W ostatnich kilkunastu dniach oczy całego tenisowego świata skierowane były na Nowy Jork, gdzie toczył się ostatni tegoroczny turniej wielkoszlemowy US Open. Iga Świątek pożegnała się z nim na etapie ćwierćfinału. Znacznie wcześniej - jeszcze w kwalifikacjach - odpadła Maja Chwalińska. 23-letnia Polka, przyjaciółka naszej najlepszej tenisistki, błyskawicznie wróciła do Europy, aby w tym tygodniu rywalizować w szwajcarskim Montreux. To impreza rangi WTA 125 na kortach ziemnych o puli nagród 115 tysięcy dolarów.
REKLAMA
Zobacz wideo Ogromna burza w Widzewie! Trener wezwany na dywanik. "Groteskowa sytuacja"
Wielki sukces Mai Chwalińskiej. Co za popis w końcówce
Chwalińska oczarowała tamtejszy turniej. Już w pierwszym meczu pokonała rozstawioną z jedynką Jill Teichmann (87. WTA) 0:6, 6:4, 6:1. Przez kolejne przeszkody przechodziła już bez straty seta - aż dotarła do wielkiego finału. W niedzielę przeciwniczką polskiej tenisistki była Darja Semenistaja (115. WTA). To był klasyczny pojedynek bez faworytki. Najlepiej świadczy o tym bilans dotychczasowych bezpośrednich starć. Oba w 2024 roku kończyły się w trzech setach - w lipcu w Warszawie wygrała Polka, a cztery miesiące później w Buenos Aires Łotyszka.
Dwie leworęczne tenisistki o podobnym sposobie gry zwiastowało pojedynek złożony z bardzo długich wymian. Tak też było już od pierwszego gema. Sporo było gry slajsem, Polka próbowała skrótów. Semenistaja miała 40:0 w swoim pierwszym gemie serwisowym, ale przegrała pięć punktów z rzędu! Chwalińska dobrze trzymała piłkę w korcie i wywierając presję na rywalce, przełamała ją. Utrzymała swoje podanie na 3:0. To było wymarzone otwarcie spotkania.
Przewaga Polki na korcie nie była aż tak duża, jak wskazywał na to wynik, ale Łotyszka miała ogromny problem z domykaniem gemów. Znów dobrze grała do stanu 40:15 przy swoim serwisie, ale i tak nie zdołała otworzyć swojego konta. Kolejne jej błędy i mądra gra Polki sprawiły, iż Chwalińska wysforowała się na prowadzenie 4:0. Serwis nie stanowił jednak atutu żadnej zawodniczki, lepiej czuły się z returnu, od razu atakując nieustawioną rywalkę. Po 35 minutach Maja Chwalińska wygrała pierwszego seta 6:1!
Po fizyczności Semenistai widać było trudy sobotniego półfinału, albowiem spędziła ona na korcie aż 3,5 godziny w starciu z Oleksandrą Olinkową. Polka wykorzystywała ten fakt. Jak zwykle sporo używała slajsa i nadawała piłce nieprzyjemnej rotacji. Dzięki takiej grze Chwalińska gwałtownie uzyskała przewagę także w drugiej partii. Na jej start wygrała siedem punktów z rzędu.
Łotyszka niespodziewanie wróciła jednak do gry. Nie dość, iż zaczęła lepiej serwować, to była bliska przełamania Chwalińskiej w szóstym gemie (przy stanie 3:2), gdyż miała dwa break pointy. Nie udało się tego dokonać i patrząc, jak później potoczyło się to spotkanie, może żałować. Polka nie dała już rywalce żadnych szans, wygrała dwa ostatnie gemy do 0 (notując jedno przełamanie) i mogła świętować. Mecz zakończył się wynikiem 6:1, 6:2.
Przed Wami najnowszy Magazyn.Sport.pl! Polscy koszykarze zagrają w Katowicach o mistrzostwo Europy. Korespondenci Sport.pl czuwają, a już teraz mamy oryginalny starter pack kibica basketu. Ekskluzywne wywiady, odważne felietony i opinie przeczytasz >> TU