Tylko jedno zwycięstwo. Tyloma triumfami w dotychczasowym sezonie mogły się pochwalić przed szóstą kolejką Motor Lublin i Korona Kielce. Przy czym kielczanie akurat właśnie w ostatnim czasie złapali lepszą dyspozycję. Po dwóch porażkach na start sezonu zremisowali w Lubinie z Zagłębiem (1:1) oraz w Poznaniu z Lechem (1:1). Za to Radomiaka Radom u siebie rozbili aż 3:0. Zdecydowanie mogli więc mieć nadzieję, iż uda im się zapunktować za trzy również z Motorem.
REKLAMA
Zobacz wideo Swoboda z najlepszym wynikiem w sezonie. "Troszeczkę mnie coś zabolało"
Motor w kryzysie? To od dawna nie wygląda i w pierwszej połowie nie było inaczej
Lublinianie bowiem wręcz przeciwnie swoje jedyne zwycięstwo odnieśli w pierwszym meczu. Wygrali wówczas 1:0 z Arką Gdynia. Potem 1:4 rozbiła ich Pogoń Szczecin, poszli na wymianę ciosów z Lechią Gdańsk (3:3) i nie potrafili strzelić gola Piastowi Gliwice (0:0). Mieli też grać z Jagiellonią Białystok, ale ten mecz przełożono z uwagi na udział rywali w eliminacjach Ligi Konferencji. Tak czy inaczej, potrzebowali punktów jak tlenu, by nie skończyć np. w strefie spadkowej.
Długo jednak nic nie wskazywało, by mieli z Kielc wywieźć cokolwiek dobrego. To Korona od początku była znacznie aktywniejsza. Tylko 20 minut potrzebowali, by oddać aż pięć celnych strzałów. Niektóre Ivan Brkić obronił dość łatwo (np. Dawida Błanika), ale np. uderzenie Martina Remacle'a już wymagało błyśnięcia refleksem. Za to przy próbie Wiktora Długosza nie miałby nic do powiedzenia, jednak na jego szczęście wahadłowy Korony minimalnie spudłował.
Ogólnie ta pierwsza połowa nie wyglądała za dobrze dla Motoru. Choć paradoksalnie najlepszą okazję mieli oni. W 43. minucie Karol Czubak znalazł się siedem metrów przed bramką, miał piłkę, a przed sobą tylko Xaviera Dziekońskiego. Bramkarz jednak wystarczył, by futbolówka nie zatrzepotała w siatce. Sprawił tym samym, iż do przerwy goli nie obejrzeliśmy.
Korona w końcu lepiej pocelowała. Defensywa Motoru nie przeszkadzała
Co innego w drugiej połowie. Bardzo mocno zaczęła ją Korona. Już w 50. minucie Konrad Matuszewski nawinął rywala i oddał piękny strzał zza szesnastki, który dokręcił się idealnie przy słupku. Od którego się jeszcze odbił. Wspaniały gol, a pod wrażeniem mógł być choćby obecny na trybunach nowy selekcjoner kadry do lat 21 Jerzy Brzęczek. Matuszewski akurat ma już 23 lata, więc powołanie mu nie grozi, ale nie zmienia to faktu, iż trener pod wrażeniem mógł być.
Znacznie mniej imponująca była obrona Motoru. W 60. minucie znów została rozpracowana. Wiktor Długosz posłał prostopadłe podanie do Antonina. Wydawało się, iż sytuację uspokoi Bright Ede, ale młody obrońca dał się oszukać i Hiszpanowi, który skorzystał z pomyłki, umieszczając piłkę w siatce obok bezradnego Brkicia.
Kielce znów trudnym terenem. W Lublinie zaraz może być czerwono
Motor nie miał już nic do stracenia, ale tego dnia nie było ich stać na skuteczne ataki. To już Korona była bliżej trzeciego gola, choćby po uderzeniu głową autorstwa Pau Resty. Gospodarze nie mieli kłopotów z dowiezieniem korzystnego wyniku do końca. Mają dzięki temu osiem punktów na koncie. Motor z kolei musi szukać drogi do wyjścia z kryzysu. jeżeli GKS Katowice zdobędzie choćby punkt w Zabrzu z Górnikiem, lublinianie wylądują w strefie spadkowej.
Korona Kielce - Motor Lublin 2:0 (Matuszewski 50', Antonin 60')
Korona: Dziekoński - Budnicki (46. Smolarczyk), Soteriou, Pięczek - Długosz, Remacle, Nono (88. Niski), Matuszewski (70. Resta) - Svetlin (81. Strzeboński), Błanik - Antonin (70. Nikołow)
Trener: Jacek Zieliński
Motor: Brkić - Stolarski (73. Wójcik), Matthys, Ede, Luberecki - Łabojko (46. Samper) - Król (60. N'Diaye), Rodrigues (73. Scalet), Wolski, van Hoeven - Czubak (73. Dadaszow)
Trener: Mateusz Stolarski
Sędzia: Damian Sylwestrzak (Wrocław)
Żółte kartki: Budnicki, Svetlin (Korona) - Łabojko, Rodrigues, Samper, Ede, Scalet (Motor)