Mamed Chalidow (38-8-2) wygrał trzeci pojedynek z rzędu w federacji KSW. Chalidow pokonał Adriana Bartosińskiego (15-1) w main evencie gali XTB KSW 100 poprzez poddanie w drugiej rundzie. "Chalidow przybijał piątki kibicom, którzy wiwatowali, gdy zmierzał dać kolejny show. Show z 15 lat młodszym i zdecydowanym kandydatem do zwycięstwa. Chalidow chciał dać show. No i dał. Chalidow gwałtownie zajął plecy i udało mu się założyć balachę. Bartosiński odklepał. To był dla niego szok" - pisał Kacper Sosnowski ze Sport.pl.
REKLAMA
Zobacz wideo Chalidow o łzach przed walką: Nie wytrzymałem. To było dla mnie bardzo ważne
Czytaj także:
Ależ nokauty na KSW. Padali jeden po drugim. Wrzosek potrzebował 25 sekund
- Jestem szczęśliwy. Byłem głodny tej walki, przygotowania sprawiały mi przyjemność i chce się bić z najlepszymi. Ciosy Adriana sporo ważyły, czułem jego siłę w klinczu - mówił Chalidow po zakończeniu pojedynku. - Ćwiczyłem z mistrzami Europy i świata jeszcze nigdy nikt nie poddał mnie balachą - stwierdził krótko Bartosiński.
- Czy jest szansa, iż wystąpię jeszcze na galach KSW? Szansa zawsze jest. Faktycznie tak wychodzi, iż walczę raz na rok. Tak jest dla mnie ok. Przede mną jedna, dwie, trzy walki jak będzie mi się chciało. Ja już nic nie muszę... Robię to, bo czasami mam głód walki. Wilka zawsze ciągnie do lasu. Fizycznie u mnie wszystko jest bardzo dobrze. Pomimo swojego wieku, na sali, na treningu sprawności mi nie brakuje. Szybkość nie uciekła jeszcze - mówił nam Chalidow jeszcze przed XTB KSW 100.
"Wszystko przed oczami". Chalidow przemówił po walce na KSW 100
Chalidow rozmawiał z Kanałem Sportowym po walce z Bartosińskim, po tym, jak Mateusz Borek nagle złapał go za rękę. Mamed twierdzi, iż przy okazji tej walki miał największą moc w trakcie kariery. - Dzisiaj nie mogłem tego do niczego porównać, bo to były moje największe moce do walki z całej kariery. Wszystko przed oczami. Mam 44 lata i mówię cały czas, iż chcę walczyć z tymi najlepszymi i udaje mi się, dzięki Bogu, to jest największa euforia. Nie kiedy ja się biję, czy jeszcze jedna-dwie walki, czy w ogóle będę się bił jeszcze. Jak będę miał ochotę, to wrócę. Cieszę się bardzo z tego - powiedział.
Czytaj także:
Znokautował rywala na KSW 100, a potem wydarzyło się to. Borek już wiedział
- Cała atmosfera, przygotowania, byłem luźny i spokojny. Wróciliśmy do starej gry: jest parter, to parter. Stójka, to stójka. Rzucają mną, idziemy do gardy, szukamy stamtąd, coś robimy. Wszystko. Oldschool - dodał Chalidow. Z jego słów wynika, iż przez cały pojedynek z Bartosińskim był spokojny o to, iż jego plan będzie realizowany w pełni.
- Nie byłem poddenerwowany, bo wiedziałem, iż idziemy w klincz. Przypomnijcie sobie wszystkie moje walki: ktoś mnie rzucał, ja dawałem się rzucać. Przed walką powiedziałem, iż nie będę unikał parteru i stójki, będziemy robić MMA i było. Dotrzymałem słowa. Ja to czułem, iż on puchnie. Klinczowałem go, zaczął bić. Na początku nie mogłem go odepchnąć, czułem, iż mnie maksymalnie trzyma. Rozluźniłem się, zacząłem go odpychać delikatnie, poczekaliśmy do drugiej rundy. Wtedy zacząłem wstawać, bo widziałem, iż on puchnie, i wtedy zaczęliśmy swoją grę. I tyle - podsumował Chalidow.