Barcelona jest niemożliwa. Poszła do sądu i wmieszała w to Lewandowskiego

1 tydzień temu
Wieloletnia kooperacja FC Barcelony i Nike jeszcze niedawno wydawała się zbliżać do końca. Klub szukał sposobu na to, aby zerwać umowę bez konieczności płacenia kolosalnej kary finansowej. Sprawa trafiła do sądu, gdzie Katalończycy robili, co mogli, aby udowodnić swoje racje. Jednym z argumentów, który miał zadziałać na ich korzyść, było przywołanie głośnej a przy tym dość kuriozalnej sprawy wokół Roberta Lewandowskiego. To na kilka się zdało, a nowe wieści ws. przebiegu negocjacji przekazał "Sport".
FC Barcelona jest w trudnej sytuacji finansowej i poszukuje sposobów na to, aby zwiększyć swoje dochody i spełnić wymogi Finansowego Fair Play. Jednym z pomysłów było rozwiązanie obowiązującego do 2028 r. kontraktu z firmą Nike, sponsorem technicznym klubu, i związanie się z firmą skłonną wyłożyć większe pieniądze (była gotowa to zrobić Puma). Z kolei amerykański gigant odzieżowy, współpracujący z klubem od 1998 r., przekonywał, iż to on płaci za dużo.
REKLAMA


Zobacz wideo Załamany Kamil Grosicki: Przepraszam! Zawiedliśmy, ja zawiodłem


W końcu podjęto radykalne kroki. - Powiedzieliśmy Nike, iż z powodu rażących naruszeń rozwiązujemy umowę. Mieli 45 dni na zrekompensowanie nam tego i nie zrobili tego, a my poinformowaliśmy ich, iż umowa została rozwiązana, na co odpowiedzieli środkami zapobiegawczymi - ogłosił kilka tygodni temu Joan Laporta. Sprawa trafiła do sądu, który zakazał klubowi zrywania umowy oraz negocjowania z innymi dostawcami.
FC Barcelona poszła z Nike do sądu. Powołali się na sprawę Roberta Lewandowskiego
Zerwanie kontraktu oznaczałoby dla Barcelony konieczność zapłaty gigantycznej kary finansowej. Aby postawić na swoim, klub próbował udowodnić, iż Nike dopuszczało się naruszeń. Kataloński "Sport" wskazuje, iż chodziło m.in. o "błędy w dystrybucji", jakie miały miejsce dwa lat temu, gdy w sklepach brakowało nowych koszulek.


Inną kwestią było "niebranie pod uwagę nazwisk zawodników". O co dokładnie chodzi? "Sport" wyjaśnił to, przypominając głośną sprawę z koszulkami Roberta Lewandowskiego. "W niektórych rejonach świata litera "W" nie istnieje, co stwarzało problem, ponieważ koszulka Lewandowski była tą, która sprzedawała się najlepiej. Ale jego nazwisko, które zawierało dwa "W", nie mogło zostać poprawnie zapisane. Aby rozwiązać problem, użyto odwróconej litery "M". Był to jeden z argumentów przedstawionych przed sądem, które Barcelona przygotowała, aby wypowiedzieć kontrakt z Nike i uniknąć kary za zerwanie go" - czytamy.
FC Barcelona przeszła do negocjacji z Nike. "Jest o krok od ogłoszenia"
Sąd nie przychylił się do tych oraz pozostałych argumentów Katalończyków. A iż nie chcieli oni płacić kary za zerwanie umowy, to rozpoczęto negocjacje. Amerykańska firma zgodziła się zaoferować wyższe pieniądze, pisano wręcz o "jednej z największych w historii" propozycji sponsoringowych w świecie sportu. Nowa umowa miałaby obowiązywać przez dekadę, celem działaczy Barcelony było uzyskanie kwoty w wysokości 120 mln euro za sezon plus 100 mln euro premii za sam podpis.


Zdaniem "Sportu" wszystko wskazuje na to, iż uda się osiągnąć porozumienie. "Barcelona jest o krok od ogłoszenia przedłużenia kontraktu z Nike" - przekazano. Stały za tym dwa "kluczowe argumenty". Pierwszym z nich było podwyższenie stawki przez amerykańskiego giganta - choć przez cały czas nie były to warunki tak dobre, jak oferowała Puma. Drugi dotyczył przygotowania strojów na następne rozgrywki. "Produkcję koszulek na kolejny sezon zaleca się rozpocząć już w styczniu. W maju nie można już pozwolić sobie na wielkie wymysły, bez narażenia się na utratę tony pieniędzy generowanej ze sprzedaży koszulek" - wyjaśniono.
To sprawiło, iż FC Barcelona zdecydowała się kontynuować przez kolejną dekadę współpracę z Nike i, jak pisze "Sport", "zakończyć operę mydlaną, która posłużyła co najwyżej do podniesienia ceny oferty amerykańskiej firmy".
Idź do oryginalnego materiału