Burza wokół Pucharu Polski. Organizatorzy odpowiadają Legii. Sensacyjne wieści

5 godzin temu
Organizatorzy finału Pucharu Polski odpowiadają Legii Warszawa po sobotnim oświadczeniu klubu, wysuwając liczne zarzuty nie tylko w kierunku kibiców, ale też pracowników. Jak się okazuje, zamieszanie z wejściem wynikało przede wszystkim z niedopełnienia przez kibiców ustaleń dotyczących wniesienia oprawy na stadion. Ponadto ultrasi Legii próbowali przemycić pirotechnikę choćby przez 13- czy 15-latków!
Legia Warszawa wygrała z Pogonią Szczecin 4:3 w piątkowym finale Pucharu Polski na PGE Narodowym w Warszawie. Klub ze stolicy zdobył już 21. krajowy puchar w swojej historii, jednak dzień po spotkaniu mówiło się nie tylko o znakomitym piłkarskim widowisku, ale też problemach z wejściem kibiców Legii na największy stadion w Polsce.


REKLAMA


Zobacz wideo Kosecki wprost o przyszłości Feio po finale Pucharu Polski! Oto cała prawda


Fani z Warszawy dopiero w 25. minucie piątkowego meczu wypełnili swój sektor. Wtedy też rozpoczęli doping dla zespołu Goncalo Feio, a także zaprezentowali swoje oprawy. Warszawski klub na problemy swoich kibiców zareagował oświadczeniem.
"Już przed rozpoczęciem meczu do klubu docierały liczne, bardzo niepokojące sygnały od kibiców ze wszystkich sektorów zajmowanych przez sympatyków Legii, dotyczące: niskiego poziomu organizacji wejścia na stadion, wielokrotnie nieuzasadnienie agresywnego, prowokacyjnego i nieadekwatnego do sytuacji zachowania służb organizatora, poważnych problemów z dojazdem w okolice stadionu, braku czytelnej komunikacji dotyczącej dojścia oraz zamykania części przestrzeni wokół obiektu, co znacząco utrudniało przemieszczanie się kibiców do dedykowanych bram" - napisano w komunikacie.
"Klub przygotowuje szczegółowy raport wraz z wnioskami, który zostanie przekazany organizatorowi finału. Naszym celem jest, by kolejne edycje Pucharu Polski odbywały się z najwyższym poziomem organizacji, komunikacji i współpracy zaangażowanych instytucji, z pełnym poszanowaniem dla priorytetu, jakim jest poczucie bezpieczeństwa, ale także odpowiednia jakość obsługi dla wszystkich kibiców, którzy są sercem futbolu" - dodano.
Organizatorzy finału PP odpowiadają Legii Warszawa. Szokujące informacje
Jak się jednak okazuje, przyczyna całego zamieszania mogła leżeć gdzie indziej. Organizatorzy spotkania, czyli PZPN, stadion PGE Narodowy oraz służby, odpierają zarzuty. Odpowiadają też kibicom oraz samej Legia, oskarżając ich o nieprzestrzeganie przedmeczowych ustaleń z odprawy z delegatem i policją. Wszystko za sprawą oprawy, która została wniesiona przez kibiców "Wojskowych" ponad dwie godziny po ustalonej godzinie - zamiast o godzinie 12 zjawili się z nią po 14. Co więcej, ultrasi Legii zablokowali przez to bramę nr 2, choć oprawa miała przejść bramą nr 4, gdzie miała zostać sprawdzona pod kątem niebezpiecznych narzędzi i pirotechniki.


Poinformował o tym PZPN w komunikacie przesłanym do redakcji Sport.pl. "Problemy z wejściem wszystkich kibiców na czas wynikały z agresywnych zachowań oraz licznych przypadków rażącego łamania regulaminu przez niektórych kibiców Legii Warszawa. Policja wykonywała swoje obowiązki i reagowała w celu zapewnienia bezpieczeństwa wszystkich uczestników imprezy masowej" - czytamy.
"Klub Legia Warszawa otrzymał oficjalne informacje - przekazane również na odprawie z Delegatem oraz Policją - iż wejście oprawy ma nastąpić bramą nr 4. Z jakiegoś powodu kibice usiłowali wnieść oprawę bramą nr 2. Co więcej, organizator ustalił, aby w celu uniknięcia zatorów na bramach oprawy zostały dostarczone na stadion do godziny 12:00. Klub się do tego nie dostosował, kibice z oprawą dotarli około 14:15, a tak naprawdę przyjęcie oprawy w godzinie późniejszej stanowiło ukłon i wyraz elastyczności organizatora" - kontynuowano.


Fani Legii mieli zagrozić organizatorom, iż w przypadku niespełnienia ich żądań nie wejdą oni na trybuny Narodowego. "Kibice Legii nie chcieli przekazać oprawy do kontroli bezpieczeństwa na zasadach, które zostały wcześniej uzgodnione z klubem i stanowią normalną procedurę – tj. sprawdzenia na urządzaniach prześwietlających. Zagrozili, iż nie wejdą na stadion i wstrzymali swoich kibiców przed wejściem na czas sprawdzenia oprawy" - informuje PZPN.
To nie jest pierwsza taka sytuacja z udziałem kibiców Legii - podobnie wygląda to również w wielu meczach wyjazdowych, podczas których - mimo odpowiednich ustaleń władz Legii z gospodarzami spotkania i służbami związanymi z organizacją meczu - kibice "Wojskowych" tuż przed wejściem na sektor narzucają własne warunki wejścia na obiekt, by następnie wraz z klubem wywołać duże zamieszanie w mediach. Dla porównania - żadnych problemów z wejściem na stadion nie mieli najzagorzalsi fani Pogoni, którzy w komplecie wypełnili swój sektor jeszcze sporo przed rozpoczęciem spotkania.


Zator powstawał jednak nie tylko przy bramie nr 2, którą wchodzili kibice Legii, ale też na bramie nr 11, co zgłaszał m.in. były piłkarz Pogoni Artur Bugaj. "Tam odnotowaliśmy zamieszki bez związku z oprawą - usiłowanie wejść bez biletu, odmowa poddania się kontroli osobistej, gdyż wiele osób wnosiło pirotechnikę oraz inne zabronione środki. W odpowiedzi na działania policji zmierzające do egzekwowania regulaminu poleciały wyzwiska i butelki" - odpowiadają organizatorzy.
Wracając do tematu Legii, lista zarzutów organizatora jest dużo dłuższa. Kibice z Warszawy próbowali wnieść pirotechnikę choćby poprzez 13- czy 15 latków!
"Poza ww. przykładami niestosowania się do wcześniej ustalonych zasad bezpieczeństwa grupa kibiców próbowała siłowego wtargnięcia na teren stadionu. Poważnie uszkodzona została brama nr 2. Odnotowano liczne niesprowokowane ataki na funkcjonariuszy policji - rzucano różne przedmioty, w tym butelki, a blisko 100 osób usiłowało wnieść na obiekt nielegalne środki odurzające oraz pirotechniką. Wszyscy zostali zatrzymani, a wśród zatrzymanych z pirotechniką były osoby w wieku 13-15 lat" - czytamy w korespondencji z PZPN. "14 kibiców wymagało interwencji policyjnego zespołu medycznego, a 4 osoby zostały hospitalizowane w związku z zasłabnięciem. Służby porządkowe PGE Narodowego podają, iż liczba interwencji służb medycznych w trakcie finału PP była ok. 300 proc. wyższa niż podczas koncertów czy meczów kadry. Dodatkowo uszkodzono lub trwale zniszczono dziesiątki krzesełek."
Organizatorzy Pucharu Polski z ramienia PZPN mają nie tylko wiele zastrzeżeń do zachowania kibiców, ale też pracowników klubu z Warszawy. "Oprócz niewłaściwych zachowań niektórych kibiców dochodziło do rażących naruszeń ze strony innych przedstawicieli klubu tj. wpuszczania osób (rodzin, znajomych itd.) przez pracowników/ochronę klubu przez otwartą furtkę ewakuacyjną. Proceder odbywał się bez zgody organizatora oraz wbrew zaleceniom służb organizatora. W wyniku tego na boisku oraz pod szatnią znalazła się znaczna liczba nieakredytowanych osób, co dalece odbiegało od dotychczasowych standardów (dopuszczano wejścia dla rodzin piłkarzy, ale tym razem osób nieuprawnionych było znacznie więcej)" - informuje PZPN.
Idź do oryginalnego materiału