Pełniący rolę kapitana kadry w meczu eliminacji mistrzostw świata z Finlandią Jan Bednarek, jako jeden z nielicznych zawodników reprezentacji Michała Probierza wykazał się profesjonalizmem i nie odmówił wywiadu po kompromitującej klęsce w Helsinkach.
REKLAMA
Zobacz wideo
Co ma polaryzacja do gry w piłkę nożną?
Jednak tłumaczenia, do których uciekł się piłkarz od lat grający w Anglii, budzą nie tylko zaskoczenie, ale choćby oburzenie.
- Jedyne, co mi teraz przychodzi, to wydaje mi się, iż zostaliśmy spolaryzowani jako społeczeństwo. Podzieleni - powiedział Bednarek w wywiadzie w TVP. - Jesteśmy w złym momencie jako Polacy. Tak naprawdę my gramy tylko i aż w piłkę nożną i najważniejszą rzeczą jest dla nas reprezentować kraj. Największą dumą dla niego. Uważam, iż jako naród, jako drużyna, jako cała grupa polskich kibiców i piłkarzy powinniśmy tworzyć środowisko, które temu sprzyja i pomaga nam osiągać sukcesy. Wydaje mi się, iż wiele rzeczy zaszło zad daleko i to musi być jakiś reset. Musimy zresetować nasz tok myślenia. Uważam, iż jesteśmy zbyt pięknym krajem, zbyt pięknym narodem, mamy zbyt wspaniałych kibiców. Jest zbyt wielką dumą grać dla tego kraju i narodu, reprezentować dumnie nasz naród, żebyśmy robili to, co robimy.
Zachodzę w głowę, jak polaryzacja i podziały polityczne w kraju, przeszkadzają Bednarkowi grać w piłkę? Przecież on od ośmiu lat mieszka w Anglii. Owszem przyjmuję do wiadomości, iż w jakiś tam sposób przyszłość ojczyzny spędza mu sen z powiek. Jednak w żaden sposób nie kupuję tego, jako wytłumaczenia porażki w Helsinkach. Jaki to ma w ogóle związek?
20 lat wojny domowej nie przeszkodziło im w zdobyciu medalu
Myślę, iż słów Bednarka o tym, jak niepokój w kraju wpływa na sportowców, z wielką uwagą wysłuchałaby reprezentacja Afganistanu. Akurat przed rokiem w czerwcu miały miejsce krykietowe mistrzostwa świata (wersja Twenty20) i tam drużyna z tego kraju sensacyjnie sięgnęła po brązowy medal.
Zawodnicy, których rodzice w dużej części musieli uciekać z kraju, by ratować swoje życie, dorastali przeważnie w Pakistanie. Niekiedy w obozach dla uchodźców. Za granicą nauczyli się grać w krykieta, który w ich ojczystym kraju przez pewien czas był zakazany za pierwszych rządów Talibów. Dziś do kraju zrujnowanego 20-lenią wojną domową mogą wracać, bo obecne rządy islamskich władz są nieco łagodniejsze i bardziej otwarte na świat. Co jednak nie znaczy, iż w kraju jest spokojnie. Wciąż dochodzi do starć i giną ludzie, a przeciwnicy polityczni rządzących są wtrącani do więzień.
A mimo to krykieciści z Afganistanu rok temu zdobyli medal mistrzostw świata, pokonując po drodze m.in. takie potęgi tego sportu jak Nowa Zelandia czy Australia. To tak, jakby na jednym piłkarskim turnieju Polska pokonała Brazylię i Argentynę. W tym roku w turnieju Champions Trophy Afgańczycy wygrali też z Anglią.
Drużyna z udręczonej Polski zdobyła medal
Mogę też Bednarkowi podać przykłady bliższe geograficznie, by sobie uzmysłowił, iż można grać dobrze w piłkę mimo politycznej wichury w ojczystym kraju.
Na mundialu w 1982 roku był taki kraj jak Polska. Pół roku wcześniej, 13 grudnia 1981 roku, generał Wojciech Jaruzelski wprowadził tam stan wojenny. Na ulice polskich miast wyjechały czołgi i transportery opancerzone. Do strajkujących zakładów pracy wkroczyło wojsko i odziały milicji. Protesty zostały brutalnie spacyfikowane. Polała się krew. Zginęli ludzie. ZOMO strzelało do strajkujących i do demonstrujących. Tysiące ludzi trafiło do więzień za swoją działalność polityczną.
Przed mundialem nikt wtedy nie chciał z Polską zagrać choćby sparingu. Zachód bojkotował drużynę Antoniego Piechniczka, a sojusznicy z tzw. demoludów też traktowali ją jak trędowatą. Gdy na mistrzostwach świata Polacy grali ze Związkiem Radzieckim, państwowa telewizja pokazywała mecz z opóźnieniem. Na trybunach demonstrowali kibice z banerami zdelegalizowanej "Solidarności". Gdy w międzynarodowej transmisji pojawiał się widok trybun, w Polsce podmieniano go na nagrany wcześniej neutralny obraz.
I ta drużyna z udręczonego kraju sięgnęła po trzecie miejsce na świecie. I każdy z nas przed telewizorem widział, iż oni nie grają dla Jaruzelskiego i PZPR, ale dla wszystkich Polaków.
Naprawdę to wstyd, iż Bednarek szuka usprawiedliwienia dla klęski reprezentacji w politycznej polaryzacji w kraju. To właśnie on jest od tego, żeby rodacy ponad podziałami mogli się spotkać. Polska w znacznie gorszych momentach miała znacznie lepszych piłkarzy.