Raz w styczniu, raz w lutym, raz w czerwcu i teraz w sierpniu – w sumie już cztery razy. W 2025 roku Iga Świątek ma z Jeleną Rybakiną bilans 4:0! A przecież Wim Fissette słusznie mówił na początku pracy z Polką, iż urodzona w Moskwie Kazaszka to dla Igi najtrudniejsza rywalka. Trudniejsza choćby od Aryny Sabalenki, liderki światowego rankingu. Tak było, Rybakina była najtrudniejsza. Ale tak już nie jest. Dzięki belgijskiemu trenerowi.
REKLAMA
Zobacz wideo Iga Świątek? "Trudny temat". Karol Strasburger z ważnym przesłaniem
- Oj, cudownie. Można się tylko rozpływać w zachwytach – mówił Dawid Celt po kolejnym świetnym serwisie Rybakiny. Wysoka i silna reprezentantka Kazachstanu zawsze słynęła ze świetnego podania, a w turnieju w Cincinnati serwuje tak, iż choćby Sabalenka była bezradna. W ćwierćfinale uległa Rybakinie 1:6, 4:6. Gdy w półfinale Rybakina prowadziła ze Świątek 5:3, wydawało się, iż nic jej nie zatrzyma. Ale w boksie Polki siedzi przecież ktoś, kto dobrze wie, jak to zrobić. A Świątek już dobrze wie, iż Wima Fissette’a warto słuchać.
Fissette przekonał Świątek, iż krok w tył może być krokiem w dobrą stronę
Dwa i pół miesiąca temu Świątek przegrywała z Rybakiną 1:6, 0:2 w czwartej rundzie Roland Garros. Odwróciła tamten mecz, wygrała 1:6, 6:3, 7:5, bo do świetnych serwisów rywalki zaczęła się inaczej ustawiać. W bardzo trudnej sytuacji posłuchała trenera – zrobiła krok w tył, dała sobie więcej czasu w reakcję.
Teraz w Cincinnati, podobnie jak ostatnio w Paryżu, Fissette znów skorygował ustawienie Świątek. Podpowiadał jej, jak ma wychodzić do serwisów, jak się ruszać przy returnach, żeby utrudnić Rybakinie zadanie. Żeby wybić ją z rytmu. Od 3:5 i 15:30 Świątek pewnie poszła po zwycięstwo w pierwszym secie 7:5. Zaczęła dominować, złamała rywalkę.
Od razu po pierwszej partii oglądaliśmy Rybakinę schodzącą na przerwę toaletową i Świątek, która tylko zmieniła koszulkę i wróciła na kort, żeby cały czas utrzymywać się w ruchu, żeby nie wyjść z uderzenia. Polka musiała czuć, iż wszystko ma w swoich rękach. I chyba wiedziała, iż tego nie wypuści. W drugim secie bardzo gwałtownie wyszła na prowadzenie 4:1. I chociaż Rybakina jeszcze powalczyła, to Świątek do końca nie straciła kontroli. Wygrała pewnie mecz, który początkowo wydawał się niemal nie do wygrania.
To dlatego Rybakina odbija się od Świątek jak od ściany
Kibice, którzy uważnie śledzą karierę Świątek i pamiętają jej poprzednie mecze z Rybakiną, mogą zapytać: skąd my to znamy?
Na początku tego roku Polka zmierzyła się z Kazaszką w United Cup w Sydney. To był pierwszy mecz Świątek z Rybakiną za kadencji trenera Fissette’a. Wim przez 40 minut absolutnie spokojnie reagował na narzekania swojej zawodniczki na rakiety. Nie reagował na ciągłe ich wymienianie. Uwag taktycznych też Idze udzielał, ale szczegółów nie słyszeliśmy – ich rozmowy zagłuszała muzyka. Ale przy stanie 3:5 usłyszeliśmy, jak Świątek powiedziała: "Problem jest we mnie, nie w rakiecie". Do tamtego momentu Polka miała już aż 16 niewymuszonych błędów. Przy tylko sześciu rywalki. Od tamtego momentu Świątek zaczęła grać o wiele lepiej, a jej trener mógł to oklaskiwać, bo ręce wreszcie miał wolne - już nie musiał nakładać owijek na rączki kolejnych rakiet Igi.
Świątek wygrała tamten mecz w Sydney 7:6, 6:4. Następnie w lutym w ćwierćfinale turnieju WTA 1000 w Dosze Iga pokonała Jelenę 6:2, 7:5. To była wygrana jeszcze pewniejsza, jeszcze bardziej okazała. Już po tamtych dwóch zwycięstwach Świątek nad Rybakiną zobaczyliśmy, iż Iga bezkompromisowo uderzającej rywalce przeciwstawia mądrą, aktywną defensywę. Za namową Fissette’a Świątek zaczęła zmuszać Rybakinę do uderzania w ruchu, co dla rosłej Kazaszki jest trudne, generuje błędy. W ich kolejnym meczu, na Roland Garros, Iga przekonała się z całą mocą, iż robiąc krok w tył wcale nie okazuje Rybakinie słabości. Przeciwnie – dając sobie czas, jest w stanie wydłużać wymiany i w ten sposób pokazywać rywalce, iż ma więcej siły, żeby je wytrzymywać. Bo to Rybakina pękała i popełniała błędy. Teraz w Cincinnati było bardzo podobnie.
Jesienią ubiegłego roku Fissette zaczynał pracę ze Świątek, która z Rybakiną miała bilans 2:4, a z Sabalenką 8:4. Belg wiedział, iż z Białorusinką jego nowa podopieczna radzi sobie zdecydowanie lepiej. A czas pokazuje, iż wiedział też, co zrobić, żeby Iga wiedziała, jak regularnie pokonywać Kazaszkę. Wim ma świetne oko. Uwielbia też przeróżne statystyki. Patrzy, analizuje i wyciąga wnioski, ma pomysły.
Oczywiście tegoroczne już 4:0 Świątek z Rybakiną bierze się poniekąd i z tego, iż ta rywalka trochę obniżyła swój poziom, iż ten rok nie jest na pewno najlepszym w jej karierze. Ale przecież i Świątek w poprzednich sezonach była generalnie lepsza niż w obecnym. Trend widać gołym okiem. Zmiany wprowadzone przez nowego trenera do gry Igi szczególnie dobrze widać właśnie w jej meczach z Rybakiną. Teraz aż chciałoby się, żeby Iga miała okazję zmierzyć z Jeleną Ostapenko, z którą ma w sumie bilans 0:6, a pod wodzą Fissette’a 0:2. Ale taki mecz na razie jest niemożliwy. Może na US Open? Jednak najpierw Igę Świątek czeka finał w Cincinnati. Z Jasmine Paolini, w nocy z poniedziałku na wtorek czasu polskiego (początek o północy).
A na koniec tego tekstu krótki cytat z Justine Henin. Belgijska legenda tenisa na początku współpracy Świątek z Fissettem powiedziała dla Sport.pl tak: "Grasz przeciwko rywalce, masz plan, ale twoja rywalka też ma plan i czasami musisz zrozumieć, iż z tymi możliwościami, jakie masz dzisiaj, możesz wygrać, ale może jednak lepiej zrobisz, jeżeli zmienisz plan. To będzie jedno z największych wyzwań dla Wima i dla Igi". Czy w poprzednich latach w meczach z Rybakiną Świątek zmieniała plan tak, jak to robi w tym roku?