Brat wspomina Franciszkę Smudę. Te słowa łamią serce

2 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Marcin Stępień / Agencja Wyborcza.pl


- Bywało, iż po prostu siadaliśmy przy stole, piliśmy herbatę i milczeliśmy - w takich słowach Jan Smuda wspominał swojego brata Franciszka Smudę. Od śmierci szkoleniowca minęły już dwa miesiące, a jego brat mówił szczerze, iż brakuje mu go. - Nieraz łapię się na myśli, iż może niedługo przyjedzie w odwiedziny - przyznał w rozmowie z portalem WP SportoweFakty.
18 sierpnia bieżącego roku Franciszek Smuda zmarł w wieku 76 lat. "Czasem walczył o spadek, a czasem podejmował się wręcz harakiri. Ale choćby wtedy wszystko musiało być u niego jak w alfabecie - od A do O. A gdy jakiś piłkarz przesadzał, strofował go od razu: "Ty już nie bądź taki alfa i romeo". Franciszek Smuda zostawił po sobie nie tylko masę anegdot, ale też trofea - dwa mistrzostwa Polski z Widzewem Łódź, kolejne z Wisłą Kraków i Puchar Polski z Lechem Poznań. Zostawił też ludzi, którzy wspominają go z uśmiechem" - pisał po śmierci szkoleniowca Dawid Szymczak ze Sport.pl.


REKLAMA


Zobacz wideo Tylko tak można ocenić reprezentację Polski Michała Probierza. "Kibice zapominają"


Jan Smuda opowiedział szczerze o Franciszku Smudzie. "Walczył do końca"
Dwie miesiące po śmierci Franciszka Smudy w poruszający sposób opowiedział o nim jego brat Jan Smuda. - Brakuje mi go. Po przeszczepie szpiku kostnego obaj wierzyliśmy, iż uda mu się wyzdrowieć. Gdy szedł do szpitala, powiedział: "Zrobimy imprezę urodzinową po moim powrocie. Przecież niedługo wyjdę". Walczył do końca - powiedział w rozmowie z portalem WP SportoweFakty.
- Bardzo go kochałem. Nieraz łapię się na myśli, iż może niedługo przyjedzie w odwiedziny. Dopiero po chwili uświadamiam sobie, iż przecież odszedł. Byliśmy ze sobą bardzo blisko. Mieszkam w Rybniku, brat w ostatnich latach żył w Krakowie. Nieraz spontanicznie wsiadał do auta i przyjeżdżał. Wystarczyła chwila, żebyśmy się sobą nacieszyli. Potem każdy wracał do swoich obowiązków - dodawał.


Chociaż obu dzieliło 16 lat (Franciszek Smuda urodził się w 1948 roku, a Jan Smuda w 1964 - przyp. red.), to rozumieli się doskonale. - Bywało, iż po prostu siadaliśmy przy stole, piliśmy herbatę i milczeliśmy. Ważne było, iż ten drugi po prostu jest obok - mówił szczerze.
Jan Smuda opowiedział również o tym, jak wyglądały jego relacje z bratem po śmierci ich ojca w 1982 roku. Szkoleniowiec mieszkał wtedy w Niemczech, a jego brat w Polsce. - Mimo iż Franka nie było na miejscu, czułem, iż stara się mnie wziąć pod swoje skrzydła. [...] Franek był moim bratem i przyjacielem, a po śmierci taty niekiedy zastępował mi ojca. Mogłem z nim porozmawiać o wszystkim.


- Czasem myślę, iż mogliśmy spędzić wspólnie jeszcze więcej chwil, ale przecież wiadomo, jak wygląda życie. Każdy ma swoją drogę - marzenia, cele, obowiązki. Wiem jedno: nie zawsze się regularnie widywaliśmy, ale miałem naprawdę wspaniałego brata. A po jego odejściu nie mam poczucia, iż czegoś zabrakło. Że czegoś nie zdążyliśmy sobie powiedzieć - podsumował Jan Smuda zapytany o to, czy czegoś żałuje.
Idź do oryginalnego materiału