Aryna Sabalenka przegrała z Jessicą Pegulą w półfinale turnieju WTA 1000 w Wuhanie 6:2, 4:6, 6:7. Spotkanie było niezwykle zacięte, Białorusinka prowadziła 5:2 w decydującej partii, by po chwili przegrywać 5:6. Doprowadziła do tie-breaka, którego jednak przegrała 2:7. Pegula pierwszy raz od dwóch lat pokonała Sabalenkę.
REKLAMA
Zobacz wideo Jak Iga Świątek! Englert, Daniec, Strasburger i wiele innych gwiazd błyszczy na korcie
Sabalenka rzuca rakietą
Po meczu więcej niż o wyniku mówi się o zachowaniu białoruskiej tenisistki. W końcówce Sabalenka wybuchła. Przy break poincie dla rywalki przy stanie 5:5 liderka rankingu nie zdołała odegrać dropszota i została przełamana. Wściekła Białorusinka, która stała blisko siatki, rzuciła rakietę w kierunku ławki. Rakieta odbiła się i wróciła w kierunku kortu, mijając dosłownie o centymetry chłopca do podawania piłek. Niedaleko znajdował się także kamerzysta.
Nikt nie ucierpiał, ale w sieci pojawiło się nagranie pokazujące, jak kilka brakowało, aby chłopiec został trafiony rakietą. Musiał się uchylić, aby uniknąć uderzenia i gdyby nie jego refleks, to Sabalenka mogłaby mieć dużo poważniejsze kłopoty.
Spotkanie sędziowała polska arbiter Marta Mrozińska. Pierwsza rakieta świata otrzymała od niej ostrzeżenie. Gabriela Załoga, sędzia międzynarodowa, w rozmowie ze Sport.pl przyznaje, iż Sabalenka miała sporo szczęścia. - Oglądałam tę sytuację i mogę powiedzieć, iż było blisko dyskwalifikacji. Pewnie zaważyło to, iż rakieta najpierw się odbiła od kortu, a nie bezpośrednio trafiła w chłopca, oraz fakt, iż nic mu się nie stało. Prawdopodobnie gdyby rakieta trafiła w dziecko, to na miejscu sędzi wezwałabym supervisora do dyskutowania dyskwalifikacji. Niemniej choćby ta sytuacja, do której doszło, wygląda na niebezpieczną - tłumaczy Załoga.
Inny przypadek niż Djokovicia
Decyzję o dyskwalifikacji podejmuje nie sędzia główna danego meczu, a sędzia naczelny turnieju, tzw. supervisor, który w takiej sytuacji byłby zaproszony na kort. To on zdecydował m.in. o dyskwalifikacji Novaka Djokovicia z US Open. Różnica polegała na tym, iż Serb trafił wówczas piłką sędzię liniową w krtań i ta miała problem z oddychaniem. Mniejsze znaczenie miał fakt, iż zarówno Djoković, jak i Sabalenka prawdopodobnie nie chcieli nikomu zrobić krzywdy.
Zdyskwalifikowanym zgodnie z przepisami gry w tenisa można zostać także m.in. za wulgarne obrażenie sędziego. Do takiego zdarzenia doszło w marcu zeszłego roku w końcówce meczu półfinałowego w Dubaju między Aleksandrem Bublikiem a Andriejem Rublowem. Ten drugi miał krzyczeć w sposób obraźliwy w kierunku arbitra, o czym doniósł jeden z sędziów liniowych, który znał język rosyjski. Rublow wypierał się, ale po konsultacji z supervisorem został wyrzucony z turnieju.
Załoga podkreśla, iż sędzia Mrozińska w tej sytuacji kilka mogła zrobić. Przede wszystkim ze względu na zajmowane miejsce najpewniej nie widziała dobrze zdarzenia, a nie mogła obejrzeć VAR-u.
Arbiter prowadząca mecz mogła zapytać dziecko czy zostało uderzone, czy ucierpiało. Ale z doświadczenia Załogi wynika, iż dziecko na nic by się nie poskarżyło. - Dzieci podające piłki zawsze mówią, iż wszystko jest okej. choćby jak mocno dostaną - podkreśla ekspertka.
WTA i ATP chcą dram. Show ważniejsze
Generalnie sędziowie, którzy prowadzą mecze, mają w takich sytuacjach związane ręce. Bo brakuje konkretnych kryteriów, jak mają oceniać takie zachowania. - Powinna być jasna granica, iż takich zachowań nie akceptujemy, bo są niebezpieczne. Ale, niestety, w ostatnich latach widać dużo niekonsekwencji - mówi nasza sędzia. I dodaje: - Myślę, iż niestety w sytuacji kiedy gra topowy zawodnik i mecz jest wyższej rangi, to ludzie lubią oglądać dramy, więc WTA i ATP nie umieją się odnaleźć w tym co jest show, a co jest już przekroczeniem granic.
Załoga podkreśla, iż kary finansowe za takie przewinienia jak to Sabalenki dla tenisistów i tenisistek ze światowego topu nie mają znaczenia, bo są dla tych graczy po prostu zbyt niskie. - Takiej Sabalenki na pewno nie ruszają - mówi sędzia. I ma bardzo interesujący wniosek. - Moim zdaniem za takie zachowania powinno się zawodnikom odbierać punkty z rankingu, tak jak to się robi za złe zachowania juniorom. Takie kary miałyby sens. Teraz jest tak, iż Miedwiediew, Zverev czy Sabalenka płacą i dalej robią to samo – mówi ekspertka. - To zawsze był duży problem, iż jako sędzia robisz, co możesz, a potem śmieją ci się w twarz, bo dostają śmieszną karę finansową a często za ostrzeżenie w ogóle nie dostają kary finansowej - podsumowuje Załoga.
Spotkanie Sabalenki z Pegulą zostało rozegrane w sobotę po południu czasu polskiego, od tego czasu liderka rankingu nie skomentowała swojego zachowania. Po odpadnięciu z turnieju napisała jedynie na Instagramie: "To koniec gry w Wuhanie. Nie takiego zakończenia chciałam, ale dziękuję wszystkim za spędzony tutaj czas. Dziękuję za wsparcie, bo czuję się tutaj jak w domu". To dla niej pierwsza porażka w karierze w chińskiej imprezie, którą wygrywała w okresie 2018, 2019 oraz 2024.
Sabalenka nie zabiera głosu
To kolejny raz w tym sezonie, gdy głośno o zachowaniu Aryny Sabalenki po przegranym przez nią spotkaniu. W styczniu po finale Australian Open, w którym lepsza okazała się Madison Keys, kamery pokazały, jak Białorusinka oraz członkowie jej teamu wykonali gest udający oddawanie moczu na trofeum za drugie miejsce w zawodach. Po porażce z Coco Gauff w meczu finałowym Roland Garros Sabalenka przyznała: "Myślę, iż gdyby Iga wygrała ze mną innego dnia w półfinale, to wyszłaby dziś i zwyciężyła w finale". Dodała, iż wynik finału był podyktowany przede wszystkim sporą liczbą błędów z jej strony. Później tłumaczyła swoje słowa i przepraszała publicznie Gauff.
Zachowanie Aryny Sabalenki w Wuhanie było gorąco komentowane w mediach społecznościowych przez kibiców. Wielu fanów podkreślało, iż gdybyśmy widzieli taką reakcję u Igi Świątek, to oburzenie tenisowego środowiska byłoby zdecydowanie większe. Do tej pory żadna z legend tenisa nie zdecydowała się zabrać głosu na temat ostatniego wybryku białoruskiej liderki rankingu WTA.