Ależ sensacja w meczu Lecha! Czerwona kartka zmieniła wszystko

2 godzin temu
To była kolejka niespodzianek w Ekstraklasie - wygrały w niej wszystkie drużyny ze strefy spadkowej. Dlatego kibice Lecha Poznań mogli czuć niepokój przed dzisiejszym meczem z Arką - w końcu ich drużyna była zdecydowanym faworytem tego starcia. I tym razem nie obyło się bez niespodzianki. Lech Poznań już w 15. minucie strzelił bramkę na 1:0, ale druga połowa należała do Arki. Gospodarze wygrali 3:1!
Arka Gdynia znajduje się poza strefą spadkową Ekstraklasy, ale w tej kolejce beniaminek mógł poczuć sporą presją. Swoje mecze wygrały wszystkie drużyny z miejsc 16-18 i przewaga Arki nad 16. miejscem stopniała do dwóch punktów. A przecież do Gdyni przyjeżdżał Lech Poznań, który miał coś do udowodnienia po tym, jak w czwartek przegrał 2:3 z Rayo Vallecano. Zapowiadało się na kolejny trudny mecz dla gospodarzy, którzy w ostatnich tygodniach potrafili przegrać 1:5 z Górnikiem, 0:4 z Jagiellonią czy 0:4 z Zagłębiem Lubin.

REKLAMA







Zobacz wideo Wojciech Borowiak, trener judo, o dzieciństwie Roberta Lewandowskiego: on choćby gdy jadł zupę, to z piłką pod pachą



Arka gorsza do przerwy. Piękna akcja Lecha
Mecz w Gdyni nie był może tak pasjonującym widowiskiem jak zakończone chwilę przed nim spotkanie Pogoni Szczecin z Jagiellonią Białystok, ale to nie oznacza, iż było nudno. Arka już w pierwszej minucie próbowała sprawić zagrożenie, ale bez konsekwencji dla Lecha. I w końcu to gospodarze stracili gola na 0:1. W 15. minucie Luis Palma przebiegł kilkanaście metrów z piłką, zmienił stronę i dośrodkował w pole karne. Trafiła ona do Lismana, który zgrał ją do niekrytego Pablo Rodrigueza. Hiszpan musiał trafić w tej sytuacji.








Arka niemal od razu odpowiedziała, ale dobrze w bramce spisał się Bartosz Mrozek. W kolejnych minutach lepiej grał Lech, który jeszcze przed przerwą mógł liczyć na podwyższenie prowadzenia. To się jednak nie udało i po pierwszej połowie poznaniacy wygrywali tylko 1:0.
Co zrobił Ouma? Czerwona kartka i wielkie problemy Lecha
Lech kontrolował grę i wydawało się, iż gospodarzom będzie bardzo trudno o zdobycie przynajmniej punktu. I wtedy mistrzowie Polski sami postanowili pomóc Arce. Najpierw nie wykorzystali świetnej okazji na zdobycie gola, a potem... zaczęli grać w dziesiątkę. Timothy Ouma dostał dwie żółte kartki w trzy minuty i od 55. minuty gospodarze grali w przewadze. Co interesujące - wydaje się, iż arbiter początkowo nie chciał pokazać żółtej kartki, ale przekonała go reakcja faulowanego zawodnika Arki i sztabu szkoleniowego tej drużyny, który domagał się kary indywidualnej dla Oumy.
Arka gwałtownie z tego skorzystała. Już w 64. minucie był remis - bramkę na 1:1 zdobył Sebasitan Kerk do spółki z Espiauem - Polak uderzył z woleja, a piłka odbiła się od Hiszpana do siatki.











W 72. minucie było już 2:1. Znów do siatki trafił Espiau, który tym razem wykorzystał dośrodkowanie wprowadzonego chwilę wcześniej Gaprindaszwilego.
Próbował ratować się trener Lecha, który wpuścił na boisko Pereirę, Ismaheela i Bengtssona, ale nic to nie dało. W 78. minucie Espiau zdobył swoją trzecią bramkę w tym meczu, a Lech był na kolanach, kompletnie upokorzony. Chwilę później Hiszpan został zmieniony i otrzymał zasłużoną owację od fanów Arki.
Lech do końca meczu już tylko dogorywał. Arka odniosła bardzo ważne zwycięstwo, dzięki któremu... wyprzedziła w tabeli Legię Warszawa. A Lech? Wydaje się, iż niedługo w Poznaniu może dojść do zmiany trenera. Zespół Nielsa Frederiksena zakopuje się w środku tabeli.
Idź do oryginalnego materiału