
Transfer Benjamina Mendy’ego do Pogoni Szczecin odbił się szerokim echem nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie. Były zawodnik Manchesteru City i reprezentacji Francji został nowym piłkarzem „Dumy Pomorza”, co już samo w sobie było sensacją. Pojawiło się jednak wiele nieścisłości wokół jego kontraktu – szczególnie w kwestii wynagrodzenia.
Forma Mendy’ego pozostaje sporą niewiadomą. W poprzednim klubie – FC Zürich – prezentował się bardzo słabo. Popełniał proste błędy, a jego przygotowanie fizyczne wyraźnie odstawało od ligowych standardów. Pogoń, zdając sobie z tego sprawę, zastosowała niestandardowe rozwiązanie przy konstruowaniu kontraktu.
Początkowo w mediach pojawiły się informacje, iż Mendy będzie inkasował około miliona euro rocznie, co uczyniłoby go najlepiej opłacanym zawodnikiem Ekstraklasy. Te doniesienia gwałtownie jednak zostały zdementowane. Piotr Wołosik z „Przeglądu Sportowego” w programie „Ofensywni” stwierdził jasno:
– Bzdura totalna. Przynajmniej pięciu zawodników Pogoni Szczecin zarabia lepiej od Mendy’ego.
Tajemnicę kontraktu wyjaśnił również Tan Kesler na antenie Canal+ Sport. Dyrektor sportowy Pogoni podkreślił, iż wysokość wynagrodzenia Francuza została uzależniona od liczby rozegranych minut. Oznacza to, iż im więcej czasu spędzi na boisku, tym większe pieniądze zarobi.
– Ma 3–4 tygodnie okresu przygotowawczego, nie pospieszamy go. Ma być gotowy po przerwie reprezentacyjnej – zapowiedział Kesler.
Podobne informacje przekazał również dziennikarz Canal+ Krzysztof Marciniak:
„Kontrakt Benjamina Mendy’ego jest tak skonstruowany, iż znacząca część wynagrodzenia zależy od liczby minut na boisku”.
Pogoń Szczecin już teraz osiągnęła jeden z głównych celów – zrobiło się o niej głośno na całym kontynencie. Teraz pozostaje pytanie, czy Mendy będzie w stanie udowodnić swoją wartość również na boisku. Pierwsze odpowiedzi mogą nadejść dopiero po październikowej przerwie reprezentacyjnej.