Barcelona w opałach do ostatnich chwil! Pierwszy taki mecz Szczęsnego

6 dni temu
Mimo zwycięstwa aż 4:0 w pierwszym spotkaniu, FC Barcelona w bólach awansowała do półfinału Ligi Mistrzów. Na Signal Iduna Park w Dortmundzie zespół Wojciecha Szczęsnego i Roberta Lewandowskiego przeżywał prawdziwe katusze, przegrywając 1:3. Dla Szczęsnego to pierwsza porażka w barwach "Dumy Katalonii".
- Czy w tym ćwierćfinale Ligi Mistrzów mogło się jeszcze coś interesującego wydarzyć? - takie pytanie zadawali sobie wszyscy zainteresowani rewanżowym meczem FC Barcelony z Borussią Dortmund. W pierwszym meczu na Stadionie Olimpijskim Barca w bardzo efektowny sposób rozbiła Borussię 4:0, a pomogli jej w tym mocno Polacy - Robert Lewandowski ustrzelił dublet, a Wojciech Szczęsny zachował czyste konto. Dlatego też podczas gdy w Dortmundzie próbowano marzyć o piłkarskim cudzie, Barca liczyła na pewne przypieczętowanie awansu do półfinału.


REKLAMA


Zobacz wideo Szczęsny czy ter Stegen? Kibice Barcelony podzieleni? "Zdecydowanie to on powinien być numerem 1"


Wielkie nerwy Barcelony w Dortmundzie. Pierwsza porażka Szczęsnego
Gospodarze mogli w tym meczu zrobić tylko jedno. Od razu rzucić się na Barcelonę, by jak najszybciej znaleźć pierwszego gola i kolejne. Tak też się stało i to z dobrym skutkiem, bo goście z Katalonii przy huraganowych atakach Borussii mieli ogromne problemy. Już w piątej minucie po akcji Borussii piłkę do własnej siatki mógł skierować Pau Cubarsi, ale dobrą interwencją uratował go Wojciech Szczęsny, który też bronił uderzenia z dystansu Maximiliana Beiera oraz Daniela Svenssona.
W polu karnym Barcelony kotłowało się coraz bardziej, defensywa gości miała coraz większej problemów, aż wreszcie przy zagraniu za linię obrony w pole karne linię spalonego złamał Jules Kounde, Wojciech Szczęsny sfaulował w polu karnym Pascala Grossa, a rzut karny pewnie na gola zamienił Serhou Guirassy. W 11. minucie Borussia prowadziła 1:0 i wiara w cud na Signal Iduna Park zdecydowanie wzrosła.


Chwilę później Pascal Gross raz jeszcze stanął oko w oko z Wojciechem Szczęsnym i wygrał ten pojedynek, jednak w sytuacji sam na sam z Polakiem był na wyraźnym spalonym. Barcelona próbowała uspokoić ten mecz, by wybić rytmu gospodarzy. To się udawało, jednak przez proste błędy Raphinhi czy Lamine'a Yamala w kluczowych momentach nie było sytuacji pod bramką Gregora Kobela. Bo choćby gdy Fermin Lopez nie wykorzystał sytuacji sam na sam po podaniu Roberta Lewandowskiego, to był na spalonym. Gdy z kolei Polak zagrał na czystą pozycję do Raphinhi, to Brazylijczyk kompletnie pogubił się w prowadzeniu piłki.
Borussia miała po strzelonym golu mniej sytuacji już do końca pierwszej połowy. Wojciech Szczęsny bronił skutecznie strzał głową Ramiego Bensebainiego czy uderzenie z ostrego kąta Karima Adeyemiego, ale trudno było mówić, iż druga bramka dla gospodarzy była blisko. Do przerwy wynik brzmiał: 1:0, co oznaczało, iż gospodarze wciąż potrzebowali aż trzech goli do dogrywki.


Nie wiadomo, jak reagował w przerwie Hansi Flick, ale piłkarze Barcelony znów nie wyszli dobrze na drugą połowę. Już w 48. minucie Wojciech Szczęsny zaliczył efektowną podwójną paradę, broniąc strzały Karima Adeyemiego i Pascala Grossa. Chwilę później jednak było już 2:0 dla Borussii. Po świetnie rozegranym rzucie rożnym Rami Bensebaini zgrał piłkę głową przed bramkę do Serhou Guirassy'ego, a ten uderzeniem z bliska podwyższył prowadzenie gospodarzy.


Gdy zaczęło się robić naprawdę groźnie, Barcelona się przebudziła. Najpierw oddała pierwsze celne uderzenie w tym meczu, gdy zdecydowanie zbyt lekko główkował po rzucie rożnym Ronald Araujo, a w 54. minucie strzeliła kluczowego gola. Choć tak naprawdę wyręczył ją w tym Rami Bensebaini, bo to właśnie obrońca Borussii w 53. minucie tak uprzedził przed bramką Roberta Lewandowskiego po centrze Fermina Lopeza, iż efektownie wpakował piłkę do własnej siatki.


To kompletnie zabrało tlen Borussii. Bo choć jeszcze niecelne uderzenie z kilkunastu metrów oddał Maximilian Beier, to potem Barcelona długo kontrolowała sytuacje i stwarzała sobie co jakiś czas okazje bramkowe. A to po bardzo ładnej akcji spudłował Fermin Lopez, a to po indywidualnej szarży Gregora Kobela nie zdołał pokonać Raphinha.
Ale tak jak Barcelonie dwumecz "uratował" Bensebaini, tak w 76. minucie Borussię do gry podłączył Ronald Araujo, który po akcji prawym skrzydłem Juliena Duranville'a wybił piłkę prosto pod nogi Serhou Guirassy'ego, a ten z kilku metrów huknął do bramki, skompletował hattricka i znów dał nadzieję gospodarzom.


Tuż po tej bramce sytuację sam na sam ze Szczęsnym wykorzystał rezerwowy Julian Brandt, jednak był na bardzo wyraźnym spalonym. Borussia próbowała od samego końca, kilkakrotnie stwarzała duże zamieszanie w polu karnym gości, ale to było za mało na złapanie choćby kontaktu w dwumeczu. Warty odnotowania fakt, iż po 22 kolejnych meczach bez porażki, Wojciech Szczęsny przegrał pierwsze spotkanie w barwach Barcelony, a także pierwszy mecz w piłce klubowej od 30 kwietnia ubiegłego roku.
Borussia Dortmund wygrała z FC Barceloną 3:1 w rewanżowym meczu ćwierćfinałowym Ligi Mistrzów, ale w dwumeczu to Blaugrana zwyciężyła 5:3 i to ona awansowała do najlepszej czwórki najważniejszych klubowych rozgrywek w Europie po raz pierwszy od sześciu lat.
W półfinale Ligi Mistrzów FC Barcelona zmierzy się z Bayernem Monachium lub Interem Mediolan (w pierwszym meczu w Monachium Inter wygrał 2:1). Na razie jednak czekają ją dwa domowe mecze ligowe z Celtą Vigo (19 kwietnia) i Mallorcą (22 kwietnia), a następnie finał Pucharu Króla w Sewilli z Realem Madryt (26 kwietnia).
Idź do oryginalnego materiału