W pierwszej kolejce Jagiellonia sprawiła jedną z największych sensacji, wygrywając na wyjeździe z Kopenhagą. W starciu z Petrocubem była zdecydowanym faworytem i nikt nie brał pod uwagi innego rezultatu niż zwycięstwo mistrza Polski. Pytanie przed meczem nie powinno brzmieć, czy wygra, ale kiedy strzeli pierwszego gola. Mimo wszystko dość długo trzeba było czekać na bramki.
REKLAMA
Zobacz wideo Szczęsny rzucił po meczu Bayernem tylko jedno zdanie! Demolka w Barcelonie
70 minut czekania na gole Jagiellonii
Od samego początku Jagiellonia kontrolowała tempo gry, wręcz okopała się z piłką na połowie gości. Ci sporadycznie wychodzili z kontrami, ale kompletnie nie mieli pomysłu, co zrobić z piłką pod polem karnym polskiego klubu.
Jagiellonia chciała grać efektownie, ale niekoniecznie przekładało się na efektywność. Potrafiła przyspieszać swoje akcje, zagrać kombinacyjne, jednak kilka z tego miała. Pierwszy celny strzał padł w 19. minucie. Jesus Imaz dostał piłkę w polu karnym, zakręcił rywalem, ale nie podkręcił wystarczająco piłki. Zamiast technicznego uderzenia na dalszy słupek, mieliśmy strzał prosto w bramkarza.
W dalszej części Imaz miał jeszcze dwie okazje. Raz nie trafił w sytuacji sam na sam, a świetnie go wypuścił Afimico Pululu, który w tym meczu znakomicie grał tyłem do bramki. W końcówce pierwszej połowy Imaz trafił prosto w golkipera Petrocubu z czterech metrów. A to mogła być akcja kolejki. Taras Romanczuk dogrywał przewrotką do wolnego Imaza, ale Hiszpan zmarnował tę sytuację. Raz niezły strzał ze skraju pola karnego oddał też Darko Czurnilow, ale przestrzelił.
Do przerwy nie oglądaliśmy goli, Jagiellonia była zaskakująco nieskuteczna. Powinna mieć na koncie choćby 3 trafienia, głównie za sprawą Imaza. Trzeba było lepiej nastawić celowniki.
W drugiej połowie Jagiellonia starała się nacierać od samego startu, ale znów bramka Petrocubu była jak zaczarowana. Tu potrzeba było cierpliwości, spokoju. Mistrz Polski tylko czekał na dziurę w obronie, jakiś jej błąd. I to się stało wreszcie w 69. minucie. Romanczuk wpadł w pole karne, chciał dograć pod bramkę do Pululu. Wyręczył go w tym interweniujący gracz gości, Dumitru Demian. Chcąc wybić piłkę, podał wprost pod nogi Pululu, a ten piętą oszukał Silivu Smaleneę. Zrobił praktycznie to samo, co w meczu z Kopenhagą. Od razu Jagiellonia złapała więcej luzu w swojej grze.
Kilka chwil później Pululu miał dublet na koncie. Miki Villar został wypuszczony na prawej stronie, dograł w pole karne do napastnika rodem z Angoli, a ten zapakował piłkę pod poprzeczkę. Było zatem jasne, iż białostoczanie nie mają prawa tego wypuścić.
W ostatnich minutach mistrz Polski starał się strzelić trzeciego gola, ale nie miał do tego dobrej sytuacji. Oddał nieco pole graczom Petrocubu, którzy nie mieli nic do stracenia. Ale obrona grała bardzo pewnie, a kroku dotrzymywał jej Sławomir Abramowicz. Golkiper Jagiellonii zgarniał każdą piłkę, która zmierzała w pole karne.
Jagiellonia wygrała w pełni zasłużenie 2:0, ale prosiło się o zdecydowanie bardziej okazałe zwycięstwo. Niemniej cieszą kolejne punkty dla Polski do rankingu UEFA oraz komplet punktów mistrza Polski po dwóch spotkaniach w debiutanckim sezonie w Lidze Konferencji.