Southampton po jednorocznym pobycie w Championship i zwycięskich barażach z Leeds United (1:0) wróciło do Premier League. Czy w blasku chwały? Nie do końca, bo ponowne zadomowienie się na najwyższym poziomie rozgrywkowym okazało się niezwykle trudne. "Święci" w pierwszych dziewięciu spotkaniach zdobyli zaledwie jeden punkt, remisując 1:1 z Ipswich Town. Resztę spotkań m.in. z Brentford (1:3) czy Leicester (2:3) przegrali.
REKLAMA
Zobacz wideo "Najdziwniejszy mecz, który przeżywałem". Michał Potera po szalonym spotkaniu z PSG Stalą Nysa
Southampton z patentem na Everton
W dziewiątej kolejce polowali na przełamanie w starciu z Evertonem. "The Toffees" sami radzą sobie bardzo przeciętnie, wygrali tylko dwa z dziewięciu spotkań i mieli przed tą serią gier ledwie pięć punktów przewagi nad strefą spadkową. Co ciekawe, Southampton już raz ich pokonało w tym sezonie w Pucharze Ligi Angielskiej, choć dopiero po rzutach karnych (1:1 i 6:5 w karnych).
Sam mecz był w miarę emocjonujący. Oba zespoły miały swoje okazje. Jeszcze przed przerwą prowadzenie gospodarzom mógł dać Cameron Archer, ale w dobrej sytuacji w polu karnym uderzył obok słupka. W drugiej połowie zaś blisko był Michael Keane. Stoper Evertonu oddał mocny strzał głową, ale kapitalnym refleksem wykazał się Aaron Ramsdale.
Bednarek miał szczęście. Całe Southampton też
Od pierwszej minuty, jak w każdym meczu Southampton w tym sezonie w Premier League, na boisku przebywał Jan Bednarek. Nie zabrakło jednak wiele, by opuścił je przedwcześnie. W 76. minucie Polakowi uciekł Beto i mknął w stronę bramki "Świętych". Polak musiał ratować się faulem, za który obejrzał żółtą kartkę, ale VAR analizował jeszcze, czy napastnik Evertonu nie wyszedłby sam na sam z bramkarzem. To oznaczałoby kartkę czerwoną. Na szczęście dla Bednarka sędziowie uznali, iż reszta defensywy mogła jeszcze zaasekurować Polaka i naszemu reprezentantowi się upiekło.
Ostatecznie Southampton nie tylko uniknął gry w osłabieniu, ale choćby wygrał! Wszystko za sprawą Adama Armstronga. Napastnik wykorzystał w 85. minucie świetne podanie w pole karne i mocnym strzałem dał gola gospodarzom. Co ciekawe, Everton zdołał jeszcze odpowiedzieć, gdy w 90. minucie do siatki trafił Beto, ale VAR wykrył spalonego we wcześniejszej fazie akcji. To uratowało Southampton, które wygrało wreszcie pierwszy ligowy mecz w okresie i ma na koncie 4 punkty.