Gdy mówimy o największych bohaterkach bieżącego sezonu, z automatu do głowy przychodzą oczywiście tegoroczne wielkoszlemowe mistrzynie, czyli Madison Keys, Coco Gauff i Igę Świątek. Dwa razy w finałach grała też Aryna Sabalenka, która właśnie wywalczyła sobie bilet także do trzeciego. Jednak do tego grona bezsprzecznie należy także Anisimowa. Już podczas Australian Open Amerykanka dotarła do półfinału. Z kolei Wimbledon był dla niej piękną historią aż do finału, gdzie dostała epokowe wręcz lanie od Igi Świątek 0:6, 0:6.
REKLAMA
Zobacz wideo Lewandowski naprawdę to zrobił! Ale akcja po meczu w Holandii
Anisimowa nie traciła czasu w rozpacz. Wolała pracę
Niewielu byłoby w stanie gwałtownie pozbierać się po czymś takim, a tymczasem Anisimowa już przy pierwszej okazji dała sobie drugą szansę na pierwszy w karierze wielkoszlemowy tytuł. W dodatku po drodze odegrała się na naszej reprezentantce, pokonując ją w ćwierćfinale. Wielce prawdopodobne, iż ta wygrana może być choćby punktem zwrotnym w całej jej karierze. Amanda po meczu raz za razem podkreślała, jak istotny to dla niej moment. Podczas konferencji prasowej jeszcze po starciu ze Świątek powiedziała, co pozwoliło jej przywrócić się do pionu po przegranej na Wimbledonie i odświeżyć głowę przed nowojorskim rewanżem.
- gwałtownie sobie z tym wtedy poradziłam. Płakałam może przez pół godziny, a potem już tylko się z tego śmiałam. Taka porażka dała mi wiele doświadczenia na przyszłość. Między innymi dzięki niej jestem dziś z siebie tak dumna. Nauczyłam się oraz pokazałam innym, iż jeżeli zachowasz pozytywne nastawienie i gwałtownie przepracujesz sobie w głowie niepowodzenie, rezultaty mogą być wyłącznie dobre - oceniła Anisimowa.
US Open nauczyło ją czegoś ważnego. To pokłosie finału Wimbledonu
- Ja też uczyłam się w trakcie samego turnieju tutaj. Nie podchodzić do meczu ze strachem. Na początku rywalizacji w US Open miałam w sobie nieco strachu, rozpraszał mnie. Z czasem coraz częściej powtarzałam sobie, iż muszę się go wyzbyć. To nie podlegało negocjacji. Chcesz wygrywać, musisz być odważny. Przeciwko Idze wyszłam na kort bez strachu i cały czas byłam w ruchu, a to mi się wcześniej nie zdarzało - powiedziała Amerykanka.
Nie ma wątpliwości, iż udało jej się potem przełożyć to nastawienie na półfinał z Naomi Osaką. Przegrała pierwszego seta, a mimo to nie poddała się i ostatecznie zapewniła sobie drugi z rzędu wielkoszlemowy finał. Zagra w nim z broniącą tytułu Aryną Sabalenką. Białorusinka też ma swoje demony do odpędzenia. To będzie dla niej trzeci wielkoszlemowy finał w tym roku, trzeci z Amerykanką. Madison Keys i Coco Gauff ją pokonały. Jak będzie z Anisimową? Finał zaplanowano na sobotę 6 września. Dokładna godzina nie pozostało znana.