Byli piłkarze Ekstraklasy w szalonym hicie na KMŚ. Szósty gol padł w 92. minucie

3 tygodni temu
Co za mecz na Klubowych Mistrzostwach Świata! Brazylijskie Fluminense oraz koreański Ulsan Hyundai z Miłoszem Trojakiem w wyjściowym składzie dały w nocy z 22 na 23 czerwca (czasu polskiego) nie lada widowisko. Azjatycki zespół do przerwy prowadził, ale jak się rywale w drugiej połowie zdenerwowali, to odrobili straty z niemałą nawiązką i zwyciężyli ostatecznie 4:2. Pięknych goli nie brakowało.
Przed spotkaniem Fluminense oraz Ulsan były w nieco różnych sytuacjach w grupie F (w której są także Borussia Dortmund oraz południowoafrykańskie Mamelodi Sundowns). Brazylijczycy w pierwszym meczu zremisowali bezbramkowo z Borussią, natomiast Koreańczycy ulegli 0:1 drużynie z RPA. Na skutek wcześniejszego zwycięstwa dortmundczyków z Mamelodi 4:3 sprawa była jasna. Azjatycki klub musiał zapunktować, inaczej straciłby szansę na wyjście z grupy. Fluminense żaden wynik jeszcze nie eliminował.


REKLAMA


Zobacz wideo Łukasz Fabiański potwierdza zainteresowanie Legii Warszawa! "Rozmawiałem z Michałem"


Moc Ekstraklasy objawiła się na KMŚ
Pierwsza połowa wynikowo zdawała się potwierdzać, kto jest na większym musie. Ulsan Hyundai, w którego wyjściowym składzie znalazł się polski środkowy obrońca Miłosz Trojak (trafił tam przed turniejem z Korony Kielce), prowadziło do przerwy 2:1. Co prawda jako pierwsi na prowadzenie wyszli Brazylijczycy, gdy w 27. minucie kapitalnym strzałem z wolnego popisał się Jhon Arias. Jednak dziesięć minut później było już 1:1, a my mieliśmy kolejny wątek z polskiej Ekstraklasy. Kontrę Ulsan strzałem z ostrego konta wykończył Lee Jin-hyun, który większość 2024 roku spędził w Puszczy Niepołomice, a do ojczyzny wrócił zimą tego roku.


Zespół z Korei Południowej zadał jeszcze jeden cios i to tuż przed przerwą. W doliczonym czasie gry Um Won-sang wspaniałym "szczupakiem" wyprowadził Ulsan na prowadzenie. Wydawało się, iż trafienie do szatni może tylko napędzić azjatycką ekipę i znacząco pomóc jej w odniesieniu premierowego triumfu na KMŚ. Okazało się jednak, iż wręcz przeciwnie. Fluminense się wkurzyło i to bardzo, a rywale odczuli ich furię niezwykle boleśnie.


Rozjuszone Fluminense rozjechało zespół z Korei. Miazga w drugiej połowie
Remontada południowoamerykańskiej ekipy zaczęła się w 66. minucie, gdy złe wybicie defensywy Ulsan wykorzystał Nonato i ze skraju pola karnego oddał precyzyjny strzał w dolny róg bramki. Obrona koreańskiego zespołu znów przysnęła w 83. minucie. Wówczas po zamieszaniu przy rzucie rożnym w polu karnym odnalazł się Juan Pablo Freytes i z kilku metrów wbił piłkę do bramki.


Fluminense już wtedy miało wynik, jakiego chciało. Niemniej prewencyjnie dobili jeszcze rywali, żeby ci nie wykręcili im w końcówce jakiegoś numeru. W 92. minucie Arias tym razem wcielił się w rolę asystującego i dorzucił piłkę na głowę Keno, który szansy nie zmarnował. Brazylijczycy strzelili na 4:2, przyklepując zwycięstwo.


Brazylijczycy zawalczą o triumf w grupie. Trojak i spółka zagrają o honor
Co więcej, przed ostatnią kolejką to oni prowadzą w grupie F (4 pkt ma też Borussia, ale Fluminense ma lepszy bilans bramkowy). Trzecie jest Mamelodi Sundowns (3 pkt), a Ulsan po tej porażce zamyka stawkę z zerowym dorobkiem i nie ma już szans na wyjście z grupy (awans do 1/8 finału). W ostatniej kolejce, która w przypadku tej grupy rozegrana zostanie w środę 25 czerwca o 21:00 czasu polskiego, BVB zagra z Ulsan, a Brazylijczycy zmierzą się z ekipą z RPA.
Idź do oryginalnego materiału