
Kielczanie długo nie mogli znaleźć sposobu na pokonanie Dominika Hładuna. Z pomocą przyszedł jednak zmiennik i nowy napastnik Korony, Antonin. Hiszpan wyprowadził zespół na prowadzenie w 68. minucie. – Moim zdaniem pokazał to, co w treningach, czyli dobrze, iż odnajduje się w polu karnym i jest pazerny. Został za to wynagrodzony w postaci bramki i jestem przekonany, iż będzie nam pomagał w kolejnych spotkaniach – przyznał Wiktor Długosz.
Po 180 sekundach euforia hiszpańskiego snajpera oraz kieleckiej drużyny została jednak spacyfikowana przez Lubinian, którzy wykorzystali duży błąd w obronie Jakuba Budnickiego. – Takie rzeczy w piłce się zdarzają. Jednak wygrywamy wszyscy i wszyscy przegrywamy. Z mojej perspektywy po strzeleniu pierwszej bramki musimy iść po drugą i zamknąć wtedy mecz. To nie jest tak, iż to wina jednego gościa, bo tak jak mówię, jesteśmy drużyną na dobre i na złe – dodał wychowanek kielczan.
I choć piątkowe spotkanie – jako całokształt – skłaniało się ku remisowi, to zaprzepaszczona w ten sposób szansa na komplet punktów wywołuje u Koroniarzy uczucie niedosytu. – Po tych dwóch porażkach ktoś mógłby powiedzieć, iż ten punkt nie jest zły. Jednak z obrazu gry straciliśmy dwa punkty – przyznał Długosz.
Dużo mocniejsze emocje towarzyszyły Jackowi Zielińskiemu, który na kilka dobrych minut zamknął się w szatni z zawodnikami i zastosował na nich popularną „suszarkę”. – Należała nam się, bo o ile chcemy gdzieś zaistnieć w tej ekstraklasie i walczyć o jakieś wyższe cele, to musimy takie mecze przepychać – zakończył.
- Korona Kielce
- wiktor dlugosz
- JACEK ZIELINSKI