas złożyła gratulacje Polce.
Nick Kyrgios o gratulacjach dla naszej zwyciężczyni całkiem zapomniał – skupił się wyłącznie na przekonywaniu Anisimovej, iż powinna podnieść głowę do góry.
A Laura Robson twierdziła nawet, iż uniknęlibyśmy tak przykrych sytuacji, gdyby wielkoszlemowe finały panie rozgrywały do trzech wygranych setów, jak panowie.
Tak naprawdę w lipcowym finale Wimbledonu Anisimova była tak – jak to ujmowała na gorąco Evert – zamarznięta, sparaliżowana i pogrążona w koszmarze i miała w baku tak mało paliwa, iż mogłaby go przegrać choćby 0:6, 0:6, 0:6, gdyby toczył się w formacie do trzech wygranych setów.
Teraz w Rijadzie podobnego rozstrzygnięcia takiego jak w wimbledońskich finale nie spodziewa się chyba nikt. To raczej powinien być zacięty bój o pozostanie w turnieju.
Mecz Iga Świątek – Amanda Anisimova w WTA Finals 2025 w środę około godziny 16.30. Transmisja w Canal+, relacja na żywo na Sport.pl.

3 godzin temu












