Bartosiński docenia Andrzeja Grzebyka po ich rewanżowym boju. „Zaskoczył mnie”

14 godzin temu


Adrian Bartosiński zwraca uwagę na mocny atut Andrzeja Grzebyka po ich drugim pojedynku. „Double Champ” zdołał go tym zaskoczyć.

Walka wieczoru KSW 105, czyli rewanżowy pojedynek Adriana Bartosińskiego z Andrzejem Grzebykiem to coś, czym fani polskiego MMA będą się jeszcze ekscytować w przyszłych latach. Był to kapitalny bój, w którym obaj panowie dali z siebie, ile fabryka dała, zapewniając nam niesamowite widowisko.

Zwycięzcą tej batalii okazał się być panujący mistrz kat. do 77 kilogramów KSW. Jej przegrany jednak również wiele zyskał w oczach nie tylko kibiców. Pod wrażeniem jednej z jego cech był bowiem sam „Bartos”.

ZOBACZ TAKŻE: Co dalej z FEN? Strona świeci pustkami, a ogłoszenie gali miało być „jutro”, które trwa już ponad tydzień

Reprezentant „Octopus Team” udzielił ostatnio wywiadu Arturowi Mazurowi. W jego trakcie przyznał, iż Andrzej identyfikuje się niespotykaną odpornością i szczęką z granitu, co było dla niego zaskakujące:

Na pewno mnie zaskoczył twardością szczęki. Jak np. Andrzej mnie bił, to najczęściej mnie trafiał w bok głowy, a jak obejrzałem tę walkę, to ja naprawdę trafiałem na szczękę, a łokieć na końcówkę szczęki był taki centralnie tu (pokazuje końcówkę szczęki), jakby to mnie dziwi, iż dostał łokieć, ja się obróciłem, dostał podbródek na szczękę i jeszcze dostał high kicka na przód, co prawda tam odruchowo złapałem się siatki, żeby go kopnąć i jeszcze dostał high kicka, czyli: łokieć, podbródek i jeszcze high kick na przód i on się nie przewrócił. Powiem szczerze, iż na pewno jest bardzo odporny na ciosy, gdzie ja biję mocno, także tu mnie zaskoczył tym, iż ma bardzo twardą głowę.

Co do przyszłości obu panów to najprawdopodobniej Andrzej w swoim kolejnym starciu zmierzy się z Muslimem Tulshaevem, z kolei Adrian raczej stanie ponownie w szranki albo z Parnassem albo Szczepaniakiem. Jest to zależne od rezultatu zbliżającej się wielkimi krokami konfrontacji mistrzowskiej pomiędzy Francuzem, a Marianem Ziółkowskim.

Idź do oryginalnego materiału