Blisko sensacyjnego comebacku. Dziewięć goli w Anglii

8 godzin temu

Manchester City prowadził już 5:1 z Fulham, ale do ostatnich minut drżał, by zdobyć komplet punktów. Było blisko, by ekipa z Craven Cottage doprowadziła do sensacyjnego comebacku.

Fulham – Manchester City. Z 1:5 do 4:5

Początek spotkania nie zapowiadał niespodzianki – Erling Haaland już w 17. minucie zdobył swoją setną bramkę w Premier League, przechodząc tym samym do historii rozgrywek. Do osiągnięcia takiego bilansu strzeleckiego potrzebował zaledwie 111 spotkań. To ligowy rekord.

Erling Haaland pobił kolejny rekord. Nie do zatrzymania

Przed przerwą kolejne bramki dorzucili Tijani Reijnders oraz Phil Foden, a choć w doliczonym czasie gry gola na 1:3 strzelił Emile Smith-Rowe, nic nie zapowiadało zwrotu akcji. Zwłaszcza, iż w 54. minucie po drugim trafieniu Fodena i sambójczej bramce Sandera Berge było już 5:1 dla Obywateli.

Wówczas do akcji wkroczył duet Alex Iwobi – Samuel Chukwueze. Pierwszy zdobył jedną bramkę, drugi – dwie i w 78. minucie wynik brzmiał już tylko 4:5.

Fulham miało jeszcze okazję na wyrównanie – w końcówce meczu strzał Josha Kinga został jeszcze wybity z linii bramkowej. Gdyby piłka wpadła do bramki, mielibyśmy do czynienia z jednym z najbardziej spektakularnych comebacków w historii angielskiej ekstraklasy.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

  • Flick o emocjach po meczu: „Pomyślałem, iż coś rozwalę”
  • Real Madryt wytracił impet. Trzeci remis z rzędu w lidze!
  • Hansi Flick jest wykończony. Barcelona nie gra tak, jak chce
  • Atletico ustanowiło rekord. Nie dokonał tego Real czy Barcelona

Fot. Newspix

Idź do oryginalnego materiału