"Barca stała się pośmiewiskiem". Frustracja urosła do nieprawdopodobnych rozmiarów

16 godzin temu
Zdjęcie: screen: https://www.youtube.com/watch?v=iCrSThI1Rl8


"Jeśli Barca byłaby cyrkiem, to łapalibyśmy się za głowę, widząc, iż żonglerzy i linoskoczkowie zabrali się za zarządzanie firmą" - pisze Jaume Giro na łamach katalońskiego dziennika "ARA". Te słowa doskonale oddają odczucia socios wobec Joana Laporty. Ze zbawiciela stał się on populistą i krętaczem. Fani Barcelony mają dość.
Kiedy Joan Laporta ponownie przejmował stery w 2021 r., było pewne, iż będzie miał sporo do roboty. Osiągnął część celów, w tym ten najważniejszy, czyli powrót do zasady 1:1 w ramach finansowego fair play La Ligi. Jednocześnie narażał klub na śmieszność i straty wizerunkowe. Barcelona wciąż jest gigantem, ale niekoniecznie wiarygodnym partnerem biznesowym. Otoczenie ma dość i domaga się odejścia Laporty.


REKLAMA


Zobacz wideo Momenty Roku 2024. Lewandowski nie zawiódł w najważniejszym meczu świata. Te dwa gole!


Laporta grabił sobie od początku
Laporta wygrał wybory w 2021 r., zdobywając ponad 54 proc. głosów, socios wierzyli, iż w tamtym momencie był jedyną osobą, która może przywrócić Barcelonie świetność, pomoże spłacić długi i wyjść z kryzysu. To za jego wcześniejszej kadencji (lata 2003-2010) dwukrotnie "Blaugrana" wygrała Ligę Mistrzów, ściągnęła Ronaldinho, Samuela Eto'o czy Thierry'ego Henry'ego, wyprowadziła na salony Leo Messiego, słowem: ponownie była na najwyższej półce w świecie futbolu.
Obiecywał złote góry. Nowy stadion, nowa generacja talentów, nowe wielkie transfery, nowa Barcelona. Do tego zapowiadał, iż za wszelką cenę zatrzyma Messiego w klubie. Grał na emocjach, sentymentach. Brak kontraktu dla Messiego to bodaj największy grzech zaniedbania Laporty. Ale na pewno niejedyny.


Długo utrzymywał Ronalda Koemana w roli trenera. Nadwyrężał cierpliwość socios, aż podziękował Holendrowi jesienią 2021 r., ściągając w jego miejsce Xaviego, który wytrzymał na stanowisku dłużej, niż powinien. Zamieszanie z odejściem Hiszpana, późniejszym jego zatrzymywaniem i ostateczną rezygnacją to wina Laporty. Spowodował katastrofę wizerunkową Barcelony.
Niespełnione obietnice transferowe i nieutrzymanie Mateu Alemany'ego na stanowisku dyrektora sportowego to także porażki Laporty. O ile można rozumieć ograniczony budżet transferowy, którym musiał Alemany operować, to jednak prezydent "Dumy Katalonii" znowu rzucał słowa na wiatr - zapowiadał wielkie transfery największych gwiazd. Szczególną porażką było fiasko negocjacji z Nico Williamsem. Za rysę na wizerunku należy uznać wymuszenie odejścia Ilkaya Gundogana, które ostatecznie nie było konieczne. To dlatego pozycja Barcelony w negocjacjach transferowych jest dużo słabsza niż kiedyś.


Laporta sprawił, iż wiarygodność Barcelony jako partnera biznesowego spadła. Ryzykowne operacje zwane dźwigniami finansowymi, które nie ratowały za sytuacji, a groziły długoterminowymi problemami. Podpisywanie umów z niepewnymi inwestorami, którzy przejęli udziały w mniejszych spółkach, jak np. sprawa Libero i Barca Studios. Przeciągająca się kwestia umowy z Nike. Załatwianie pieniędzy na rejestrację Daniego Olmo i Pau Victora na ostatnią chwilę, mimo iż o możliwych problemach wiadomo było od miesięcy. W tej chwili obaj są niezarejestrowani, a o sprawie będzie rozstrzygał sąd.
Kontrowersje wzbudza też samo otoczenie Laporty. Jego najbliższymi doradcami ws. klubu jest jego rodzina. Alejandro Echevarria, prywatnie szwagier Laporty, nie jest oficjalnie zatrudniony w klubie, a mimo to ma wpływ na jego funkcjonowanie. Stąd wśród kibiców funkcjonuje szydercze określenie "The Szwagiers" lub "Szwagry".
Do tego wyszła na jaw sprawa opłacania Jose Negreiry, byłego wiceszefa komitetu sędziowskiego. Miliony euro trafiały z Barcelony na jego konto m.in. w trakcie pierwszej kadencji Laporty.
Ale jest też za co chwalić Laportę. Zabezpieczył środki na przebudowę Camp Nou, załatwił umowę sponsorską ze Spotify, wynegocjował rekordowy kontrakt z Nike, ściągnął kilku zawodników z najwyższej półki (m.in. Roberta Lewandowskiego, Andreasa Christensena, Julesa Kounde), zatrudnił cenionego w całej Europie Hansiego Flicka. Wrócił też do zasady 1:1 w ramach finansowego fair play La Ligi, ale poniósł jednocześnie bolesną porażkę.


Zobacz też: Szczęsny zadebiutował w Barcelonie, a tu ostre słowa Bońka. "Jak można?"
Ta sprawa przelała czarę goryczy
O potencjalnych kłopotach z rejestracją Olmo mówiło się już latem. Przejął tymczasowo miejsce Christensena, który był kontuzjowany, ale mógł zajmować pozycję Duńczyka na liście tylko do końca roku. Co przez ten czas zrobił Laporta? Praktycznie nic. Prezydent FC Barcelony obudził się w ostatnich dniach grudnia, kiedy zaczął negocjować sprzedaż lóż VIP, głównie zainteresowanym bogaczom z państw arabskich. W sumie zdobył 100 mln euro. To powinno wystarczyć na rejestrację Olmo i Victora. Klub złożył odpowiednie dokumenty, choć nie zdążył w pierwszym terminie. Dostał początkowo zielone światło od La Ligi i RFEF (hiszpańskiej federacji piłkarskiej), a związek choćby przyznał rację Barcelonie od strony prawnej, ale obie instytucje powiedziały "nie".
Zostaliśmy świadkami kuriozum, do którego swoją opieszałością i prokrastynacją doprowadził sam Laporta. Prawnik z wykształcenia, doświadczony i zasłużony działacz sportowy, który w oczach opozycji i socios stał się bajkopisarzem i krętaczem. Popełnił sporo grzechów w ciągu ostatnich czterech lat, więc nie ma co się dziwić, iż frustracja urosła do monstrualnych wręcz rozmiarów.
Już po zeszłym sezonie Victor Font, najpoważniejszy konkurent Laporty w wyborach w 2021 r., apelował o złożenie wniosku o wotum nieufności. Dziś mówi wprost - Laporta powinien zrezygnować, bo jest niezdolny do zarządzania Barceloną, którą prowadzi donikąd.


- To niezwykle ważne, to pilne, aby Laporta usunął się na bok, to jedyny sposób, aby sprofesjonalizować klub, zmodernizować go i iść do przodu z całym naszym potencjałem - mówił kilka dni temu katalońskim mediom, cytowany przez "Sport".
Zobacz też: Kataloński "Sport" ujawnia w sprawie Szczęsnego. Oto co zrobi Flick
Laporta musi odejść. Opozycja nie ma wątpliwości
Aż dziesięć grup kibicowskich, do których w dużej mierze należą socios, wydało oświadczenie, w którym domaga się od Laporty natychmiastowej rezygnacji ze stanowiska. Dla nich nie ma tu znaczenia, jaki wyrok wyda sąd ws. rejestracji Olmo i Victora. Marc Cornet i Jordi Farre są dziś twarzami możliwego wotum nieufności wobec Laporty i jego ludzi.
Hiszpańskie media mają wątpliwości, iż ich wniosek zostanie złożony już teraz. Są też głosy z opozycji, by wstrzymać się z tym przynajmniej do końca sezonu, bo zamieszanie w momencie, kiedy zaczyna się walka o trofea, może tylko zaszkodzić. Niemniej wywieranie presji ma sens.


Jaume Giro, niedoszły wiceprezydent ds. finansowych (zrezygnował krótko przed wyborami w 2021 r.), pisał na łamach dziennika "ARA": "Nie brakuje zbyt wiele, by Barça stała się pośmiewiskiem przed wszystkimi. jeżeli już to się nie stało. Najgorsze dla aktora komediowego jest sprawienie, iż publiczność płacze zamiast się śmiać. Jest jednak coś jeszcze gorszego: kiedy aktor w dramacie, który chce sprawić, by wszyscy płakali, sprawia, iż się śmieją. Barça zaczyna przypominać klub, który - pogrążony w tragedii - ostatecznie, nieumyślnie robi sobie żarty. jeżeli zamiast bycia klubem piłkarskim, Barça byłaby cyrkiem, to łapalibyśmy się za głowę, widząc, iż żonglerzy i linoskoczkowie zabrali się za zarządzanie firmą".


Ten cytat z felietonu działacza doskonale oddaje atmosferę wśród socios - napięcie, niepewność, co będzie dalej. Wołanie o zmiany. O ile kwestie sportowe, boiskowe napawają optymizmem, tak to, co dzieje się w klubowych gabinetach, już nie.
Komentarz Wojciecha Kowalczyka, który sympatyzuje z Barceloną, także pokazuje emocje wokół klubu. "Laporta jest oszustem, pozorantem, nieudacznikiem i powinien odejść. Nie pierwszy raz nie dowozi tematu" - opisał na łamach "Weszło", nazywając Laportę jeszcze cwaniakiem i bajerantem.
Błędy Laporty jako działacza sportowego negatywnie wpływają na szatnię. Olmo i Victor są zdenerwowani, iż ich kariery będą zawieszone na pół roku. Raphinha obawia się o kształt zespołu w przyszłym sezonie. A szatnia jest zniesmaczona, iż nie komunikowano im wprost i regularnie, jak wygląda sytuacja.


Laporta miał posprzątać po wybrykach Sandro Rosella i Josepa Marii Bartomeu. Ale robi to niedbale. Zatem zrozumiałe są obawy, iż klub ponownie zanotuje bolesny upadek, podczas gdy powinien wkroczyć w nową erę.
Idź do oryginalnego materiału