Bartosz Kwolek: Obudzenie się dopiero po dwóch setach trochę smuci

2 tygodni temu

– Wydaje mi się, iż jesteśmy zbyt doświadczoną drużyną i zbyt doświadczonymi zawodnikami, żeby coś takiego nas gdzieś tam złamało. Trzeba było wrócić do swojej dobrej gry. Wiedzieliśmy, iż to się stanie prędzej czy później – mówił w rozmowie ze Strefą Siatkówki Bartosz Kwolek, przyjmujący Aluronu CMC Warty Zawiercie.

WARTA PRZYGNIECIONA PRZEZ STAL

Aluron CMC Warta Zawiercie wygrała we własnej hali drugie ćwierćfinałowe spotkanie PlusLigi z PSG Stalą Nysa 3:2. W dwóch pierwszych partiach zdobywcy Pucharu Polski nie mieli jednak zbyt wiele do powiedzenia, mimo iż przegrali odpowiednio do 23 i 20.

W dwóch pierwszych setach naprawdę nie mogliśmy nic zrobić. Trzeba było tylko czekać, aż drużyna z Nysy przestanie tak dobrze zagrywać. Nysianie nie dość, iż się nie mylili, to w dodatku zagrywali w nie swoich kierunkach bardzo mocno. Takie spotkania się zdarzają. Cieszy na pewno to, iż przetrwaliśmy ten moment i koniec końców zwyciężyliśmy – mówił Strefie Siatkówki Bartosz Kwolek, przyjmujący Aluronu CMC Warty Zawiercie.

PRZEWAGA DOŚWIADCZENIA

Kiedy Stal prowadziła w meczu 2:0 czy też w czwartym secie 13:9 – powoli zaczął unosić się zapach ewentualnej sensacji. Samo doprowadzenie do złotego seta przez ekipę z Nysy już stanowiłoby nie lada niespodziankę. Czy zatem zespół z województwa śląskiego w pewnych momentach odczuwał niepokój bądź presję?

Wydaje mi się, iż jesteśmy zbyt doświadczoną drużyną i zbyt doświadczonymi zawodnikami, żeby coś takiego nas gdzieś tam złamało. Trzeba było wrócić do swojej dobrej gry. Wiedzieliśmy, iż to się stanie prędzej czy później. Trochę smuci, iż obudziliśmy się dopiero po dwóch setach. Z drugiej strony cieszy, iż potrafiliśmy się zmotywować na tyle, żeby w cięższym momencie domknąć ten mecz – wyjaśnił Kwolek, który w starciu ze Stalą zapisał na swoje konto łącznie 19 punktów (15 atak, 4 zagrywka), skończył 15 z 26 piłek, atakował ze skutecznością 57%, był najlepiej punktującym zawierciańskiego zespołu i sięgnął po statuetkę MVP.

TRZEBA BYŁO RUSZYĆ, TO RUSZYLI

Podopieczni trenera Michała Winiarskiego weszli mocno naładowani w trzeciego seta. Od samego początku to oni dyktowali warunki gry, obejmując prowadzenie 3:0 czy też później 13:6. Finalnie wygrali do 15. Co sobie zatem powiedzieli po pierwszych dwóch przegranych odsłonach?

– Na pewno powiedzieliśmy sobie coś w stylu, iż musimy się obudzić i zacząć grać tak, jak potrafimy grać taką swoją siatkówkę. Spokojnie nabijać, przeciągać te akcje, grać dobrze blok-obrona i na pewno dołożyć na zagrywce, bo przez pierwsze dwa sety prawie ich nie ruszyliśmy, co jest niedopuszczalne w naszej hali – tłumaczył przyjmujący Warty.

CZAS NA PÓŁFINAŁ

Zawiercianie czekają jeszcze na swojego rywala, z którym zmierzą się w półfinale mistrzostw Polski. Jedno jest pewne. Będzie to Projekt Warszawa bądź Bogdanka LUK Lublin. Zdecydowanie bliżej jest zespół ze stolicy Polski, który pierwszą batalię dwumeczu wygrał 3:1 i tym samym potrzebuje już tylko dwóch wygranych setów, by zapewnić sobie Final Four PlusLigi. Lublinianie, myśląc o awansie muszą w Warszawie wygrać za trzy punkty (3:0 lub 3:1), a następnie przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść w złotym secie, co przy obecnej dyspozycji warszawian łatwe nie będzie.

Spotkanie to odbędzie się 14 kwietnia, w niedzielę o godz. 14:45.

– Wydaje mi się, iż nie będzie dla nas różnicy. Dobrze by było, gdyby pograli tam sobie pięć setów i byli tak samo zmęczeni, jak my (śmiech). Podróże będą podobne. Nie ma aż takiej rozbieżności pomiędzy Lublinem a Warszawą. Co będzie to będzie – zakończył Bartosz Kwolek.

Zobacz również:
Utalentowany Irańczyk wybierze PlusLigę?

Idź do oryginalnego materiału